Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nagroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nagroda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 grudnia 2018

Pod podszewką

Śmieją się gwiazd blade twarze,
Księżyc płynie po pościeli.
Otula mnie senność marzeń
Zwiewną mgiełką w śnieżnej bieli.

W szafie wisi druga skóra.
Ciemny kolor, inny fason.
Granat pasuje do biura,
W pracy będę damą z klasą.

Po południu fiolet nęci
koronkami i żorżetą.
Do tańca przywraca chęci,
Czyni mnie czułą kobietą.

W czerni drzemią tajemnice.
Na poezji podwieczorku
Z falban długą mam spódnicę,
Stary kot śpi na wisiorku.

Zew przygody stroi nuty.
Biorę plecak, ruszam w góry.
Kurtka khaki, ciężkie buty,
Wtapiam się w dzikość natury.

Moja szafa tętni życiem,
Wiatr w podszewce style zmienia,
Zdradza, za czym tęsknię skrycie,
Miesza przyszłość i wspomnienia.




Tekst nagrodzony w konkursie Wydawnictwa Marginesy.


czwartek, 24 maja 2018

Procesja Lajkonika

W oktawę Bożego Ciała
słychać śmiech i dzwonków hałas,
Kiedy na czele orszaku
Wędruje konik przez Kraków.

Na historii kartach śmiali
Flisacy się zapisali,
Co stawili opór wrogom,
Przed mordami i pożogą
Lud krakowski uchronili.

W hołdzie przodkom, od tej chwili,
Na Zwierzyńcu w dzień świąteczny
Tłum gromadzi się bajeczny
W legendarnym korowodzie.

(A na jeźdźca czarnej brodzie
Uśmiech losu zawieszony.)

Gołąb zrywa się spłoszony,
Gdy go pochód włóczków mija.
Brać Mlaskotów rytm wybija
Na bębenkach, skrzypcach, basach.

Lajkonik po mieście hasa,
Rozdaje szczęście buławą,
Raz na lewo, raz na prawo.

W tatarskie szaty odziany,
ze sztandarem rusza w tany.
Niski pokłon ksieni składa.
Do kramarek się zakrada,
I od każdej zbiera haracz.
Biegnie za nim dzieci chmara.

Garść cukierków sypnie konik
I już nikt go nie dogoni,
Gdy pospiesznie dalej zmierza, 
Tam, gdzie ratuszowa wieża
I gdzie puchar wina czeka
Na pół konia, pół człowieka.





Tekst został doceniony w konkursie "Wiersze ze Zwierzyńcem w tle". Na autorską prezentację zapraszam serdecznie podczas wieczoru poezji "Ubieranie Lajkonika", który odbędzie się 8 czerwca 2018 r. o godzinie 17:30 w Filii 26 Biblioteki Kraków, przy ul. Komorowskiego 11, przecznica z ul. Kościuszki.


środa, 23 maja 2018

Rudawy kosmyk Wisły

woda ma rozpuszczone włosy
myśli że wciąż jest młodą dziewczyną
ale każda kropla drąży zmarszczki
na osi przemijania

kiedyś
niesfornym kosmykiem muskała żyzną glebę
w królewskich ogrodach 
Henryk dla Anny krotofile stroił

a potem władcy betonu
zakopali żywcem kwiaty i zioła 
pod bezkształtnymi bryłami nowoczesności

kiedyś
obmywała stopy zakonnicom
gdy mełły ziarno modlitwy
i piekły chleb wiary

a potem inżynierowie
skazali młyn na śmierć głodową
żelbetową klamrą spięli niesforny kosmyk

tylko mniszki trwają na brzegu
wsłuchują się w serce Dzwonu Topielców
zaplątanego w wody włosach rozpuszczonych





Tekst został doceniony w konkursie "Wiersze ze Zwierzyńcem w tle". Na autorską prezentację zapraszam serdecznie podczas wieczoru poezji "Ubieranie Lajkonika", który odbędzie się 8 czerwca 2018 r. o godzinie 17:30 w Filii 26 Biblioteki Kraków, przy ul. Komorowskiego 11, przecznica z ul. Kościuszki.


