Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moje prace. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moje prace. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 czerwca 2020

Viola i Miecio

Weekendowe plany rozmyły się w deszczu, więc nożyczki zainteresowały się starymi fioletowymi sweterkami. Kiedy dzieci się nudzą, przychodzą krasnoludki. Imię dla dziewczynki było fabryczne i oczywiste. Sponsorem imienia dla chłopca została pewna lotna pracownica ZUSu, która nad wyraz kreatywnie wypełnia formularze. Innowacją w stosunku do moich prototypowych modeli skrzatów są tutaj nibynóżki.



sobota, 11 kwietnia 2020

Jajeczka w siateczkach

Trudno dostrzec Święta, kiedy każdy dzień jest kalką z poprzedniego. Odizolowani od rodziny oraz przyjaciół gubimy gdzieś rytm i poczucie czasu. Kolejne absurdalne zakazy i ograniczenia zabijają radość. Umyka nam piękno tegorocznej wiosny. Pozostaje karmić nadzieję, że to szaleństwo niedługo się skończy i już za moment będziemy mogli wyfrunąć ze swoich klatek, smakując wolność i przestrzeń. I tego właśnie Wam życzę najbardziej: nigdy niegasnącej nadziei. W pakiecie oczywiście dorzucam życzenia zdrowia, miłości, bliskości, uśmiechu oraz jak najszybszego powrotu tego wszystkiego, czego Wam teraz najbardziej brakuje.


Moja energia życiowa bez kontaktu z przyrodą oscyluje w okolicach zera, więc w domowym chowie wykluło się zaledwie kilka jajek. Ekopisanki okleiłam kolorowymi sreberkami z cukierków i zapakowałam w siateczki po owocach i warzywach. Ażurowe wdzianka posłużyły mi za kanwę do naszywania kwiatuszków ze wstążek oraz skrawków żorżety. Wszystkie jajeczka rozwiozłam przy okazji dostaw świątecznych zakupów dla osób uwięzionych w innych kwarantannach. Zabrakło tradycyjnych uścisków, ale pozostaje nadzieja, że już niebawem będę mogła przekroczyć zakazane progi i nacieszyć się rodzinnym szczęściem.



sobota, 18 stycznia 2020

Ratatuj się kto może

Już dawno minęła północ, kiedy nagle niepokojący dźwięk obudził czujność myśliwych. Coś kręciło się po podłodze w korytarzu. Ratunku! Szczur! Łowcy zbiegli po schodach i solidarnie zaatakowali intruza. Przez chwilę trwała walka. Moja z kotami. Łapały za ogon i próbowały wynieść modela z sesji fotograficznej.


Pomysł na szczurka nie był mój, chociaż szpiegostwo przemysłowe w tym przypadku było mocno utrudnione. Nie wiem, kto wymyślił ograniczenia wiekowe. Powinnam złożyć skargę do rzecznika praw obywatelskich z powodu dyskryminacji peselowej. Najfajniejsze warsztaty twórcze zarezerwowane są dla małoletnich. Od czego jednak są wypożyczalnie dzieci? Rzuciłam ogłoszeniem i nie czekałam długo na odzew. Uzbrojona w Dagmarę przekroczyłam bramki biura przepustek do świata zabawy. Dzień francuski w Klubie Kultury Mydlniki zapowiadał się interesująco. Na początek zaserwowano nam komedię familijną w reżyserii Brada Birda "Ratatuj" ("Ratatouille", 2007). Drugie danie rozpoczęło się od nadziewania filcowej formy "chmurką". Daga, jak przystało na dziecko idealne, pozwoliła mi nawet zamocować ogon u swojego szczurka. Na deser podano słodkości, dosłownie i w przenośni. Projekcji "Czekolady" ("Chocolat", 2000), którą wyreżyserował Lasse Hallström, towarzyszyły tace z przepysznymi czekoladkami. Zjadłyśmy prawie wszystkie.


Mój szczurek nieznacznie różni się od projektu pani Magdy. Korpus zszyłam ręcznie ściegiem za igłą z kawałków sweterka, skurczonego przez grasujące w szafie kalorie. Nadałam kształt wypełniaczem do maskotek. Uszka i nosek wycięłam z arkusza cienkiego różowego filcu, a ogonek z grubego kawałka filcu w kolorze bordowym. Przyszyłam oczka z guziczków i niemal sumiaste wąsy ze sznurka. Na blogową premierę Ratatuj musiał jednak kilka tygodni poczekać, żeby nie zepsuć efektu niespodzianki przed spotkaniem ze swoim nowym właścicielem.


poniedziałek, 13 stycznia 2020

Kosmiś

Kolorowy miś zainaugurował sezon samotnej rękawiczki. Tegoroczna zima zachowuje się na razie całkiem przyzwoicie i może więcej strat nie będzie, chociaż przy moim roztargnieniu wszystko jest możliwe. Zamierzam zrobić trochę porządków w szafach, więc na pewno powstanie więcej maskotek i różnych elementów dekoracyjnych z ubrań, w które, z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów, się już nie mieszczę. Każdemu należy dać szansę na drugie życie.



poniedziałek, 23 grudnia 2019

Wiklinowe anioły

Mój świąteczny warsztat zdominowały skrzaty ze Skandynawii, ale nie każdy lubi importowane zwyczaje. Dla tradycjonalistów wyplotłam anioły. Srebrny w gęstym splocie wygląda na łakomczucha. Biały podążył w stronę minimalizmu i prostoty. Mam nadzieję, że będą czuwać nad mieszkańcami domów, do których polecą.



niedziela, 22 grudnia 2019

Tutorial skrzat skandynawski

Obiecałam przygotować tutorial, więc świat moich tegorocznych dekoracji świątecznych zdominowały krasnale. Do prototypowego Mopusia dołączyli: Mikruś, Norweś, Turkuś, Mroczuś, Hipiś, Olguś i Grzywuś. Gromadka bardzo szybko się rozproszyła po różnych miastach w całej Polsce. A dla Was mam sesję zdjęciową z procesu produkcyjnego, jeśli macie ochotę na zabawę w upcykling.


Potrzebne materiały, sprzęt i narzędzia:

- końcówka mopa lub jasny ręcznik frotte
- słoik po kawie
- kulka z dezodorantu
- rajstopy w kolorze cielistym
- stary sweterek z włóczki (tutaj wykorzystałam dwa sweterki, turkusowy i czarny)
- igła i nici
- nożyczki
- klej

Na początek kilka uwag technicznych odnośnie półproduktów. Idealny nos można znaleźć w dezodorancie kulkowym. Wystarczy włożyć go do kawałka cienkiej rajstopy o długości ok. 10 cm. Można również wykorzystać piłeczkę pingpongową, ale wówczas polecam większy słoik, żeby zachować proporcje. Najprostszym sposobem na zrobienie brody i włosów jest wykorzystanie końcówki mopa, ale nie jestem mopowym potentatem, więc dla kolejnych egzemplarzy musiałam poszukać alternatywnego rozwiązania. Wybór padł na popielaty ręcznik frotte, który po pocięciu w wąskie paseczki znakomicie imituje bujne owłosienie. Wadą tego pomysłu okazuje się lekki łupież krasnala na początku użytkowania, ale kiedy już opadną wszystkie nadcięte włókna, figurka przestaje śmiecić.


1. Podstawa. Usuwam ze słoika po kawie etykietę.
Wycinam pasek dzianiny o szerokości średnicy słoika i o długości jako podwójnej jego wysokości.
Zszywam boki ściegiem za igłą po lewej stronie materiału.
Odwracam na prawą stronę i naciągam na słoik.
Podklejam materiał na górze słoika, żeby się nie zsuwał.


2. Nos. Kulkę z dezodorantu umieszczam w odciętym kawałku rajstopy.
Pozostałą część rajstopy naciągam i zawiązuję supełek tuż przy kulce.
Nakładam pętelkę z rajstopy na słoik i podklejam.


3. Czapka. Wycinam z dzianiny trójkątny kawałek o długości zbliżonej do wysokości słoika.
Na górze wycinam kawałek, żeby uzyskać dwa trójkątne zakończenia.
Zszywam boki ściegiem za igłą po lewej stronie materiału.
Fastryguję luźno dół czapeczki po lewej stronie materiału.
Odwracam na prawą stronę.


4. Włosy i broda. Wycinam kawałek ręcznika o szerokości obwodu słoika.
Długość dobieram indywidualnie do każdego krasnala.
W przypadku brody zaokrąglam brzegi wyciętego kawałka, tak aby przód był dłuższy.
Nacinam wąskie paseczki zostawiając u góry na całości część jako tasiemkę.
Podklejam nienaciętą część ręcznika do krawędzi słoika.


