Na zewnątrz wysypało się białe paskudztwo, zmieniając się w konfrontacji z gruntem w śliską i brudną breję. Zima w mieście całkowicie pozbawiona jest sensu. Malowanie się podkówki na mojej twarzy przerwał dzwonek domofonu. Do drzwi nieśmiało zapukał anioł. Ściślej mówiąc, anielica. Niezwykła, bo fioletowa. Coś niesamowitego! I od razu zrobiło mi się na sercu ciepło, sucho i przyjemnie. Sprawcą mojego nagłego rozpromienienia się była Bożenka.
Anioł jest po prostu piękny. Zwróćcie uwagę na detale. Nie mogę wyjść z podziwu dla precyzji wykonania tych maleńkich frywolitkowych kwiatuszków. A fryzurka pierwsza klasa. W jaki sposób takie cudeńko trafiło w moje łapki? Czysta matematyka i magiczna liczba "sześćdziesiąt siedem". Dziękuję, Bożenko, rewelacyjny prezent. Jestem nim po prostu oczarowana...
PS: W przesyłce była jeszcze czekolada, ale zapewne domyślacie się, że czekoladowy potwór od razu się nią skutecznie zaopiekował.
Kalendarium
* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
czwartek, 30 listopada 2017
sobota, 25 listopada 2017
Kot w Butach
Raz w roku w moim Instytucie odbywa się bal kostiumowy. Tematem przewodnim bieżącej edycji miały być bajki, baśnie, mity i legendy.
"Będę Kotem w Butach" - pomyślałam. - "Ubiorę buty."
Ale po uczelnianych korytarzach rozchodziły się podekscytowane szepty rzymskich i greckich boginek, którym wtórowało wzdychanie gnijących panien młodych.
"Jednak buty to za mało" - naszła mnie refleksja. - "Potrzebuję szpady."
Okazało się, że wśród moich znajomych nie ma miłośników szermierki. Rozejrzałam się po domu. Patyk podtrzymujący łodygę kwiatka, podstawka spod zestawu lizaków, pianka zabezpieczająca z pudełka po komputerze, srebrny lakier w sprayu i szpada gotowa. Rozpędziłam się i podrasowałam kapelusz, podszywając zawadiacko rondo z jednej strony i dodając strusie pióro. Pelerynkę zrobiłam z podszewki sukienki, którą kiedyś ambitnie pocięłam, aby dostosować do wymogów współczesności. Całości dopełnił pożyczony od Mitsu gotowy czarny ogon przypięty z tyłu paska.
Konkurs na najlepsze przebranie wygrałam walkowerem. Reszta studenckiej braci ubrała się normalnie. W powietrzu zawisło pytanie: czy jestem w tym towarzystwie najbardziej dziecinna czy może to moja fantazja ułańska pozostaje bezkonkurencyjna?
"Będę Kotem w Butach" - pomyślałam. - "Ubiorę buty."
Ale po uczelnianych korytarzach rozchodziły się podekscytowane szepty rzymskich i greckich boginek, którym wtórowało wzdychanie gnijących panien młodych.
"Jednak buty to za mało" - naszła mnie refleksja. - "Potrzebuję szpady."
Okazało się, że wśród moich znajomych nie ma miłośników szermierki. Rozejrzałam się po domu. Patyk podtrzymujący łodygę kwiatka, podstawka spod zestawu lizaków, pianka zabezpieczająca z pudełka po komputerze, srebrny lakier w sprayu i szpada gotowa. Rozpędziłam się i podrasowałam kapelusz, podszywając zawadiacko rondo z jednej strony i dodając strusie pióro. Pelerynkę zrobiłam z podszewki sukienki, którą kiedyś ambitnie pocięłam, aby dostosować do wymogów współczesności. Całości dopełnił pożyczony od Mitsu gotowy czarny ogon przypięty z tyłu paska.
Konkurs na najlepsze przebranie wygrałam walkowerem. Reszta studenckiej braci ubrała się normalnie. W powietrzu zawisło pytanie: czy jestem w tym towarzystwie najbardziej dziecinna czy może to moja fantazja ułańska pozostaje bezkonkurencyjna?
