Podobno krasnale nie istnieją. Polemizowałabym. Jak można inaczej wyjaśnić tajemnicze znikanie rzeczy i równie niezwykłe ich pojawianie się w innym zakątku domu, jeśli nie obecnością tych psotnych istot? Spryciarze są tak sprytni, że często podrzucają schowany przedmiot w to samo miejsce, w którym szukałam go kilka minut wcześniej. Owszem, mogłabym zrzucić winę na koty, ale również w przedkocich czasach fenomen znikania i pojawia się występował z analogiczną częstotliwością. Przyzwyczaiłam się do obecności figlarnych skrzatów i właściwie większym zaskoczeniem okazuje się sytuacja, w której poszukiwany element leży na wierzchu, niż zakrojona na szeroką skalę akcja ratunkowa, do której angażować muszę psy gończe, uruchamiać wykrywacz metalu i wzywać śmigłowce albo przynajmniej wykonać telefon do przyjaciela z zapytaniem, z jaką torebką lub w jakiej kurtce widziana byłam ostatnio. Najczęściej w niebycie rozpływają się klucze i dokumenty, ale zdarza się, że nagle wyparuje coś w większym rozmiarze, jak choćby pistolet do kleju. Po pewnym czasie wszystko wraca do stanu pierwotnego. Jedynie zawartość kubka kawy zawsze ulatnia się bezpowrotnie.
Dyskretek wywodzi się z innej rodziny. Jego zadaniem jest pilnowanie drobiazgów przed zawieruszeniem. Urodził się w ubiegłym roku, ale musiał przezimować w szafie z ufokami. Nie mam warunków do lakierowania prac w domu. Kilka słonecznych dni pozwoliło wykończyć pracę w ogrodzie. Kolor w założeniu miał być nieco inny, ale znów moje postrzeganie barw rozminęło się z wersją producenta barwników. Na buteleczce napisali: szmaragdowy. Dowcipnisie. Wiklinowy krasnoludek suszy się teraz i szykuje do podróży. Nieśmiały jest i wciąż się zamartwia, czy w nowym domu go polubią?
oj niepotrzebnie się zamartwia , bo się w nowym domu spodobałi i juz powoli zadomawia ;)
OdpowiedzUsuńuroczy Dyskretek w moich kolorach
pozdrowienia ślę
Cieszę się, że przypadł Ci do gustu ;)
Usuń