Skrzat już prawie jest gotowy. Wystarczy naciągnąć czapeczkę na górze słoika. Można również poeksperymentować z fryzurami, choćby przez zaplecenie warkoczy.



poniedziałek, 2 grudnia 2019

Szyszką malowane

Drugą atrakcją, z której skorzystałam w ramach festiwalu WhoMan, były warsztaty malowania barwnikami naturalnymi, prowadzone przez Anetę. Zdjęć z samego wydarzenia nie mam, ponieważ mój aparat nie lubi romantycznego oświetlenia, a lampy błyskowej nie używam. Szkoda, bo pomieszczenie przypominało pracownię alchemika. Wywary dochodziły na kuchence i roztaczały wokół niezwykłe aromaty. Tkaniny barwiliśmy cebulą, burakami, nawłocią i szyszkami. Do swojej pracy wybrałam szyszki, które zamieniają białe płótno w beżowe i brązowe obrazy.



niedziela, 1 grudnia 2019

Kwiaty w kosmosie

Rozmijam się z wolnym czasem. Gdzieś uciekł miesiąc od wydarzenia, o którym chciałam napisać. Udało mi się zajrzeć na festiwalowe warsztaty organizowane przez WhoMan. Niezwykle mocno biło tam serce pasji. Na inspirujące spotkanie z wire form zaprosiła nas Klaudia, proponując temat "Kwiaty w kosmosie".


Jedynym ograniczeniem w procesie twórczym była nasza wyobraźnia. Przestrzenne rzeźby przybierały rozmaite kształty, chociaż przeważały raczej luźne sploty i formy wiszące. Oczywiście, wybrałam druty w kolorze fioletowym. Efekt końcowy mojego wyplatania kojarzy mi się z rosiczką, gotową na pożarcie mięsistych ciał niebieskich. Najciekawszą, moim zdaniem, pracą okazał się kwiat-kobieta, przywołujący niewątpliwie skojarzenie z Różą Małego Księcia.




środa, 3 lipca 2019

Farbowany kot

Odrobina barwnika sprawiła, że jeszcze trudniej na pierwszy rzut oka zdefiniować materiał wyjściowy. W drugiej fazie eksperymentu postawiłam na przypadkowy kolor odległy od naturalnego namaszczenia. Żaden kot nie ucierpiał, ale moja prawa noga już tak. W zaaferowaniu twórczym nie zauważyłam, że pojemnik z farbą się przewrócił i jedna stopa wygląda teraz jak przeszczepiona od kosmity. Uważam jednak, że kolczyki warte były poświęcenia. Do zabawy w kolory pewnie jeszcze wrócę po wyczesaniu odpowiedniej ilości futra. Zamierzam również przetestować właściwości dekoracyjne świnek morskich, ale to dopiero po spotkaniu z Zosią.



wtorek, 2 lipca 2019

Biżuteria z kota

Zanim posypie się grad krytycznych komentarzy, spieszę z wyjaśnieniem, że żadne zwierzę w procesie produkcji nie ucierpiało. Wprost przeciwnie, intensywne głaskanie, którego celem było pozyskanie surowca, wywoływało kocią aprobatę, wyrażającą się głośnym mruczeniem. Ostatnia fala upałów sprawiła, że wszystkie powierzchnie płaskie w domu pokrywają dywany z kociej sierści. Podobieństwo do wełny czesankowej kusiło do przeprowadzenia eksperymentu. 


Produkt finalny recyklingowego filcowania na mokro niewiele różni się od wyrobów z prawdziwej wełny czesankowej. Bez podpisu zapewne trudno byłoby się domyślić, chociaż alergicy po pierwszej serii kichania odkryliby podstęp. Kocia sierść jest nieco sztywniejsza od czesanki, ale kulki toczy się równie łatwo. Estrella, trikolorka, jest bardziej puszysta i zdecydowanie mocniej linieje. Anillo, czarno-biała, wykazuje mniejszą wydajność. Zastanawiam się, jaki efekt można uzyskać z sierści kotów długowłosych, ale nie posiadam żadnego w zasięgu wzroku. Mam za to jeszcze jeden pomysł, którego realizacją z pewnością pochwalę się w następnym poście. Nasuwa się tylko pytanie, czy jakiś śmiałek odważyłby się nosić taką biżuterię?