Etykiety:
Ekosztuka,
Moje prace,
Zabawki
piątek, 24 listopada 2017
Dyskretny urok dekoracji
Cenię umiar. Unikam świecidełek i barokowego przepychu. Dla mnie papierowa wiklina jest ozdobą sama w sobie. Przystroiłam ją dziką różą i dodałam blasku błyszczącym lakierem, ale jeśli dziewczyny uznają koszyki za zbyt skromne, pozostawiam swobodę w dalszym upiększaniu.
Etykiety:
Decoupage,
Dekoracje,
Ekosztuka,
Moje prace,
Wiklina
niedziela, 19 listopada 2017
Tutorial elf "półkownik"
Mam poważny problem z powtarzalnością. Sytuacja wymagała stworzenia przynajmniej kilku sztuk niemal identycznych figurek. Pomyślałam więc, że najwygodniej będzie przygotować tutorial, ponieważ realizując projekt równocześnie na różnych etapach nie będę ciągle przerywać pracy w celu zrobienia zdjęć. W ten sposób przygotowałam siedmioro towarzyszy dla elfa-półkownika (The elf on the shelf). Dla zabicia rutyny pojawiła się wśród nich dziewczynka.
Potrzebne materiały, sprzęt i narzędzia:
- skrawki białego i czerwonego materiału
- czerwony sznurek
- igła i nici (opcjonalnie mulina albo kordonek)
- cekiny i podłużny koralik
- kasztan
- szyszka
- nożyczki, klamerka do bielizny, agrafka
- pistolet do klejenia
- opcjonalnie: bezbarwny lakier w sprayu
Praca nie wymaga wybitnych umiejętności w szyciu, więc nawet dziecko może spróbować zrobić taką figurkę. Kasztany i szyszki zabezpieczam na samym początku lakierem, ale nie jest to konieczne. W pomieszczeniach o stałej wilgotności powietrza szyszka nie zmienia kształtu.
1. Głowa. Wycinam okrąg z białego materiału dopasowany do wielkości kasztana.
Doszywam oczka z cekinów i buzię z podłużnego koralika.
Wkładam kasztan do środka i przeszywam górę tworząc coś na kształt cebuli.
2. Czapka. Z czerwonego materiału wycinam kawałek w kształcie spódnicy.
Zszywam bok z lewej strony materiału (w miejscach niewidocznych użyłam kontrastowy kolor nici na potrzeby tutorialu).
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Przeciągam sznurek z zawiązaną pętelką przez otwór w górze czapki.
Zaginam do środka krawędź materiału u góry czapki i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
Zaginam do środka krawędź materiału u dołu czapki i przyszywam do głowy.
3. Szalik. Z czerwonego materiału wycinam kawałek w kształcie rakiety.
Zszywam z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Zaginam do środka krawędź materiału z nieprzeszytej strony i przeszywam.
Doszywam szalik na dole głowy.
4. Ręce i nogi. Ze sznurka odcinam cztery równe kawałki.
Długość zależy od wielkości szyszki (w tym przypadku ok. 10 cm sznurka)
Z obu stron zawiązuję supełki.
Wycinam po dwa kawałki z czerwonego materiału na każdy but.
Zszywam boki z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Wsuwam do środka sznurek, aż supełek dotknie krawędzi.
Zaginam do środka krawędź materiału przy cholewce i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
Wycinam po dwa kawałki z czerwonego materiału na każdą rękawiczkę.
Zszywam boki z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Wsuwam do środka sznurek, aż supełek dotknie krawędzi.
Zaginam do środka krawędź materiału u góry rękawiczki i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
5. Korpus. Pistoletem do głowy przyklejam głowę u nasady szyszki.
Przyklejam ręce przy szaliku.
Przyklejam nogi od dołu pomiędzy łuskami.
Mam nadzieję, że czytelnie zilustrowałam cały proces. W razie niejasności - pytajcie. I na koniec ostatnie pożegnalne zdjęcia elfów przed podróżą.
Potrzebne materiały, sprzęt i narzędzia:
- skrawki białego i czerwonego materiału
- czerwony sznurek
- igła i nici (opcjonalnie mulina albo kordonek)
- cekiny i podłużny koralik
- kasztan
- szyszka
- nożyczki, klamerka do bielizny, agrafka
- pistolet do klejenia
- opcjonalnie: bezbarwny lakier w sprayu
Praca nie wymaga wybitnych umiejętności w szyciu, więc nawet dziecko może spróbować zrobić taką figurkę. Kasztany i szyszki zabezpieczam na samym początku lakierem, ale nie jest to konieczne. W pomieszczeniach o stałej wilgotności powietrza szyszka nie zmienia kształtu.
1. Głowa. Wycinam okrąg z białego materiału dopasowany do wielkości kasztana.
Doszywam oczka z cekinów i buzię z podłużnego koralika.
Wkładam kasztan do środka i przeszywam górę tworząc coś na kształt cebuli.
2. Czapka. Z czerwonego materiału wycinam kawałek w kształcie spódnicy.
Zszywam bok z lewej strony materiału (w miejscach niewidocznych użyłam kontrastowy kolor nici na potrzeby tutorialu).
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Przeciągam sznurek z zawiązaną pętelką przez otwór w górze czapki.
Zaginam do środka krawędź materiału u góry czapki i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
Zaginam do środka krawędź materiału u dołu czapki i przyszywam do głowy.
3. Szalik. Z czerwonego materiału wycinam kawałek w kształcie rakiety.
Zszywam z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Zaginam do środka krawędź materiału z nieprzeszytej strony i przeszywam.
Doszywam szalik na dole głowy.
4. Ręce i nogi. Ze sznurka odcinam cztery równe kawałki.
Długość zależy od wielkości szyszki (w tym przypadku ok. 10 cm sznurka)
Z obu stron zawiązuję supełki.
Wycinam po dwa kawałki z czerwonego materiału na każdy but.
Zszywam boki z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Wsuwam do środka sznurek, aż supełek dotknie krawędzi.
Zaginam do środka krawędź materiału przy cholewce i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
Wycinam po dwa kawałki z czerwonego materiału na każdą rękawiczkę.
Zszywam boki z lewej strony materiału.
Przewlekam na prawą stronę, ukrywając szew w środku.
Wsuwam do środka sznurek, aż supełek dotknie krawędzi.
Zaginam do środka krawędź materiału u góry rękawiczki i przeszywam, mocując równocześnie sznurek.
5. Korpus. Pistoletem do głowy przyklejam głowę u nasady szyszki.
Przyklejam ręce przy szaliku.
Przyklejam nogi od dołu pomiędzy łuskami.
Mam nadzieję, że czytelnie zilustrowałam cały proces. W razie niejasności - pytajcie. I na koniec ostatnie pożegnalne zdjęcia elfów przed podróżą.
Etykiety:
Dekoracje,
Ekosztuka,
Moje prace,
Tutorial
czwartek, 16 listopada 2017
Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków
Nagłówki bywają mylące. Nic nie jest takim, jakim się wydaje. Ale od początku. Wolnego czasu nie mam nawet w ilościach homeopatycznych. W poniedziałkowy poranek stoczyłam walkę ze swoją wewnętrzną kotowatością i już miałam z tarczą wyjść w zimną, mokrą rzeczywistość, kiedy nagle w skrzynce wyświetliła się zaskakująca promocja: 270 minut gratis. Tłumacząc na język polski: odwołano zajęcia na uczelni. Bonus czasowy wykorzystałam na rękodzieło. Nie zdążyłam wykończyć, ale odłożone połówki prac ułożyły się w kompozycję skojarzeniową. W zamierzeniu główki nie mają nic wspólnego z królewną Śnieżką i siedmioma krasnoludkami, nie mogę jednak powstrzymać się przed dopasowaniem imion. Zatem od lewej: Śpioszek, Gapcio, Wesołek, Nieśmiałek, Mędrek, Apsik, Gburek.
A może macie inną koncepcję? Prawdziwe przeznaczenie kasztanowych głów zdradzę w następnym poście. Niebawem.
A może macie inną koncepcję? Prawdziwe przeznaczenie kasztanowych głów zdradzę w następnym poście. Niebawem.
