W niedzielę, 17 listopada br., mieliśmy z Maćkiem okazję uczestniczyć w zdarzeniu niezwykłym. Po wystawie zatytułowanej "Ogrody Teatru", a która podsumowała 120-lecie działalności Teatru im. Juliusza Słowackiego, oprowadzał nas sam jego dyrektor, Krzysztof Orzechowski. Aż trudno uwierzyć, że był to jego debiut w roli przewodnika.
Z Krzysztofem Orzechowskim
Piotr Sikora Krzysztof Orzechowski
Pierwszą salę zatytułowano Młoda Polska - irysy. I tutaj pojawiają się moje wątpliwości. Nie mam, co prawda, fakultetu z botaniki, ale na grafice widzę... osty. Przynajmniej kolorystyka kwiatostanu się zgadza. Teatr Miejski w Krakowie otwarto 21 października 1893 r. O wyjątkowości krakowskiej sceny w tym okresie zadecydował wizjoner Stanisław Wyspiański. Kraków w sferze kultury ma ogromne szczęście do nietuzinkowych postaci i wybitnych antreprenerów.
Dwudziestoleciu międzywojennemu zadedykowano tuberozy oraz róże. Największą gwiazdą sceny była wówczas Zofia Jaroszewska, jeden z filarów formującego się teatru kobiecego. To właśnie ona wypowiedziała do Anny Dymnej słynną sentencję: "Cóż znaczą dzisiejsze goździki! Przed wojną były tuberozy - a w tuberozach kolia..."
Najsmutniejszą częścią wystawy była surowa, piwniczna izba zatytułowana Lata Okupacji - kwiaty uschnięte. Teatr wciąż funkcjonował, ale pod szyldem swastyki. Nie przeszkadzało to polskim pracownikom w działalności konspiracyjnej.
Teatr w czasach PRL-u przyozdobiono goździkami. Z jednej strony atakował polityczny kontekst, z drugiej zaś rozkwitały tendencje do tworzenia na scenie świata bogatszego i lepszego niż ten zewnętrzny. U schyłku komunizmu coraz częściej pojawiały się spektakle boleśnie portretujące Polaków.
W ostatniej sali, zatytułowanej Współczesność - kwiaty wszelakie, nasz przewodnik towarzyszył nam już tylko duchem i... na ekranie magnetowidu. Teatr zyskał nowe oblicze. Nowoczesne formy, które nie mieściły się w ramach zabytkowego budynku, przeniesiono do naszpikowanej innowacjami bryły. W swoje 119 urodziny staruszek gwałtownie odmłodniał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Motto tej części ekspozycji brzmi: "Współczesność staje się tu i teraz..."






Projekt tej ekspozycji można nazwać copyrighterskim majstersztykiem. Przełożenie historycznych etapów na kwiatowe sale okazuje się genialnym nawiązaniem do Teatralnego dziecka, jakim jest Małopolski Ogród Sztuki, a równocześnie miejsce prezentacji zbiorów. W niebanalny sposób wyeksponowano cymelia zgromadzone przez te sto dwadzieścia lat. Rekwizyty, kostiumy, afisze i scenariusze zabudowano w geometrycznych konstrukcjach, pozostawiając jedynie niewielkie otwory do ich podglądania. Sprawia to wrażenie możliwości zaglądania za kulisy, a wręcz odkrywania trupa w szafie, co znakomicie ilustruje jedna z moich fotografii powyżej. Pamiątki płynnie splatają się z najnowszymi osiągnięciami w zakresie przekazu multimedialnego, a więc fragmentami spektakli, ścieżkami muzycznymi, makietami scenografii 3D oraz projekcjami zdjęć. Nawet obraz, przedstawiający najważniejsze dla Teatru postaci, "żyje", przybliżając kolejno poszczególne twarze.