czwartek, 6 czerwca 2019

Cosmopoly

Moja głowa przypomina szpital położniczy. Przez całą dobę nowe pomysły wrzaskiem oznajmiają swoje narodzenie, domagają się bezwzględnej uwagi, karmienia, pielęgnacji, poświęcenia dla nich każdej chwili. Życie z wyobraźnią w rozmiarze XXXL nie jest łatwe. Wystarczy mglisty obraz lub wyszeptane słowo, aby inspiracja zaczęła drążyć tunel wśród szarych komórek, żywiąc się wiedzą i doświadczeniem ukrytymi w fałdach mózgu, popijając abstrakcją, groteską i ekstrawagancją... Myśl nieuczesana rozwija się gdzieś poza moją świadomością. Odkrywam ją, kiedy już w głowie się nie mieści. Rozrywa czaszkę i pożera każdą napotkaną sekundę. Mikroskopijne ziarenko przeistacza się w potwora. Tak właśnie powstała Cosmopoly, gra planszowa o charakterze rozrywkowym i edukacyjnym. Monstrum skradło tydzień mojego życia, ale chyba było warto. Podczas oficjalnej premiery w dniu 5 czerwca projekt zaskoczył wszystkich.




Cosmopoly zaprasza w podróż dookoła świata. Do wyboru są trzy osie narracji: wycieczka dla turystów, wyprawa dla podróżników albo konfrontacja na trasie turysty i podróżnika. O ruchu po białych polach decyduje rzut kostką. Sytuacja zmienia się, kiedy gracz trafi na pole oznaczone flagą danego kraju. Czekają tam zagadki, problemy i szanse. W każdym kraju pojawiają się rozmaite zagrożenia, zróżnicowane dla turysty i podróżnika: naturalne – powiązane z siłami przyrody: klęski żywiołowe (powodzie, huragany, śnieżyce), trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tsunami; polityczne – związane z walką o władzę: wojny, konflikty lokalne wewnętrzne, konflikty graniczne, zamachy stanu, przewroty polityczne, akty terrorystyczne; religijne – konflikty o podłożu religijnym, zwłaszcza na obszarach z mniejszościami religijnymi; ekonomiczne – strajki generalne, strajki służb publicznych, komunikacji; społeczne – manifestacje; kryminalne – zabójstwa, rozboje, kradzieże; chorobowe – przenoszone przez owady, obecne w wodzie, na warzywach i owocach, innej żywności; uszkodzenia ciała – ukąszenia, pogryzienia. Gracz losuje kartę z pytaniem z wiedzy ogólnej na temat danego państwa. Jeśli nie zna odpowiedzi, traci kolejkę. Jeśli odpowie poprawnie, losuje kartę szansy, która (często humorystycznie) podpowiada różne rozwiązania i wskazuje dalszy ruch – do przodu lub do tytułu. Wygrywa oczywiście ten, kto pierwszy pokona całą trasę.

Gra istnieje wyłącznie w jednym egzemplarzu. Obejmuje 30 państw, różne kontynenty, odmienne przygody. Pudełko oznaczone literką "T" kryje w sobie karty problemów, karty pytań oraz karty szans dla turysty. Analogicznymi kartami w wersji dla podróżnika wypełnione jest pudełko z literką "P". Gracz porusza się zgodnie z ruchem wskazówek zegara po planszy z polami naniesionymi na polityczną mapę świata. Za wyjątkiem kostki, każdy element jest rękodziełem. To właśnie te wycinanki i wyklejanki okazały się największym czasopożeraczem.

Autorem projektu logo jest Marcin Czeczótko.


środa, 24 kwietnia 2019

Prawie jak van Gogh

- Tatusiu! Tatusiu! Chodźmy tam! Będziemy malować obrazy - podekscytowana pociągnęłam Tatę za rękę.