Etykiety:
Dekoracje,
Ekosztuka,
Moje prace
niedziela, 12 listopada 2017
The elf on the shelf
Aż trudno uwierzyć, że pomysł stworzenia Elfa-sygnalisty nie narodził się w Polsce. Tradycyjnie elfy pomagają Świętemu Mikołajowi rozdawać prezenty. Ten woli bezczynnie siedzieć na półce i obserwować zachowanie dzieci, aby później niezwykle uprzejmie donieść, czy zasłużyły na świąteczne podarki. Moja wersja demo powstała z kasztana (jako głowa) i szyszki (jako tułów). Do tego dorzuciłam ścinki białego i czerwonego materiału, cekiny i sznurki. Jeśli elfowi znudzi się pozycja siedząca, można go zawiesić. Prędzej czy później moda na kapusia dotrze do nas, na razie jednak wysyłam go do Włoch.
Etykiety:
Dekoracje,
Ekosztuka,
Moje prace
środa, 8 listopada 2017
Judaizm w historii Krakowa
Niebagatelną rolę w kreowaniu krajobrazu sakralnego Krakowa odegrał judaizm. Gminy żydowskie w Polsce pojawiły się w XII wieku. Pierwsze wzmianki o ulicy Żydowskiej (dzisiejsza ul. św. Anny) pochodzą z 1304 r. Mieściły się tam dwie synagogi, mykwa, szpital i dom weselny. Ślad po cmentarzu wyznaniowym zachował się w nazwie dawnej wsi Kawiory. W 1469 r., w związku z planami odnowienia i rozbudowy Akademii Krakowskiej, Żydzi musieli opuścić swoją pierwszą lokalizację, przenosząc się w rejon ul. Szpiglarskiej (obecnie ul. św. Tomasza).
Kraków wielokrotnie stawał się sceną sporów. W 1407 r. wybuchł antyżydowski tumult wywołany pogłoską o popełnionym przez Żydów „mordzie rytualnym”. Groźny pożar Krakowa w 1494 r., w połączeniu z nasilającymi się rozruchami antyżydowskimi, skutkował przeniesieniem się, na mocy dekretu wydanego przez Jana Olbrachta, niemal całej społeczności wyznania mojżeszowego do Kazimierza. Tam z kolei dochodziło do tarć i waśni pomiędzy samymi Żydami z powodu ciasnoty. Po wielu staraniach granice miasta żydowskiego zostały poszerzone. Spory na linii katolicy – żydzi nadal utrzymywały się w sferze gospodarczej, gdyż składy towarów kupców żydowskich pozostawały w obrębie Krakowa.
Równocześnie przez stulecia Kazimierz stanowił jeden z najważniejszych żydowskich centrów religijnych i kulturalnych. W XVI w., dzięki wysokiemu poziomowi uczelni talmudycznej i wybitnym rabinom, zyskał sławę w całej Europie jako ośrodek wiedzy judaistycznej. W okresie międzywojennym znajdowało się tutaj ponad 80 modlitewni: bożnice, bethamidrasze oraz minjany. Hitlerowskie Niemcy dokonały ogromnych strat w tej strukturze. W najcenniejszych zachowanym obiekcie, Synagodze Starej z II połowy XV w., mieści się teraz Muzeum Historyczne. Funkcje sakralne pełnią bożnice: Remuh i, sporadycznie, Tempel, Kupa oraz Izaaka.
Polscy Żydzi nie tworzą zwartej grupy. Dla jednych podstawą tożsamości jest religia, dla drugich jedynie pamięć o Zagładzie i o przodkach, a dla innych liczy się wyłącznie duma z przynależności do liczącego wiele tysięcy lat „ludu wybranego” i jego kultury. Odnoszę wrażenie, że silniejsze więzi budują wśród nich centra kultury żydowskiej niż spotkania w synagogach.
