Zajęłam się lepidopterologią. Poszukuję idealnego wzoru na motyla. Od tygodnia prowadzę eksperymenty za pomocą supełków. Zaczęłam od fioletowej ćmy, ale wydaje mi się nazbyt nietoperzowata. Model numer dwa, wypleciony z żółtego sznurka, przypomina płuca. Zielony model numer trzy kojarzy mi się z utuczonym kurczakiem albo z indykiem na Święto Dziękczynienia. Makrama towarzyszyć mi będzie podczas podróży po Grecji i może uda mi się odnaleźć kształt doskonały. Dwa pierwsze zdjęcia przedstawiają prawą i lewą stronę moich prototypowych motylków. Wykorzystałam węzeł płaski i węzeł żebrowy.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, podobnie jak kolczykowa zabawa u Majaleny. Pokazałam jedynie ułamek mojej kolekcji. W wersji "na ludziu" mam tylko jedną fotografię, w dodatku z przyczyn technicznych wykonaną falstartem na dwa dni przed oficjalną premierą.
Poniedziałek.
Wybraliśmy się z Maćkiem i Grześkiem na projekcję filmową do Klubu Piękny Pies. "Diabelska przepaść” ("Ďáblova past") z 1961 roku, wyreżyserowana przez Františka Vláčila, to zachwycająca i bardzo poetycka ballada poruszająca tematykę ponadczasowego konfliktu pomiędzy dogmatyzmem a racjonalizmem. A ja uwielbiam, kiedy zwycięzcą okazuje się miłość. Czeskie kino nacechowane jest abstrakcją, więc wybrałam niekonwencjonalne dodatki - koraliki z papieru.
Wtorek.
Wprowadziła się Agnieszka. Mój rozpieszczony kot posiada już pięć nianiek. Napoleona będzie teraz głaskać sześć rąk, bo cztery nie mają śmiałości do kociej ekscelencji i najbardziej lubią go z daleka. Od Agnieszki dostałam podwójny "Pocałunek" Gustava Klimta, więc dorzuciłam bigielek i powiesiłam na uszach.
Środa.
Dowiedziałam się, że jadę do Grecji. Za trzy dni. Moje życie jest nieprzewidywalne i w tym tkwi sekret jego wyjątkowości. Niebieskie zwyklaki marzyły o morzu.
Czwartek.
Odebrałam telefon.
- Tatuś złapał węża. Jest śliczny, taki czarny z plamkami. Przyjedź, to sobie weźmiesz.
- Mamusiu, ja nie przepadam za wężami. Lepiej dajcie go swojej wnuczce.
- Nie, bo może być jadowity.
I jak tu nie kochać tak cudownych Rodziców? Dla podkreślenia tego ogromu bezgranicznej miłości wyciągnęłam zestaw z granatami. Bez zawleczek.
Piątek
Pojechaliśmy kupić buty dla mnie. Wiem, jak powinny wyglądać, ale producenci obuwia tego nie wiedzą. W jednym sklepie znalazłam właściwy model, ale był dostępny wyłącznie w rozmiarze dla słonia. Kupiłam erzac, ale przynajmniej w moim ulubionym kolorze. Poprosiłam Pana Wu o małą sesję, ale stwierdził, że najbardziej lubi zieleń i w takim wariancie musiałam się zaprezentować. Sukienki nie miałam już czasu zmienić i sokole oko zauważy ten zgrzyt, jak bordowe ramiączko gryzie się z zielonymi plecionkami. Później wróciłam do pierwotnej koncepcji, czyli do decoupage'owych koralików korespondujących z sukienką.
Sobota i niedziela.
Dzisiejszy post jest równaniem z dwoma niewiadomymi. Został zaplanowany z premedytacją. Nie mam pojęcia, jak spędzę sobotę i niedzielę. Kierunek: Grecja. Program: nieznany. Humor: fantastyczny. Moje motylki trzepocą skrzydłami na samą myśl o śródziemnomorskiej przygodzie. Sobota będzie słonecznie żółta, natomiast niedziela zapowiedziała się soczyście zielona.
niezłe te Twoje motylki, i jeszcze pytanie od pokracznego misi, czy sówka juz wyleciała do Przemyśla, bo nie może sie jej już doczekać ?
OdpowiedzUsuńNo motyle wychodzą Ci coraz lepiej :) Życzę Ci udanej wycieczki do Grecji. Baw się dobrze i zwiedzaj ile się da.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.