Ku mojemu zaskoczeniu Tato nie zaprotestował. Wydawał się być równie znużony pobytem w mrowisku jak ja. Tłum wędrujący po kondygnacjach Muzeum Vincenta van Gogha w Amsterdamie w połączeniu z fatalną akustyką gmachu, przekładającą się na uciążliwą kakofonię, nie sprzyjał kontemplacji dzieł sztuki. I wtedy zobaczyłam plakat zapraszający do udziału w warsztatach plastycznych dla dzieci. Na sali edukacyjnej panowała kojąca cisza i skupienie. Nikt nie zakwestionował wieku mojego wewnętrznego dziecka. Wprost przeciwnie. Dostałam gustowny fartuszek i akwarele. Prowadzący namawiał nawet mojego Tatę do przyłączenia się do zabawy. Malowanie sielskich pejzaży wykraczało jednak poza skalę czynności, jakim może poddawać się Bardzo Poważny Człowiek. Tato strategicznie salwował się ucieczką. A ja zanurzyłam pędzel w farbkach i po swojemu zrekompensowałam sobie zakaz robienia zdjęć muzealnej ekspozycji. Mogę się teraz chwalić, że, pomimo czujności strażników, wyniosłam z amsterdamskiego muzeum dwa największe arcydzieła.



niedziela, 20 stycznia 2019

Kultura i Subkultura. Część 16

Naszą cechą narodową jest narzekanie. Większość zmian utrudnia życie i uruchamia uciążliwy proces adaptacji. Szczególnie przykre wydaje się odgórne odbieranie przywilejów i ograniczanie jednostkom poczucia komfortu w sferze konsumenckiej. Dodatkowy chaos związany z nieregularnym obowiązywaniem zakazów czyni grunt pod nogami jeszcze bardziej grząskim. Zgodnie z zasadą "kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera", raz zdefiniowane prawo handlowe powinno być stałe i czytelne. Maruderów nowe przepisy powinny ucieszyć. W tym roku mogą o wiele częściej utyskiwać na zamknięte sklepy, a pod koniec miesiąca pozrzędzić, że świętość niedzieli została zbrukana przez komercję.



niedziela, 6 stycznia 2019

Trzej Królowie

Trzej Mędrcy uznawani są za świętych w katolicyzmie, prawosławiu oraz w starożytnych Kościołach Wschodu. W katedrze Świętego Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii przechowywane są ich relikwie. W 1164 r. arcybiskup koloński Rainald z Dassel, kierujący kancelarią cesarza Fryderyka Barbarossy, przywiózł je z podbitego Mediolanu jako wojenną zdobycz. Relikwiarz Trzech Króli, dzieło Mikołaja z Verdun, powstał około 1181–1230 roku. Niemieckie miasto od XII wieku stało się jednym z najważniejszych miejscem pielgrzymek chrześcijańskiej Europy, ustępując jedynie Jerozolimie, Rzymowi, Santiago de Compostela i Akwizgranowi. Relikwie Trzech Króli umocniły pozycję cesarza. W kontekście średniowiecznych sporów o inwestyturę, świeccy władcy uzasadniali posiadanie ważnych relikwii jako dany przez Boga dowód na „prawowitość” ich władzy, która nie potrzebowała tym samym papieskiego błogosławieństwa. 

Liturgiczną celebracją złożenia hołdu magów pogańskich Jezusowi w Kościele katolickim jest uroczystość Objawienia Pańskiego obchodzona 6 stycznia. W Cerkwi prawosławnej Objawienie Pańskie świętuje się jako Epifanię lub święto Jordanu. W oryginalnej wersji łacińskiej litery "C+M+B", pisane na drzwiach kredą poświęconą podczas uroczystości Święta Trzech Króli, uważane w tradycji ludowej za początkowe litery imion legendarnych darczyńców, w istocie są formą błogosławieństwa: "Christus mansionem benedicat", co oznacza: "Niech Chrystus błogosławi ten dom". Opis pokłonu Mędrców znajduje się wyłącznie w Ewangelii Mateusza (Mt 2,1-12). Biblia nie wymienia ich imion ani liczby. Przypowieść wspomina o trzech darach, jakie Jezusowi przynieśli cudzoziemcy: mirze, kadzidle i złocie. Właśnie na tej podstawie przyjęto, że wędrowców ze Wschodu przybyło trzech. W zachodnim chrześcijaństwie, według średniowiecznej tradycji, popularnie nazywani są oni: Kacper, Melchior i Baltazar. Kacper, imię pochodzenia perskiego (pers. Gathaspar), definiuje stróża skarbca lub osobę dbającą o swoją cześć. Melchior wywodzi się od hebrajskiego słowa melech, które określa władcę. Imię Baltazar pochodzi od greckiego pojęcia basileus i także oznacza króla.



