Przed osobami uzależnionymi powinno się chować używki. Wyciągnęłam pudło ze sznurkami i opętała mnie mania wyplatania. Trzecie kolczyki wykonane w tym tygodniu idealnie opisują moją osobowość. Ćmy są fioletowe i prowadzą nocne życie. W pracy wykorzystałam dwa sploty makramowe: węzeł płaski i żebrowy.
Pora na kolczykowy przegląd tygodnia dla Majaleny. Zabawa zbliża się do finału, a ja nie wyczerpałam nawet 90% moich biżuteryjnych zasobów. Pomijam tutaj, oczywiście, fakt, że ciągle pojawia się u mnie coś nowego, znacznie szybciej niż opuszcza moje ręce.
Poniedziałek.
Na własnej skórze poczułam, jak ciężko jest być matką-Polką. Na spacer po Sandomierzu wybrałam się w towarzystwie mojej szwagierki Ani i jej trójki maluchów: Małgosi, Zosi i Adasia. Bliźniaczy wózek jest szeroki i nieporęczny. Kocie łby i wysokie krawężniki nie pomagają. Nie wiem, czy sama poradziłabym sobie z takim potrójnym srebrem. Pomysłowość dzieci nie zna granic. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby zaczęły zjadać filmy dvd. Do niebieskiej sukienki założyłam niebieskie kwiatuszki kupione przed laty specjalnie do innej niebieskiej sukienki, w której wystąpiłam tylko na jednym weselu.
Wtorek.
Pojechałyśmy po luźne gatki w kamuflażu pustynnym. Misja zdobycia tego bezcennego egzemplarza męskiej garderoby została nam zlecona zdalnie, ponieważ w całym kraju chłopcy rzucili się na ten model, a ostatni egzemplarz dostępny był w podkrakowskim sklepie. Kolorystykę gatek ujęłam w makramowych plecionkach, zrobionych podczas jednego z wakacyjnych wyjazdów.
Środa.
Popołudnie spędziłam w zieleni. Plewiłam ogródek i podcinałam gałęzie. W ramach nagrody za ciężką pracę wieczorem otworzyłam gruzińskie wino, które wypiłam sobie z Maćkiem i z bardzo starymi zielono-beżowymi makramkami w kształcie gałązek.
Czwartek.
Agnieszka otworzyła niedawno naleśnikarnię. Odwiedziłam ją i przetestowałam jabłko z cynamonem. Na pewno to nie była moja ostatnia wizyta w "Tu i teraz", bo menu kusi mnie jeszcze innymi nadzieniami. Smaczne jedzenie zasługuje na osobnego posta. Towarzyszyły mi hippisowskie koralikowe kolczyki w kolorze mojej koszulki, chociaż na zdjęciu wydają się bardziej brązowe niż bordowe.
Piątek.
Zajęłam się wykopaliskami. W mojej piwnicy ukryte były skarby. Dla mnie już zupełnie bezwartościowe, ale dla biednych studentów stanowiły przedmiot pożądania. Wykopałam wersalkę, szafkę i biurko, którymi wypełnią pustkę wynajętego mieszkania. Pomiędzy piramidami staroci fruwałam w jasnoniebieskich motylkach.
Sobota.
Wybraliśmy się z Maćkiem do pracowni Moniki Drożyńskiej. Niezwykle ciepłe spotkanie okraszone zostało serią anegdot i bardzo osobistych wspomnień artystki. Pełną relację przygotuję niebawem. W ostatniej chwili wykorzystałam Maćka do uwiecznienia mnie w żeberkowych kolczykach na fotografii, a kilka minut później popielate żeberka przypadkowo zmieniły swoją nosicielkę.
Niedziela.
Dziecię zaprosiło mnie na obiad do restauracji. Oczywiście, w charakterze sponsora. Mitsu nie zapiała z zachwytu nad moimi ćmami. Określiła je mianem motyli autystycznych i poszła na targ staroci kupić sobie najbrzydszą z możliwych figurek - Buddę. Chyba już wolę krasnale ogrodowe. Ale o gustach się nie dyskutuje.
Moniu zasupłałaś się dokładnie i wpadłaś w trans tworzenie ćmy to jak na razie moi faworyci właśnie z powodu niezwykłego kształtu coś w nich jest. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCo do poniedziałkowych kolczyków to mam dokładnie takie same!!! Fajne są bo można z nich zrobić tylko wkrętke ściągając przedłużenie, albo takie dłuższe :)
OdpowiedzUsuńHipisowskie super. W moim stylu :)
Dzięki za podsumowanie.
To już wiem co to za miasto.. Sandomierz.. tak?
Świetne!
OdpowiedzUsuń