Etykiety:
Artykuły,
Religie świata
wtorek, 7 listopada 2017
Chrześcijaństwo w historii Krakowa
W dziejach Krakowa przedlokacyjnego wyodrębnić można trzy okresy: plemienny od VIII stulecia, czeski w wieku X oraz piastowski, w którym uformowała się gmina miejska. Umowną cezurą, od której przestrzeń Krakowa zaczęła wypełniać się nowym wymiarem sakralności, było przyjęcie chrześcijaństwa. Miasto łapczywie wchłaniało nową wiarę, szybko osiągając pozycję lidera pod względem ilości świątyń. Powołanie biskupstwa w Krakowie miało ogromny wpływ na rozwój budownictwa sakralnego. Do końca XI wieku na wzgórzu wawelskim, oprócz katedry św. Wacława, powstało 7 obiektów: kościół św. Michała, rotunda NMP (rotunda A), rotunda B, kościół św. Gereona oraz trzy inne kościoły pod niejasnymi wezwaniami. Ponadto, u stóp Wawelu istniał kościół św. Wojciecha, a po drugiej stronie Wisły - rotunda św. Benedykta na Krzemionkach. Pierwszą świątynią wzniesioną na Okole był kościół św. Andrzeja. Inwestycja podniosła jakość przestrzeni podgrodzia, wyposażając je w element ustanawiający i określający relacje wobec porządku nadprzyrodzonego.
Nietrwałość najstarszych drewnianych konstrukcji wyklucza dokonanie precyzyjnej inwentaryzacji. Pożary i powodzie zatarły ślady po wielu miejscach świętych. Na przełomie X i XI wieku wygląd Krakowa zaczął podlegać stopniowej metamorfozie. Sylwety wiejskich osad zyskiwały coraz silniejsze akcenty w postaci brył budowli kościelnych, większych od zwykłych chat i wyróżniających się bielą kamienia, z których były wznoszone. Największą czcią otaczano Wawel. Powstanie grodu i warownego podgrodzia datuje się na IX w. W wyniku badań archeologicznych rozpoznano relikty świątyń przynależnych do różnych epok. Odkryto fundamenty, fragmenty ścian i podziemne krypty obiektów przedromańskich. Na poziomie piwnic zachodniego skrzydła zamku zachowała się krypta św. Gereona. Z romańskiej budowli przetrwała krypta św. Leonarda, dolna część wieży Srebrnych Dzwonów oraz podstawa wieży Zegarowej. Gotycką katedrę w kolejnych stuleciach podwyższano i rozbudowywano o kolejne kaplice. W latach 1895-1910 przeszła gruntowną restaurację.
W ślad za intensywną zabudową Wawelu podążał rozwój przyległych połaci Krakowa. Niemal każde ćwierćwiecze przynosiło fundację kilku nowych kościołów. Powszechne było też zjawisko powstawania cmentarzy przykościelnych. Przed nadaniem miastu autonomii przez akt lokacji w 1257 r., krakowski bilans świątyń poza wawelskim wzgórzem wynosił ok. 20 obiektów. Kościoły te wyznaczają strefy dawnego zagęszczenia zabudowy, orientują w etapach osadnictwa i pomagają w odtworzeniu sieci drożnej dawnego Krakowa.
Kościół rzymskokatolicki na trwałe splótł swoje losy z Krakowem. Niewątpliwie religię katolicką można potraktować jako głównego spadkobiercę dorobku chrześcijańskiego w Polsce. Wielka schizma wschodnia nie przewartościowała struktury krakowskiego sacrum. Dopiero na fali reformacji pojawiły się spękania na murach tradycji. Protestanci natrafili jednak na silny opór ze strony biskupstwa krakowskiego i środowisk akademickich. Zabrakło także najważniejszego czynnika, który był podstawą zwycięstwa reformacji w innych miastach, a mianowicie poparcia udzielonego przez liczne masy ludzi, zaangażowanych nie ze względu na treści ideowe nowej wiary, ale z uwagi na określone interesy ekonomiczne lub społeczne.
