W życiu Wojtka dominują trzy miłości - do żony, do Krakowa i do fotografii. Szczęśliwie wszystkie akceptują się wzajemnie, chociaż autor nie ukrywa, że idealne ujęcie wymaga wielu godzin polowania z aparatem. Często zdjęcia wykonywane były późną nocą lub o wschodzie słońca, a wystarczył jeden podmuch wiatru, aby mgła, niczym zblazowana modelka, odmówiła pozowania. Niezwykłe wrażenie robi seria czarno-białych fotografii z wyciszonych, opustoszałych miejsc, które większość mieszkańców postrzega z perspektywy zatłoczonej, zakorkowanej i hałaśliwej codzienności.
Wojtek Kaczówka
Moja wernisażowa fotorelacja nie odtwarza uroku obrazów skadrowanych przez Wojtka. W przeszklonych pracach bardziej można było dojrzeć kontur mojej osoby niż krakowskie budowle i zaułki, a do tych zdjęć zawieszonych wysoko nie mogłam dosięgnąć. Odsyłam Was więc na wystawę, a jeśli czas i odległość stanowią barierę, koniecznie zajrzyjcie do internetowej galerii Wojtka na Facebooku albo obejrzyjcie jego profil w serwisie onePhoto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz