Niepewność pogody i nocne szaleństwa sprawiły, że ostatni dzień mojego oderwania od rzeczywistości spędziliśmy stosunkowo blisko, a więc w Dolinie Mnikowskiej. Spacerowy szlak w rezerwacie przyrody, utworzonym w 1963 roku, ciągnie się wąwozem w dolinie rzeki Sanki. Wysokość wapieni jurajskich okalających jar sięga do 80 metrów. Kontemplację tworów natury i nasz piknik pod wiszącą skałą zakłócały jedynie dźwięki samolotów nisko przecinających niebo.
Dolina Mnikowska to również miejsce modlitwy. Oryginalne malowidło Walerego Eliasza-Radzikowskiego z 1863 roku zostało, niestety, zniszczone, niemniej Matka Boska Skalska przyciąga pielgrzymów. Nawet nasz papież Jan Paweł II odwiedzał to miejsce w młodości.
Dobrze się zdarzyło, że przy okazji ostatnich wyjazdów mogłam przypomnieć sobie, jak wyglądają drzewa. W przyszłym tygodniu organizuję performance artystyczny, podczas którego, na oczach publiczności, będę odtwarzać obraz zielonych wspomnień. Wyrażę w ten sposób swój protest wobec arogancji władz miasta prowadzącej do degradacji przestrzeni miejskiej w Krakowie, gdzie, pod pretekstem rozwoju, obficie leje się beton na trawniki, a drzewostan usuwa się korektorem na dokumentach planistycznych. Oczywiście zapraszam wszystkich na to wydarzenie. Szczegóły wkrótce, kiedy tylko plakat będzie gotowy.
Piękna dolina, muszę się kiedyś znów tam wybrać. Zdjęcia urocze, pomimo kiepskiej pogody świetnie widać wiosnę i jej barwy. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! Ania
OdpowiedzUsuń