Z Marią Leśniak
Tytuł wystawy zdradza czas powstawania obrazów. Dla malarki sztuka stała się swoistym khatarsis po traumie, wywołanej przymusem opuszczenia ukochanego miejsca, gwałtownym wyrwaniem wrośniętych korzeni i koniecznością wpisania DNA własnej tożsamości w zupełnie nową przestrzeń. W pracy, która zrobiła na mnie największe wrażenie, "Aniele utrudzonym", odnajduję autoportret Marii. Dostrzegam nie tylko zaakcentowaną motywem walizek biograficzną scenę przeprowadzki, ale również podobieństwo fizyczne w postaci anioła do samej artystki. Zaduma, smutek i strach na dole płótna stoją w opozycji do wschodzącego światełka nadziei na samej górze.
Maria Leśniak
Metaforyczne ujęcie wewnętrznej walki nadziei z lękiem przewija się we wszystkich pracach. Dominuje światło, najczęściej zilustrowane żarówką lub iluminacją okien. Surowe, pozbawione wianuszka rzęs oko, z ogromnym niepokojem obserwuje rzeczywistość. Trwoga przyjmuje postać ludzką lub zwierzęcą. Ożywione, niekształtne budynki próbują przytłoczyć, ale gra intensywnych barw sprawia, że stają się groteskowe i zatracają swój przerażający wymiar. Malarka odcina się od chaosu. Maluje liryczną ścieżkę prowadzącą do światła. Sygnaturą własnej symboliki i postrzeganiem koloru przez pryzmat muzyki nadaje akwarelom energetyzującego charakteru. Wystawę oglądać można do 3 czerwca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz