Propozycja wyjazdu w góry pojawiła się pomiędzy kuflami w niezobowiązującej atmosferze nocnej Polaków rozmowy. Zaświeciło się bardzo wiele par oczu, ale tylko to moje koło zamachowe przełożyło siłę chęci na wolę działania. W życiu trzeba mieć fantazję, ale konieczne są również możliwości i odwaga, aby tą fantazję realizować. Wycięłam więc dziurę w moim napiętym grafiku, wrzuciłam sprzęt survivalowy do bagażnika i ruszyłam na spotkanie z przygodą.
Pomna zaleceń prastarej legendy, ani razu nie obejrzałam się za siebie, aby nie dorwał mnie krakowski potwór, smogiem zwany, i nie wciągnął mnie swoimi mackami z powrotem w otchłań czeluści miejskiej dżungli. Mimo osiągnięcia przeze mnie apogeum roztrzepania w ostatnich dniach, nie zabłądziłam na trasie i nie rozjechałam ani jednej zakochanej żaby, choć wkraczały na jezdnię w miejscach nieoznakowanych.
Zatrzymałam się dopiero w Beskidzie Niskim. Naszą bazą wypadową była Wysowa-Zdrój. Wojtek znalazł tam dla mnie idealną kwaterę: Pokoje Gościnne Pod Wysotą. Gospodarze byli po prostu niewidzialni, a ja bardzo cenię sobie prywatność i polecam to miejsce wszystkim, którzy szukają ciszy oraz spokoju.
Wiosna żółciła się w podbiałach, a kotki bazi zalotnie puszyły futerka. Tego czystego powietrza tak brakuje w moim zanieczyszczonym ponad normy mieście. Szkoda, że Wojtek wyjeżdża z Polski, bo przydałby mi się taki kompan do takich regularnych szalonych ekspedycji.
Prawosławna cerkiew w Wysowej została wzniesiona jako orientowana świątynia greckokatolicka w 1779 roku. Swoim wyglądem nieco odbiega od kanonów typowych łemkowskich budynków sakralnych. Jej ściany nie są pokryte gontem, lecz oszalowane poziomymi deskami, pomalowanymi na brązowo, a dachy, które zwieńczono baniastymi hełmami, pokrywa blacha. Górną część wieży zdobią ślepe tarcze zegarowe. Pierwotnie cerkiew była trójdzielna, obecnie jest budowlą dwudzielną.
W sąsiedniej wiosce, Blechnarce, także znajduje się cerkiew prawosławna, pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana. Została wybudowana w 1801 roku z kamienia rzecznego jako orientowana świątynia greckokatolicka, trójdzielna z półkoliście zwieńczonym prezbiterium. Babiniec mieści się pod wieżą, nadbudowaną nad fasadą i połączoną z dachem nawy o konstrukcji kalenicowej. Trzy wieżyczki zwieńczono pozornymi latarniami oraz baniami z metalowymi krzyżami. Poddasze tej cerkwi jest schronieniem dla kolonii jednego z najrzadszych w Europie gatunku nietoperzy - podkowca małego. Zwiedzanie wnętrz odłożyłam jednak na przyszłość, gdyż przyroda kusiła bardziej niż lokalna architektura.
Pozytywnie zaskoczyła mnie moja kondycja fizyczna. Spodziewałam się, że będę ogonem podczas wędrówki po górach, ale okazało się, że praca przy komputerze i przesiadywanie w krakowskich centrach kultury nie uśpiły dzikiego zwierzęcia we mnie. Wybraliśmy się na Ostry Wierch, drugi co do wysokości szczyt w tej polskiej części Beskidu Niskiego (938 m n.p.m.). Planowaliśmy jeszcze dojść do Lackowej, najwyższego beskidzkiego punktu (997 m n.p.m.), ale niebo zaczęło podejrzanie łzawić, a sowicie obsypane liśćmi szlaki stają się po prostu niebezpieczne, kiedy są mokre.
Nie spotkaliśmy, niestety, rodowitych leśnych mieszkańców. Gdzieś w oddali słychać było dzięcioła. Czasem jakiś drapieżnik rozpostarł skrzydła wysoko nad nami. Kilka nornic przemknęło i ukryło się w pniach drzew. Zapewne faunę spłoszył intruz, który urządził sobie przejażdżki quadem. Pozostało mi zatem podziwianie rzeźb stworzonych przez naturę. Spójrzcie na zdjęcia moimi oczami. A więc kolejno: rusałka próbowała wydostać się z bagna, ropucha przyczaiła się pod drzewem, mały piesek zatrzymał się nad urwiskiem, foczka przyglądała się ze zdziwieniem, krab rozłożył szczypce nad ścieżką polując na ofiarę, dwie surykatki wirowały w tańcu godowym, stary jeleń przystanął, aby odpocząć, dwie królewskie kaczki podróżowały konno, a widoczne wśród drzew na ostatniej fotografii tajemnicze słowiańskie bóstwo upominało wędrowców, aby szanowali ziemię, po której stąpają.
Wspaniała wyprawa
OdpowiedzUsuńMnie samej podobna by się przydała
I zdjęcia przecudowne
Piękny opis cudnej wyprawy ach....
OdpowiedzUsuń