środa, 9 maja 2018

Urodzinowy konkurs poetycki

Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego świętują porcelanową rocznicę. Od dwudziestu lat odkrywają niezwykłe miejsca i podczas dwóch majowych weekendów otwierają podwoje zapomnianych zabytków, często tych niedostępnych dla turystów. Spacery po szlakach historii oraz rozmowy z gospodarzami obiektów pozwalają spojrzeć na naszą schedę z zupełnie innej perspektywy. Z okazji jubileuszu ogłoszono konkurs poetycki. Zadaniem uczestników było napisanie krótkich rymowanych życzeń urodzinowych. Werdykt jurorów uruchomił kumulację emocji. Szok, niedowierzanie, wzruszenie, radość, euforia. Okazało się, że zajęłam pierwsze miejsce. To już drugie podium literackie w tym roku. Przeznaczenia nie oszukam. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powinnam zostać Słynną Poetką.

W dniu urodzin pokłon składam
Waszej pracy w dwóch dekadach!
Sto lat życzę pasjonatom,
Którzy wiedzą swą bogatą
Chcą się dzielić! Tuż za progiem
Skarby leżą sercu drogie...
Zachwyćmy się wszyscy razem
Małopolskim krajobrazem,
Gdzie dziedzictwa piękne bryły
Dzięki Wam się odsłoniły!


sobota, 21 kwietnia 2018

Honorowy Konsulat Szwecji

Od kilku tygodni w Krakowie działa Honorowy Konsulat Szwecji. Zostałam zaproszona na jego inaugurację jako laureat konkursu fotograficznego, a rozdanie nagród znalazło się wśród punktów programu ceremonii. Najważniejszą częścią wydarzenia było jednak powołanie Lidii Wiszniewskiej na stanowisko Konsula Honorowego i przecięcie niebiesko-żółtej wstęgi, symbolizującej szwedzką flagę. Uroczystego otwarcia dokonał Stefan Gullgren, Ambasador Szwecji w Polsce.

Ze Stefanem Gullgrenem

Stefan Gullgren                                                                                               Lidia Wiszniewska

Lidia Wiszniewska wywarła niesamowite wrażenie na zgromadzonych. Skradła wszystkie serca swoim ogromnym poczuciem humoru i dystansem do samej siebie. Przygotowała występ artystyczny, w czasie którego w kabaretowym stylu zaprezentowała piosenkę o swoich marzeniach pełnienia funkcji konsula. Placówka mieści się w Hotelu Radisson Blu przy ul. Straszewskiego 17 i chociaż nie przypomina typowej instytucji wypełnionej urzędnikami, obywatele szwedzcy mogą tam liczyć na profesjonalną pomoc i pozyskać, na przykład, paszport tymczasowy.



niedziela, 15 kwietnia 2018

Biblioteka w stylu... irlandzkim

Bibliotekę Główną Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie odwiedzam regularnie. W swoich zasobach mają niemal wszystkie książki, które do studenckiego szczęścia są mi potrzebne. Podczas jednej z wymian przysługującego mi sześciopaku zauważyłam afisz. Obok zapowiedzi imprezy imprezy naukowo-kulturalnej znajdowała się na nim informacja o konkursie literackim. Napisałam wiersz i wysłałam. Kilka dni później dostałam lakoniczny list z zaproszeniem na oficjalne rozpoczęcie wydarzenia (podczas którego miało nastąpić ogłoszenie zwycięzców) i dopiskiem "życzymy powodzenia". Nie spodziewałam się, że wygram. Serce próbowało wyskoczyć z klatki piersiowej, kiedy zobaczyłam swoje nazwisko. Szok i niedowierzanie.


Aula Główna wypełniła się celtyckimi dźwiękami. Dziewczyny z Zespołu Tańca COMHLAN zaprezentowały się w pięknych układach choreograficznych. Największe owacje towarzyszyły pokazom stepowania. Inauguracyjne przemowy wygłosili Dyrektor Biblioteki Głównej dr Stanisław Skórka oraz Prorektor ds. Nauki prof. Mariusz Wołos. O relacjach polsko-irlandzkich opowiedział Konsul Ambasady Irlandii James Kilcourse. Dla mnie najbardziej emocjonującym momentem było oczywiście wręczenie nagród. Z bogatego programu trwającej cztery dni imprezy niewiele mogłam uszczknąć z racji własnych ograniczeń czasowych, ale udało nam się z Martą posłuchać interesującego wykładu o świecie starożytnych Celtów.