Wiele poszlak wskazuje na wschodnie konotacje chrześcijaństwa w Krakowie na długo przed symboliczną datą rozłamu Kościoła w 1054 r. Niewiele więzi społecznych łączy silniej niż wspólnie wyznawana religia. Pojawiające się różnice, czy to dotyczące obrządku czy kalendarza, zwyczajów, liturgii czy niezbędnego posłuszeństwa, sprawiają, że owo potężne dotąd poczucie wspólnoty staje się źródłem głębokich podziałów. Średniowieczne milenium było świadkiem zarówno ostrych sporów, jak i szlachetnych prób uzdrowienia stosunków. Za czasów Bolesława Chrobrego Polska posiadała dwie metropolie, jedną w Gnieźnie, a drugą w Krakowie, co na tle ówczesnych zwyczajów było zjawiskiem osobliwym. Arcybiskupstwo powinno pokryć terytorium całego państwa, stąd przesłanki do stwierdzenia, że istniały dwa obrządki chrześcijańskie. Przypuszczalnie w Krakowie założono metropolię obrządku cyrylo-metodiańskiego. Wskazują na to charakterystyczne dedykacje, widoczne w najstarszych kościołach na Wawelu: Zbawiciela, Bogurodzicy, św. Michała, św. Jerzego i św. Marii Egipcjanki. Ponadto, najstarszy „Kalendarz Kapitulny Krakowski” zawiera wykaz imion świętych czczonych w Konstantynopolu, ale nie w Rzymie. Chrystianizacja tutejszych plemion mogła znacząco poprzedzić przyjęcie chrztu przez Polskę, a obrządek słowiański został wchłonięty przez łaciński dopiero w latach późniejszych.
Powiązania rodzinne odegrały istotną rolę w określeniu pozycji Kościoła prawosławnego w strukturze monarchii piastowskiej i jagiellońskiej. Liczne małżeństwach, zapoczątkowane ok. 1012 r. wydaniem córki Bolesława Chrobrego za Świętopełka turowskiego, stały się powszechnym zjawiskiem w relacjach polsko-ruskich. Takie mariaże niejednokrotnie przekładały się na wzrost tolerancji, a nawet na wydawanie przywilejów dla mniejszości religijnych. Poczynając od XIV w. w Krakowie, pełniącym funkcję ważnego ośrodka na handlowym szlaku wschód-zachód, a także kulturalnego i naukowego centrum wschodniej Europy, zaznaczyła się obecność prawosławnych. Pod koniec XV w., z inicjatywy magnaterii prawosławnej przebywającej na dworze krakowskim, otwarto tutaj drukarnię cyrylicką Szwajpolta Fiola w celu zabezpieczenia wyznawców w księgi liturgiczne. Pierwsza prawosławna placówka duszpasterska powstała w Krakowie dopiero w 1918 roku jako cerkiew garnizonowa Wojska Polskiego. Początkowo umieszczono ją w dawnej ujeżdżalni koni przy ulicy Lubicz, a następnie przeniesiono do Wielkiej Sali koszar przy placu Na Groblach, skąd została eksmitowana w czasie II wojny światowej. W 1940 r. parafia prawosławna pozyskała budynek byłej synagogi Ahawat Raim przy ul. Szpitalnej i wkrótce odbyła się konsekracja świątyni pw. Zaśnięcia Matki Bożej.
Kościół greckokatolicki ukształtował się pod koniec XVI w. w wyniku unii kościelnej większości hierarchii prawosławnej z Kościołem rzymskokatolickim, zawartej w Brześciu nad Bugiem. Grekokatolicka tułaczka w Krakowie wiodła od kościoła św. Krzyża, przez wawelską kaplicę Świętokrzyską, cerkiew Matki Boskiej od Żłóbka przy ul. św. Jana, kaplicę Matki Boskiej Bolesnej w kościele oo. Franciszkanów, aż do cerkwi Podwyższenia Świętego Krzyża. W 1785 roku założono w Krakowie unicki monaster bazylianów, jednak po kilkunastu latach, wobec braku płynności finansowej, utracono wszystkie zabudowania. W 1808 r. parafia otrzymała budynek położony przy Bramie Wiślnej. Historia istniejącej tam cerkwi liczy blisko 200 lat z bolesną ćwierćwieczną wyrwą, kiedy komunistyczne władze dokonały brutalnych aresztowań likwidując parafię. Nabożeństwa wspólnoty odbywały się w kaplicy św. Doroty w kościele św. Katarzyny. Budynek zwrócono dopiero w 1998 r.
