Zając skakał mi po głowie przez kilka dni. Ogólnie nie przepadam za projektami sezonowymi i wolę te bardziej uniwersalne, ale zając był uparty. Przekonywał mnie, że nie schowa się do pudełka, kiedy przeminie gloria atmosfery Świąt Wielkiej Nocy. Postanowiłam zatem zmaterializować moją koncepcję. O wystąpienie w charakterze modelki poprosiłam ogrodową sosnę.
Powstała wesoła torebka w kształcie zająca. Julka spojrzała swoimi wielkimi oczami na skrojoną formę i powiedziała: "ciociu, ale przecież fioletowe zające nie istnieją!" O mało nie spadłam z chmury mojej wyobraźni. W miarę postępu procesu twórczego młoda dama coraz bardziej przekonywała się do mojego pomysłu. Początkowo co prawda twierdziła, że, owszem, może nosić taką torebkę, ale nie w miejscach publicznych. Finalnie jednak wielkanocny zając został w pełni zaakceptowany.
Torebka uszyta została ręcznie z grubego filcu. Wszystkie elementy pyszczka oraz wypełnienie uszu powstały z cienkich arkuszy, które udało mi się zdobyć w bardzo korzystnej cenie u godnego polecenia sprzedawcy. Wzdłuż krawędzi wykonałam tunel, w który wprowadziłam na całości sznur jako pasek, dzięki czemu nie zerwie się on nawet po wypełnieniu wnętrza cięższymi kobiecymi skarbami. Długość można regulować wiążąc ozdobny supełek na ramieniu, zasadniczo torebka powinna opierać się na bioderku, aby łatwo można sięgnąć po każdy potrzebny w danej chwili przedmiot.
jak to nie istnieja? a ten to co?
OdpowiedzUsuńNo właśnie dzierżę dowód rzeczowy numer jeden ;)
Usuńfajnie wyszło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńZającowa torebka jak marzenie :o)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy dla siebie nie zrobić takiego kotka, fioletowego oczywiście ;)
Usuń