          James Kilcourse                                                                             Stanisław Skórka, Karina Olesiak, Mariusz Wołos



środa, 11 kwietnia 2018

Wyspa

po moich snach stąpa niepokój
słyszę krzyk w nieznanym języku
sierpem księżyca tnie powietrze

                            zaklęcie pachnie oceanem


nagle trzy listki koniczyny
budzą się w kartach starej księgi
otrzepują wspomnienia z kurzu

                            zmieniają lęk w kojącą zieleń


biegnę przez ciernistą mgłę pytań
wśród ziemskich słów błądzą anioły
strącają nut kropelki z harfy

                            otulają mnie bielą skrzydeł


na płótnie nieba haftowane 
gwiazd cekinami zaproszenie 
Lepreuchan wręcza mi z uśmiechem

                           skubie pomarańczową brodę


po drugiej stronie Europy
wyspa w sukni trójkolorowej
wznosi kufel w geście toastu

                           rozlewa gorzki blask poranka





Za powyższy wiersz przyznano mi I miejsce w konkursie literackim "Qui scribit bis legit VII - Moja Irlandia". Organizatorem konkursu była Biblioteka Główna Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.


sobota, 17 marca 2018

Dyskretek

Podobno krasnale nie istnieją. Polemizowałabym. Jak można inaczej wyjaśnić tajemnicze znikanie rzeczy i równie niezwykłe ich pojawianie się w innym zakątku domu, jeśli nie obecnością tych psotnych istot? Spryciarze są tak sprytni, że często podrzucają schowany przedmiot w to samo miejsce, w którym szukałam go kilka minut wcześniej. Owszem, mogłabym zrzucić winę na koty, ale również w przedkocich czasach fenomen znikania i pojawia się występował z analogiczną częstotliwością. Przyzwyczaiłam się do obecności figlarnych skrzatów i właściwie większym zaskoczeniem okazuje się sytuacja, w której poszukiwany element leży na wierzchu, niż zakrojona na szeroką skalę akcja ratunkowa, do której angażować muszę psy gończe, uruchamiać wykrywacz metalu i wzywać śmigłowce albo przynajmniej wykonać telefon do przyjaciela z zapytaniem, z jaką torebką lub w jakiej kurtce widziana byłam ostatnio. Najczęściej w niebycie rozpływają się klucze i dokumenty, ale zdarza się, że nagle wyparuje coś w większym rozmiarze, jak choćby pistolet do kleju. Po pewnym czasie wszystko wraca do stanu pierwotnego. Jedynie zawartość kubka kawy zawsze ulatnia się bezpowrotnie.




Dyskretek wywodzi się z innej rodziny. Jego zadaniem jest pilnowanie drobiazgów przed zawieruszeniem. Urodził się w ubiegłym roku, ale musiał przezimować w szafie z ufokami. Nie mam warunków do lakierowania prac w domu. Kilka słonecznych dni pozwoliło wykończyć pracę w ogrodzie. Kolor w założeniu miał być nieco inny, ale znów moje postrzeganie barw rozminęło się z wersją producenta barwników. Na buteleczce napisali: szmaragdowy. Dowcipnisie. Wiklinowy krasnoludek suszy się teraz i szykuje do podróży. Nieśmiały jest i wciąż się zamartwia, czy w nowym domu go polubią?




piątek, 15 grudnia 2017

Pielgrzym

dwie intencje
te najbliższe
co dały życie
spakowałam do plecaka bez muszli
wsunęłam pomiędzy mapę a parę skarpet
przykryłam bluzą z miękkiego polaru

nie ważyły nic

w Kantabrii zgubiłam strach
wśród aniołów bez skrzydeł
w Asturii zabrakło mi pokory
w zachwycie nad melodią oceanu
w Galicji zapomniałam o zmęczonych stopach
otulona snem w klasztornej celi

milion kroków później
dwie intencje
te najbliższe
co dały życie
położyłam obok ciała bez głowy
co płynęło łodzią bez wioseł

dym kadzidła
pośrednik niebieski
daremnie próbował je podnieść

były zbyt ciężkie







Wiersz został wyróżniony przez jurorski duet w składzie Jerzy Kaśków i Stina Novakowska w II Edycji Ogólnopolskiego Konkursu "Metafizyczny tekst poetycki".*


