Zanim posypie się grad krytycznych komentarzy, spieszę z wyjaśnieniem, że żadne zwierzę w procesie produkcji nie ucierpiało. Wprost przeciwnie, intensywne głaskanie, którego celem było pozyskanie surowca, wywoływało kocią aprobatę, wyrażającą się głośnym mruczeniem. Ostatnia fala upałów sprawiła, że wszystkie powierzchnie płaskie w domu pokrywają dywany z kociej sierści. Podobieństwo do wełny czesankowej kusiło do przeprowadzenia eksperymentu.
Produkt finalny recyklingowego filcowania na mokro niewiele różni się od wyrobów z prawdziwej wełny czesankowej. Bez podpisu zapewne trudno byłoby się domyślić, chociaż alergicy po pierwszej serii kichania odkryliby podstęp. Kocia sierść jest nieco sztywniejsza od czesanki, ale kulki toczy się równie łatwo. Estrella, trikolorka, jest bardziej puszysta i zdecydowanie mocniej linieje. Anillo, czarno-biała, wykazuje mniejszą wydajność. Zastanawiam się, jaki efekt można uzyskać z sierści kotów długowłosych, ale nie posiadam żadnego w zasięgu wzroku. Mam za to jeszcze jeden pomysł, którego realizacją z pewnością pochwalę się w następnym poście. Nasuwa się tylko pytanie, czy jakiś śmiałek odważyłby się nosić taką biżuterię?
Uśmiałam się z tego opisu 😂🤣😂 Sama mam alergię na sierść, co mi nie przeszkadza głaskać, ani odwiedzać koty w schronisku, ale już przy twarzy nie byłoby tak radośnie 😂 Poza tym kolczyki są piękne 😍
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy pokrycie warstwą bezbarwnego lakieru nie uwięzi alergenów ;)
UsuńMoniu jesteś bardzo pomysłowa 😊.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 😀
Temat jest rozwojowy ;) Dostałam propozycję dostaw surowca ze świnek morskich ;)
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń