Upalna noc zatrzymała nas przed lodziarnią na ulicy Grodzkiej. Czekałyśmy z Ewką na spragnioną ochłody część naszej rodzinki, kiedy nagle poczułyśmy się narysowane. Przy stoliku siedział artysta i szybkim ruchem piórka przenosił przechodniów do swojego dziennika z podróży. John A Rubery przyjechał z Belfastu. Rysunkami umilał sobie czas oczekiwania na swoją małżonkę. Ewa i Łukasz wyszli ze swoimi porcjami lodów i błyskawicznie ich sylwetki uzupełniły kartkę.
Z Johnem A Rubery Ja, Ewka, Łukasz i Ewa
Po powrocie do domu John zeskanował swoje szkice i tak prezentuje się fragment graficznego dziennika z naszymi podobiznami.
Ale fajna pamiątka :)
OdpowiedzUsuńWow. Super!
OdpowiedzUsuń