* Wyróżnienie jest dla mnie szczególnie cenne, bo, po pierwsze, w tekście tym zdeponowałam bardzo osobiste emocje i wspomnienia. 
Po drugie, liczne metafory i odniesienia do mało znanych tradycji i legend związanych z Camino de Santiago oraz ze świętym Jakubem, mogą sprawiać czytelnikowi trudności interpretacyjne, na przykład: 
Gruzini w XI wieku zbudowali w Jerozolimie, w miejscu dawnego sanktuarium św. Menasa, kościół ku czci św. Jakuba. W XII wieku kościół ten przejęli Ormianie. W 1165 roku pielgrzym Jan z Würzburga pisał: 
Niedaleko stąd, po przejściu na inną przestrzeń płaską, znajduje się wielki kościół zbudowany na cześć św. Jakuba, gdzie mieszkają mnisi ormiańscy i mają tam wielki szpital, aby w nim gromadzić ubogich ze swego narodu. Tam wielkim szacunkiem jest otoczona głowa tegoż świętego apostoła Jakuba. Został on bowiem ścięty przez Heroda, a ciało jego włożyli uczniowie na statek w Joppie i zawieźli do Galicji, natomiast głowa pozostała w Palestynie. Ta właśnie głowa aż do dziś jest pokazywana przebywającym pielgrzymom w tymże kościele. 
Źródło: H. Vincent, F.M. Abel, Jérusalem, Recherches de Topographie, d'Archeologie et d'Histoire, 2, Paris 1922, s. 516-528. 
Po trzecie, w tym samym konkursie została wyróżniona również moja uczennica. Zgłoszenie mojego wiersza miało wymiar motywacyjny, aby zachęcić młodzież do napisania własnych tekstów.


czwartek, 30 listopada 2017

Fioletowy anioł

Na zewnątrz wysypało się białe paskudztwo, zmieniając się w konfrontacji z gruntem w śliską i brudną breję. Zima w mieście całkowicie pozbawiona jest sensu. Malowanie się podkówki na mojej twarzy przerwał dzwonek domofonu. Do drzwi nieśmiało zapukał anioł. Ściślej mówiąc, anielica. Niezwykła, bo fioletowa. Coś niesamowitego! I od razu zrobiło mi się na sercu ciepło, sucho i przyjemnie. Sprawcą mojego nagłego rozpromienienia się była Bożenka.


Anioł jest po prostu piękny. Zwróćcie uwagę na detale. Nie mogę wyjść z podziwu dla precyzji wykonania tych maleńkich frywolitkowych kwiatuszków. A fryzurka pierwsza klasa. W jaki sposób takie cudeńko trafiło w moje łapki? Czysta matematyka i magiczna liczba "sześćdziesiąt siedem". Dziękuję, Bożenko, rewelacyjny prezent. Jestem nim po prostu oczarowana...

PS: W przesyłce była jeszcze czekolada, ale zapewne domyślacie się, że czekoladowy potwór od razu się nią skutecznie zaopiekował.


sobota, 9 lipca 2016

Duplikat

Rzadko próbuję odtworzyć identyczną pracę. Zmusiły mnie czyjeś lepkie ręce, ale muszę powstrzymać się od komentarza, bo z pewnością byłby niecenzuralny. Nienawidzę złodziejstwa. Mam nadzieję, że kopia trafi już do właściwej osoby. 



czwartek, 5 listopada 2015

Podarunki

Najpiękniejszym prezentem, jaki w życiu można dostać, jest miłość. Ta najszlachetniejsza ma cztery łapki oraz puszyste futerko. Szukamy dobrych ludzi, którzy chcieliby przygarnąć małą, śliczną dziewczynkę. Została znaleziona pod blokiem, wygłodzona i wystraszona. Nikt nie odpowiedział na rozwieszone w całej okolicy ogłoszenia. Prawdopodobnie ktoś wyrzucił ją z samochodu. Teraz nabrała już sadełka i odzyskała ufność do dwunożnych istot, ale nie może dłużej zostać w domu tymczasowym z powodu alergii dziecka na sierść. Ta ostatnia niedogodność sprawiła, że nazwano kotkę Kłopotem. Poza tym jest rozkoszna, uwielbia pieszczoty, korzysta z kuwety i namiętnie poluje na muchy przebudzone listopadowym słońcem. Czy ktoś chciałby przygarnąć tę półroczną panienkę? Ja, niestety, nie mogę, ponieważ mój kot osobisty ogłasza strajk głodowy, kiedy konkurencja pojawia się w jego prywatnej przestrzeni...


Piękne podarunki wygrałam w konkursach organizowanych przez blogowe koleżanki. Marzenka doskonale wie, że kocham wszystko, co jest kocie i/lub fioletowe. Wyszydełkowała dla mnie kolczyki i naszyjnik. Na kapelusiku i karteczce również pojawił się koci motyw. Majalena osobiście dostarczyła nagrody, więc w końcu mogłam skonfrontować moje wyobrażenia z rzeczywistością. Mam nadzieję, że będzie częściej przylatywać do Krakowa, gdyż nadajemy na tych samych falach. Dostałam od niej kolczyki, wisiorki, broszkę, serducho wypełnione przydasiami i samoznikającą czekoladę (była pyszna). Dziękuję za cudne prezenty.


I ostatni temat w wątku podarunkowym. Czas na podsumowanie mojego candy. W zabawie wzięło udział siedem osób. Jeden komentarz się zdublował, bo mam włączoną moderację i nie kontroluję powiadomień na bieżąco. Poprosiłam przypadkową "sierotkę" o wybranie cyferki z przedziału 1-7, a ona wskazała na trójkę... Dziwny zbieg okoliczności. Do tej osoby trafi nagroda główna. 

Pewnie uważacie, że jedna nagroda to mało? Odnoszę podobne wrażenie. Zatem każda osoba, która się zgłosiła, dostanie ode mnie upominek. Proszę jednak o cierpliwość, bo żyjemy z czasem w separacji. Dodatkowe podarunki przygotowywać będę w chronologicznej kolejności komentarzy, tylko trójeczka wyjdzie przed szereg. Proszę wszystkie uczestniczki o kontakt mailowy celem dogrania szczegółów. Dziękuję Wam za udział w zabawie.


czwartek, 20 sierpnia 2015

Podarunki od Ali

Są takie wirtualne światy, do których zaglądam niemal codziennie, chociaż zazwyczaj kręcę się tam bezszelestnie i nie pozostawiam śladów. Do takich bardzo magnetycznych miejsc należy dom z mozaikami. W trzecią rocznicę istnienia bloga Ala obsypała swoich podglądaczy upominkami. Szczególnie zachwycił mnie urokliwy naszyjnik koralikowo-makramowy i z pewnością będzie mi towarzyszył w wyjątkowych wydarzeniach. Ala, dziękuję za przepiękne prezenty.



sobota, 1 sierpnia 2015

Sówka

- Co z tego będzie? - zapytała kolejka do lekarza.
- Sowa - odpowiedziałam, rozkładając na kolanie przygotowane wcześniej elementy.
- Za moich czasów nie wycinało się dziur w spodniach i nie naszywało się dziwnych rzeczy - zgorszył się starszy pan.
- To nie są spodnie, proszę pana - wyjaśniłam grzecznie. - To jest mój stół do pracy.
Na twarzy staruszka nie wyczytałam zrozumienia.


Szycie, oczywiście, dokończyłam już w nocy, jak na typową sowę przystało. Na wschodzie najbardziej lubią brązy, pomarańcze i zielenie, więc takie barwy przybrał breloczek. I jeszcze małe ostrzeżenie dla jego nowej właścicielki: sówka puszcza bączki o zapachu lawendowym. A na deser mój bardzo stary wierszyk, który tutaj idealnie pasuje do tematu.


Sowy

Powszechnie wiadomo, że sowy
prowadzą tryb życia niezdrowy.
To takie Nocne leśne Marki,
lubiące mroczne zakamarki.
O spaniu w nocy nie ma mowy,
gdyż urządzają wtedy łowy.
W ciemnościach widzą znakomicie
i słyszą serc swych ofiar bicie.
Czatują wykręcając głowę,
cenią też loty patrolowe.
Sprytnie zdobycz w szpony chwytają...
Potem dni całe przesypiają,
więc jeśli rankiem je zaskoczysz,
ujrzysz ich podkrążone oczy.
Choć są gatunkiem bardzo miłym,
tak wiele pięknych dni straciły...