Do wykonania korpusów tajemniczych wschodnich astrologów użyłam opakowań po jogurtach pitnych. Do zrobienia głów wykorzystałam kulki z dezodorantów. Całość obszyłam resztkami rozmaitych tkanin, tasiemkami, lamówkami i frędzlami. Na fotografii zupełnie nie widać twarzy ciemnoskórego maga, ale w rzeczywistości jego oczy i nos są również wyraźnie narysowane.


poniedziałek, 24 grudnia 2018

Kultura i Subkultura. Część 15

Kilka razy w ciągu roku ludzie sobie przypominają o miłości. A co w tym temacie ma do powiedzenia kocia psychologia?



sobota, 22 grudnia 2018

Martwa papuga

Za każdym razem, kiedy obiecuję mojej Bratanicy zwierzątko, ona zadaje pytanie: "A czy ono będzie żywe?" Niezmiennie odpowiadam: "Przecież martwego bym Ci nie dała". A w mojej pamięci przewija się wtedy jeden z moich ulubionych w czasach szkolnych dialogów - skecz o martwej papudze z Latającego Cyrku Monty Pythona. W tłumaczeniu Tomasza Beksińskiego absurdalna rozmowa angielskich komików brzmi następująco:


Wnętrze sklepu ze zwierzętami. Do środka wchodzi Pan Pralinka. Niesie klatkę z martwą papugą w środku.
Podchodzi do lady, za którą usiłuje się schować Sprzedawca.

P: Dzień dobry, przyszedłem z reklamacją...Halo! Proszę pani!
S: Co to ma znaczyć, "proszę pani"?
P: Przepraszam, mam katar. Przyszedłem z reklamacją.
S: Przykro mi, ale teraz mam przerwę obiadową.
P: To mnie nie interesuje, kolego. Chcę zareklamować tę oto papugę, którą kupiłem w tym oto sklepiku niecałe pół godziny temu.
S: O tak, Norweska Błękitna. Coś z nią nie tak?
P: Zaraz panu powiem, co z nią nie tak. Jest martwa, ot co z nią nie tak.
S: Wcale nie, ona drzemie, niech pan spojrzy!
P: Słuchaj no, kolego, umiem odróżnić martwą papugę od żywej. Ta jest martwa.
S: Ależ skąd, proszę pana! Ona tylko drzemie.
P: Drzemie?
S: Właśnie. Niezwykłe ptaki te Norweskie Błękitne. Piękne pióra, no nie? 
P: Upierzenie nie wchodzi tu w grę. Ta papuga jest martwa jak kamień.
S: Wcale nie, ona po prostu drzemie.
P: Dobrze. Skoro drzemie, obudzę ją. (wrzeszczy do klatki) Hej, Polly!!! Mam dla ciebie smakowite śniadanko, tylko się zbudź, Polly!!!
S (trącając klatkę): O poruszyła się!
P: Wcale nie. To pan pchnął klatkę.
S: Nic takiego nie zrobiłem!
P: Zrobił pan. (wyjmuje papugę z klatki i wrzeszczy do niej) Hej, Polly!!! Polly!!! (wali papugą o ladę) Papużko Polly, przebudź się! Polly!!! (rzuca papugę w powietrze i czeka, aż spadnie na podłogę) Oto, co nazywam martwą papugą.
S: Nie jest martwa, tylko ogłuszona.
P: Słuchaj no, kolego, mam już dość tej komedii. Ta papuga bezwarunkowo nie żyje. A gdy kupowałem ją niecałe pół godziny temu, zapewniał mnie pan, że jej totalny brak ruchu spowodowany jest zmęczeniem po długim i wyczerpującym skrzeczeniu!
S: Przypuszczalnie usycha z tęsknoty za fiordami.
P: Usycha z tęsknoty za fiordami? Co pan mi tu wciska? Dlaczego leży nieruchomo na plecach, odkąd przyniosłem ją do domu?
S: Norweskie Błękitne lubią kimać leżąc na plecach. Przepiękny ptak, jakie śliczne upierzenie...
P: Pozwoliłem sobie dokładnie obejrzeć tę papugę i stwierdziłem, że początkowo siedziała na grzędzie tylko dlatego, że była do niej przybita !
S: No jasne, że była przybita! Inaczej powyrywałaby pręty i fru!
P: Słuchaj no koleś... (podnosi papugę z podłogi) Ta papuga nie zrobiłaby żadnego "fru" nawet, gdybym przepuścił przez nią 4 tysiące woltów! Ona śpi cholernym snem wieczystym!
S: Wcale nie. Usycha z tęsknoty.
P: Nie usycha, ale już uschła! Tej papugi już nie ma! Przestała istnieć! Odeszła na spotkanie ze swoim stwórcą! To zdechła papuga! Sztywniak! Opuściło ją życie, teraz spoczywa w spokoju! Gdyby nie przybił jej pan do grzędy, nie wąchałaby kwiatków od spodu! Strzeliła w kalendarz i śpiewa teraz w anielskim chórze! To jest ex-papuga!
S: W takim razie wymienię ją panu.
P: W tym kraju trzeba się nagadać do utraty tchu, żeby cię wysłuchano.
S: Przykro mi, ale papugi się skończyły.
P: Rozumiem. wszystko jasne.
S: Ale mam ślimaka.
P: Czy on gada?
S: Raczej nie.
P: Zamienił stryjek siekierkę na kijek.
S: Niech więc wybierze się pan do Bolton, do mojego brata, on prowadzi tam sklep ze zwierzętami i wymieni panu tę papugę. 
(podaje wizytówkę sklepu, Pralinka wychodzi)