Ormianie pojawili się w Polsce po przyłączeniu Rusi Halicko-Włodzimierskiej przez Kazimierza Wielkiego. W XVII w., w wyniku zawarcia unii, skrystalizował się Kościół ormiańskokatolicki, zachowujący bogatą tradycję i odmienną liturgię. W Krakowie Ormianie zaczęli się osiedlać przede wszystkim po II wojnie światowej. Nigdy nie mieli tutaj własnej świątyni. Początkowo odprawiali nabożeństwa w kościele św. Idziego. Obecnie spotykają się w kościołach pw. Miłosierdzia Bożego oraz św. Mikołaja, przy którym upamiętniono ofiary XX wiecznych ludobójstw chaczkarem odsłoniętym w 2004 r.
Sporo zamieszania w życiu krakowskiej społeczności wprowadziły ruchy reformackie, a w konsekwencji także kontrreformacja. Pierwsze oskarżenia o rozpowszechnianie błędów luterskich pojawiły się w 1521 r. Za sprowadzanie nieprawomyślnych książek grożono karą śmierci. Wprowadzono nadzór specjalnej komisji nad drukarniami i księgarniami, a wykryte publikacje „heretyckie” palono. Władze uniwersyteckie, stojąc na straży swojej średniowiecznej tradycji, również zajęły zdecydowanie negatywne stanowisko wobec reformacyjnych prądów. Krakowskie studium generale pod wieloma względami wykazywało konserwatywność, co przejawiało się także w profilu wyznaniowym i stosunku do niekatolików. Akademia, traktowana jako instytucja prawa kanonicznego, wymagała aprobaty papieża, warunkującej uzyskanie statusu uczelni uniwersalnej dla świata chrześcijańskiego oraz prawa nadawania licentia ubique docendi, a więc przywileju do nauczania w każdym miejscu.
Początkowo protestanci spotykali się w prywatnych domach swoich krakowskich sympatyków. Późniejsze nabożeństwa były już jawne, założono pierwszy zbór oraz zorganizowano cmentarz. W zakupionej kamienicy przy ul. św. Jana, nazywanej pogardliwie Brogiem czyli stodołą, parter przeznaczono dla kalwinów, natomiast piętro dla luteran. Zbory, także ten przy ul. Szpitalnej należący do Braci Polskich, wielokrotnie stawały się obiektem agresji wrogo nastawionego tłumu katolików. Po mszy św. w kościele Mariackim z wieży zrzucano kukłę przedstawiającą szatana, a wśród gawiedzi rozlegały się wezwania: „na zbory!” Ostatecznie świątynie różnowiercze spalono, a cmentarz zniszczono. Ze względów bezpieczeństwa, ewangelicy przenieśli miejsce nabożeństw do Aleksandrowic, a później do Wielkanocy. Życie religijne kalwinów krakowskich koncentrowało się również w Łuczanowicach. Przejęcie przez nich kościoła św. Marcina na ulicy Grodzkiej nastąpiło dopiero w roku 1816.
* Fragmenty mojego artykułu naukowego "Niewidzialne miasto".
Etykiety:
Artykuły,
Religie świata
poniedziałek, 6 listopada 2017
Sacrum w Krakowie
- Jakie piękne zdjęcie! - pisnęłam w zachwycie, patrząc na fotografię Marcina. - Muszę takie mieć!
I pobiegłam z aparatem w stronę zrujnowanego domu, na którego elewacji sacrum spotkało się z profanum. Przypadkowa kompozycja doskonale ukazuje zderzenie kultu religijnego z życiem codziennym. Na jednej ścianie zatrzymały się światy równoległe. Okno przypomina świecki ołtarzyk. Marcin zapomniał mnie uprzedzić, że polowanie na słoiki może być niebezpieczne. Nagle z budynku wyskoczył szczekający staruszek. Ruszył w moim kierunku uzbrojony w coś na kształt wideł. Jego agresja słowna przerwała próby uchwycenia idealnego kadru. Uciekłam z piskiem podeszew, a jeszcze kilometr dalej słyszałam ujadanie rozjuszonego właściciela.