środa, 29 lipca 2015

W krainie szczęśliwości

Szczęścia nie chodzą parami. Wysyłają jedno na zwiady, a kiedy znajdzie ono grunt podatny do wysiewu ziaren radości, wszystkie kumulują się w tym jednym miejscu. Pierwszą kostkę domina przewróciła Micia. Niespodzianka okazała się ogromna, aż zaczęłam się zastanawiać, czy to pudło w ogóle posiada dno. Dwie torebki. Motylkowe drzewko. Przydasiowy pojemniczek ozdobiony wstążkami. Igielnik (szpilnik?). Chusteczki (tutaj do spisku dołączyła szydełkująca Teściowa). Serwetka. Bransoletka z kamieniami z greckiej plaży. Bardzo kocia karteczka. Poczułam bicie serca Marzenki w tym pięknym rękodziele. Naprawdę, nie potrafię znaleźć słów, aby wyrazić moje wzruszenie. Dziękuję. Spójrzcie, jakie wspaniałe prezenty spontanicznie przysłała mi Micia.





Chwilę później do grona uszczęśliwiaczy dołączył Michał Szulc i podarował mi suszarkę do prania. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że to właśnie moja konkursowa odpowiedź została nagrodzona. Kolejną niespodziankę zaanonsowała Ala. Znalazłam się w epicentrum rozpieszczania. Testowaniem szerokości mojego uśmiechu zajęła się też Edytka. Nie wystarczyło jej zaczarowanie ostatniej niedzieli i zaprosiła mnie do siebie. Za kilka dni ruszam bawić się na zachodzie.


poniedziałek, 20 lipca 2015

(O)błędna zabawa - finał

Czy ktoś czeka na wyniki (o)błędnej zabawy? W nietypowym wyzwaniu wzięło udział dziewięć osób. Na pewno każdej z nich należy się złoty medal za odwagę. Fanfary odśpiewa mój asystent, gdyż na moich uszach od dnia mojego poczęcia drzemie wielkie słonisko.


Internetowych głosów uzbierało się jedynie dziesięć. To znacznie ułatwiło mi liczenie. Bardzo przypadło Wam do gustu podejście z poczuciem humoru do metali szlachetnych, zwolenników znalazły także wariacje maskotkowo-czapeczkowe. Zdobywcę tytułu lidera zobaczyć możecie...

----------------> TUTAJ!!!

Gratuluję autorce, a na bocznym pasku mojego bloga otwieram furtkę, przez którą będziecie mogli odwiedzać liderkę przez najbliższe dwa tygodnie.


Moja ulubiona warszawianka, Kasia, świetnie sprawdziła się w roli jurora i mam nadzieję, że pozwoli się wykorzystać w kolejnych edycjach zabawy. Bez wahania wskazała osobę, która otrzyma ode mnie drobny upominek... za rozczulającą pokraczność:

----------------> TUTAJ!!!

Gratuluję i poproszę o maila z danymi do wysyłki, a ja się zabieram za przygotowanie niespodzianki.


Kolejne wyzwanie ogłoszę dopiero po wakacjach, ale już teraz możecie poszukać pomysłów na smaczną zabawę. Tematem będzie motyw jedzenia w rękodziele. Pewnie byłam głodna, kiedy zastanawiałam się nad nową inspiracją.

 


niedziela, 10 maja 2015

Kocia zabawa - finał

Koty są piękne. Zachwycają mnie w równym stopniu żywe sierściuchy i motywy kocie w rękodziele. Nie wiem, niestety, jak naprawdę ma na imię ta czarująca wysowianka, która zgłosiła się do mnie po garść pieszczot. Nazwałam ją Rysią z Wysowej.



Nadeszła pora na podsumowanie mojej kociej zabawy. Spryciarze zapewne przejrzeli już komentarze, podsumowali i wiedzą, która praca najbardziej się spodobała. Wyniki zmieniały się każdego dnia, a różnica głosów była tak niewielka, że sama do końca nie wiedziałam, kto wygra. Matematyka nie jest moją mocną stroną, ale według mojej kalkulacji zdobywcę tytułu najbardziej kociego spośród kocich cudeniek możecie zobaczyć...

