Fot. Robert Polański
Nasz spacer rozpoczęliśmy od zwiedzania Collegium Śniadeckiego, dawnego obserwatorium astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wspomnieniami z czterdziestu lat pracy w "centrum dowodzenia czasem" podzielił się z nami Piotr Pieczara. Następnie przeprowadziliśmy mały eksperyment. Sebastian Wypych pomachał chorągwią w kierunku Kościoła Mariackiego. W ten sposób po raz pierwszy w 1838 roku zasygnalizowano hejnaliście nadejście pełnej godziny. Nasz doświadczalny gest został zauważony, jednak odbiór sygnału potwierdzono już w nowoczesny sposób: za pomocą telefonii komórkowej.
Na Rynku Głównym czekała na nas Katarzyna Winiarczyk z opowieściami o krakowskich wieżowych mechanizmach zegarowych. Wizualizację tej pogadanki odnaleźliśmy 70 metrów wyżej, na wystawie udostępnionej w wieży ratuszowej. Z okien rozciągał się przepiękny widok, ale na fotografiach całkowicie pominęłam stronę północną. Płytę rynku gęsto wypełniły tam wątpliwej urody toi toie. Nie kwestionuję ich użyteczności dla uczestników biegu, ale lokalizację oceniam jako wyjątkowo nietrafioną. Panoramę szpecą także wszechobecne dźwigi, realizujące krótkowzroczną politykę miasta, dogęszczającego zabudowę kosztem terenów zielonych. Zabawiłam się natomiast witrażami zdobiącymi okna wieży, uzyskując ciekawy wymiar artystyczny w portretowaniu krakowskich zabytków.
Wdrapaliśmy się znacznie wyżej, a mianowicie na wieżę Kościoła Mariackiego. Naszym gospodarzem był hejnalista, starszy ogniomistrz Kazimierz Czerw. Dla wszystkich osób, które nie lubią wspinaczki po wąskich schodach, przygotowałam retransmisję hejnału mariackiego.
Skierowaliśmy nasze kroki w stronę Kazimierza. Po drodze, na ul. Westerplatte, zerknęliśmy jeszcze na dwa zegary: pocztowy i strażacki. Nasza trzecia wieża, niedostępna dla turystów, zdobi kazimierski ratusz, a więc Muzeum Etnograficzne. Zasady działania dziewiętnastowiecznego zegara wyjaśnił nam Jan Ostroga. Wysłuchaliśmy dźwięków melodii "Płynie Wisła, płynie", wygrywanych przez karylion. Obserwowaliśmy też precyzyjne przemieszczanie się trybików tuż przed wybiciem godziny. Podziwialiśmy dzwon z 1620 roku. A dla Was, oczywiście, nagrałam, co słychać w wieży zegarowej.
Ciekawa wycieczka
OdpowiedzUsuń