Na zewnątrz wysypało się białe paskudztwo, zmieniając się w konfrontacji z gruntem w śliską i brudną breję. Zima w mieście całkowicie pozbawiona jest sensu. Malowanie się podkówki na mojej twarzy przerwał dzwonek domofonu. Do drzwi nieśmiało zapukał anioł. Ściślej mówiąc, anielica. Niezwykła, bo fioletowa. Coś niesamowitego! I od razu zrobiło mi się na sercu ciepło, sucho i przyjemnie. Sprawcą mojego nagłego rozpromienienia się była Bożenka.
Anioł jest po prostu piękny. Zwróćcie uwagę na detale. Nie mogę wyjść z podziwu dla precyzji wykonania tych maleńkich frywolitkowych kwiatuszków. A fryzurka pierwsza klasa. W jaki sposób takie cudeńko trafiło w moje łapki? Czysta matematyka i magiczna liczba "sześćdziesiąt siedem". Dziękuję, Bożenko, rewelacyjny prezent. Jestem nim po prostu oczarowana...
PS: W przesyłce była jeszcze czekolada, ale zapewne domyślacie się, że czekoladowy potwór od razu się nią skutecznie zaopiekował.
No jakże mogłoby być inaczej, ona musiała być jedynym słusznym kolorze, jakim u Ciebie jest fioletowy :)
OdpowiedzUsuńTo taki drobiazg, więc cieszę się, że mimo wszystko sprawił przyjemność. Dodam tylko, że to takich kwiatków w koszyczku było 67 szt :)
U mnie mniej bryjowato, ale fajnie nie jest, więc pozdrawiam cieplutko :)
Przepiękny jest ten aniołek:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYou really make it seem so easy with your presentation but I find this topic to be really something which
OdpowiedzUsuńI think I would never understand. It seems too complicated and extremely broad for
me. I am looking forward for your next post, I will try
to get the hang of it!