Oczywiście, Julia nie dostanie ode mnie martwej papugi. W srebrnej klatce z papierowej wikliny drzemie sobie rajski ptak. Musiałam go przymocować drucikiem do drążka, bo przecież inaczej powyrywałby pręty i odleciał fruuuuuuu!!!




piątek, 21 grudnia 2018

Samiczka i samczyk

Czasami udaje mi się uchwycić dzikiego ptaka na fotografii. Zastanawiam się wtedy, czy spotkałam samicę czy może samca. Zazwyczaj moje pytanie o relacje męsko-damskie w świecie ornitologicznym pozostaje zawieszone w próżni retorycznej. Pojedynczy egzemplarz bez punktu odniesienia dostarcza zbyt mało danych. Często samice i samce w ocenie laika nie różnią się od siebie niczym szczególnym. Jedynie w przypadku, gdy u danego gatunku występuje dymorfizm płciowy, płeć staje się łatwa do ustalenia: samiec jest z reguły większy, barwniej upierzony i może posiadać korale, grzebienie, ostrogi czy inne ozdoby. Różnice w upierzeniu nasilają się w okresie godowym, a samce dodatkowo zdradzają się uwodzicielskim wokalem. Dekoracyjny charakter wyglądu osobnika i jego artystyczne umiejętności znajdują uzasadnienie w konieczności rywalizacji o partnera.

U moich filcowych ptaszków płeć rozpoznacie bez problemu. Samiczka jest mniejsza i ma jaśniejsze "piórka". Na zdjęciach tego nie widać, ale charakteryzuje się również o wiele większą płochliwością. Wystarczy lekki podmuch wiatru, aby zaczęła nerwowo kręcić się po klatce.




wtorek, 11 grudnia 2018

Pączki

W moich ostatnich pracach niewątpliwie przewija się tęsknota za wiosną. Bardzo źle znoszę trujące krakowskie powietrze, więc wyjścia z domu ograniczam do tych obowiązkowych. Drzewko na biżuterię wyplotłam z malowanej kawą papierowej wikliny według schematu opracowanego kilka lat temu. Na szczycie umieściłam wyścielone filcem gniazdko na pierścionki. Innowacją są wykończenia. Zastanawiałam się na różnymi rodzajami listków, ale odrzucałam kolejne przymiarki jako zbyt przesadne. Stojak nie może przecież przyćmić wieszanych na nim przedmiotów. Zdecydowałam się na pączki ze szklanych koralików mocowanych na gwoździkach jubilerskich. Takie rozwiązanie pozwoliło dodatkowo wzmocnić małe gałązki, pełniące rolę haczyków.




poniedziałek, 10 grudnia 2018

Srebrna klatka

Według sennika klatka z kolorowym śpiewającym ptakiem to znak, że śniący człowiek jest szczęśliwy i zadowolony ze swojej obecnej sytuacji. Mam nadzieję, że symbolika obowiązuje również w czasie snu na jawie. Dla Beatiksa wyplotłam nieco inny model okrągłej klatki z papierowej wikliny i pomalowałam na srebrno.