Serdecznie zapraszam na ogólnopolską konferencję naukową poświęconą sakralnej historii Krakowa i moją prelekcję. Referat, dla ilustracji którego ryzykowałam życiem, wygłoszę 9 listopada 2017 r. o godzinie 14:35 w Collegium Witkowskiego przy ul. Gołębiej 13, w sali 17. Szczegółowy program na plakacie.
I pobiegłam z aparatem w stronę zrujnowanego domu, na którego elewacji sacrum spotkało się z profanum. Przypadkowa kompozycja doskonale ukazuje zderzenie kultu religijnego z życiem codziennym. Na jednej ścianie zatrzymały się światy równoległe. Okno przypomina świecki ołtarzyk. Marcin zapomniał mnie uprzedzić, że polowanie na słoiki może być niebezpieczne. Nagle z budynku wyskoczył szczekający staruszek. Ruszył w moim kierunku uzbrojony w coś na kształt wideł. Jego agresja słowna przerwała próby uchwycenia idealnego kadru. Uciekłam z piskiem podeszew, a jeszcze kilometr dalej słyszałam ujadanie rozjuszonego właściciela.
Serdecznie zapraszam na ogólnopolską konferencję naukową poświęconą sakralnej historii Krakowa i moją prelekcję. Referat, dla ilustracji którego ryzykowałam życiem, wygłoszę 9 listopada 2017 r. o godzinie 14:35 w Collegium Witkowskiego przy ul. Gołębiej 13, w sali 17. Szczegółowy program na plakacie.
Etykiety:
Aktualności,
Fotografia,
Osobiste,
Religie świata
niedziela, 5 listopada 2017
Miśkołaj
Świąteczny niedźwiadek powstał niemal w całości z odzysku. Nowe były jedynie nici i koralik, który pełni funkcję noska. Zastanawiam się, czy zdążę zwizualizować wszystkie moje pomysły, bo w rzeczywistości okazują się o wiele bardziej czasochłonne niż w wyobraźni, a muszą za trzy tygodnie dotrzeć do pewnego włoskiego miasteczka. To dopiero druga praca. Może powinnam obudzić ufoki?
Etykiety:
Dekoracje,
Ekosztuka,
Moje prace,
Zabawki
piątek, 3 listopada 2017
Sezon na łosia
Proszę państwa, oto łoś.
Łoś jest niespokojny coś,
Bo dochodzą plotki doń,
Że myśliwi czyszczą broń.
Zanim padnie jakiś strzał
Albo cała salwa z dział,
Łoś bierze nogi za pas
I ucieka, póki czas.
Szuka kraju, w którym rząd
Wie, że odstrzał to jest błąd.
Gdzie pomysłów głupich brak
I bezpieczny będzie ssak.
Gdzie rozsądku słychać głos,
Jak poprawić zwierząt los.
Gdzie szanuje się ten świat,
Aby przetrwał setki lat.
Na odchodne krzyczy łoś:
"Przyroda ma tego dość!
Szyszce dobrą radę dam:
Wypchaj się, sadysto, sam!"
W dniu myśliwych urodził się łoś, dając drugie życie pokiereszowanemu przez szczeniaka kocykowi. Poza ekologiczną świadomością, pluszak może się pochwalić wielkim sercem, bo w ramach planów emigracyjnych zamierza charytatywnie wesprzeć stoisko Joanny na kiermaszu świątecznym we Włoszech.
Etykiety:
Ekosztuka,
Moje prace,
Słowotwory,
Zabawki
czwartek, 2 listopada 2017
środa, 1 listopada 2017
Dom Wszystkich Świętych
Na cmentarze nie zaglądamy dobrowolnie i z pewnością nie w poszukiwaniu piękna. Warto spojrzeć na arcydzieła sztuki kamieniarskiej zawieszone w ciszy i melancholii. Wiele z nich niszczeje i równocześnie zanika pamięć o osobach, dla upamiętnienia których te pomniki powstały. Opuszczonym zmarłym możemy podarować modlitwę. Na fotografiach zapisałam kadry z nekropolii w Krakowie i Sandomierzu.
Etykiety:
Daleko od domu,
Fotografia,
Sztuka
Subskrybuj:
Posty (Atom)