---------------->  TUTAJ!!!

Gratuluję autorce kreatywności i wykonania tak pięknej pracy. Przez najbliższe dwa tygodnie mój pasek boczny będzie zdobić furtka do bloga zwyciężczyni.



Wyboru pracy, która otrzyma ode mnie upominek, dokonał Pan Wu. Szczerze mówiąc, powinnam przeprowadzić casting na nowego jurora, gdyż moja cierpliwość została wystawiona na ogromną próbę. Wstępnie faworyzowane były trzy kociaki. Potem wielokrotnie Pan Wu zmieniał zdanie i wybierał coś innego. Ostateczną decyzję, niestety, bez uzasadnienia, poznać możecie...
----------------> TUTAJ!!!

Gratuluję autorce tej pracy i proszę o maila z danymi do wysyłki.



Mam już pomysł na nowe wyzwanie, ale nie ukrywam, że temat będzie wyjątkowo trudny oraz będzie wymagać nabrania dystansu do samego siebie i do własnej twórczości. Zainspirowała mnie Ilonka, ale czy ktokolwiek się odważy wziąć udział w (o)błędnej zabawie, przekonam się w przyszłym miesiącu.

 


środa, 22 kwietnia 2015

Drzewko emausowe

Zdjęcia do niniejszego posta pochodzą z czterech różnych miejsc i wykonane zostały w różnym czasie, ale wszystkie związane są z tą samą opowieścią. W fazie pierwszej skręcałam papierowe rurki, malowałam je kawą i na bazie rolki po ręczniku papierowym wyplatałam drzewko. Ptaszka wymodelowałam z gipsu i okleiłam piórkami. Listki i trawkę zrobiłam z bibuły. Gniazdko powstało ze źdźbeł ozdobnej trawy prawdziwej. Całość zabezpieczyłam bezbarwnym lakierem.




W Poniedziałek Wielkanocny, 6 kwietnia 2015 r., w asyście mojej walecznej rycerskiej świty, Roberta i Izy, drzewko dostarczyłam do Domu Zwierzynieckiego. Nie uznaję takich barbarzyńskich zwyczajów jak Lany Poniedziałek, więc tylko ważny konkurs zorganizowany przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa mógł mnie zmotywować do wyjścia w tym dniu z domu. Rycerze się spisali i nie spadła na mnie ani jedna kropla wody.


Fot. Robert Polański

Druga edycja konkursu przyciągnęła tłumy, więc jury miało ciężki orzech do zgryzienia. Przyznane dodatkowe wyróżnienia przesunęły rozdanie nagród w czasie, a planowane prace remontowe w tym oddziale muzealnym przeniosły nas na Rynek, do Pałacu Krzysztofory. Moim zdaniem, ten ciąg przypadków bardzo korzystnie wpłynął na przebieg konkursu. Nasze prace trafiły do sali wystawowej, gdzie w towarzystwie maszkaronów mogły zaprezentować się szerszej publiczności. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wystawa pokonkursowa odbędzie się również w tym miejscu.









Niekwestionowanym zwycięzcą okazały się quillingowe ptaszki Anny Kowalskiej. Mnie osobiście zachwyciło poczucie humoru Joanny Lempart i zaintrygowało wykorzystanie widelców w pracy Anny Radičević. W kategorii dzieci wszystkich urzekły siostry bliźniaczki, Julia i Emilia Czarneckie, drzewkiem wykonanym z... jedzenia. Komisja wykazała się siłą charakteru i, mimo wielkiej pokusy, nie zjadła tej pracy.




Uroczyste wręczenie nagród odbyło się w Sali Miedzianej w Pałacu Krzysztofory w dniu 12 kwietnia 2015 r. Dla mnie była to szczególnie wzruszająca chwila. Oczywiście, ogromną radość sprawiło mi zdobycie trzeciej nagrody. Najważniejsza jednak była obecność moich przyjaciół, Basi i Roberta, a przede wszystkim obecność osób mi najbliższych. Z mojego zaproszenia na galę rozdania nagród skorzystali moi Rodzice i to właśnie dla ich uśmiechów godziny spędzone na wyplataniu papierowej wikliny nabrały bezcennego wymiaru.