Pierwsza brzęcząca nuta zabrzmiała przy suficie. Artystka nie zdążyła dokończyć swojej pieśni. Coś na kształt puszystej kuli przecięło powietrze. Z drugiego końca pokoju wystrzelił następny kulisty nabój. W czasie ostatniego weekendu populacja much w Polsce zmniejszyła się o ponad pięćdziesięciu przedstawicieli gatunku. Sprawcy brutalnych morderstw pozostają nieznani. Brakuje poszlak, bo zabójcy pożarli corpus delicti. Osobnicy podejrzani w tej sprawie zapewniają, że są wegetarianami i na potwierdzenie swoich zeznań skubią trawkę w ogrodzie.
Kalendarium
* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
poniedziałek, 27 maja 2019
sobota, 25 maja 2019
Fort artyleryjski 45 Marszowiec
Fort artyleryjski 45 Marszowiec, nazywany także Zielonkami, jest częścią trzeciego pierścienia obrony Twierdzy Kraków. O tym, że określenie "Zielonki" jest wtórne w nazewnictwie fortecznym, świadczą oryginalne pieczęcie zachowane na elementach wyposażenia. Projekt zrealizowano w latach 1884-1886 i, podobnie jak inne obiekty wojskowe z tamtego okresu, już w momencie ukończenia prac budowlanych był... przestarzały. Militarna myśl techniczna pędziła bowiem w zaskakującym tempie i architektura obronna nie nadążała za innowacjami na rynku broni palnej i nowymi możliwościami wozów bojowych.
Fot. Robert Polański
Dzięki uprzejmości obecnego właściciela fortu, Zakładów Usługowych "Południe" sp. z o.o., wspólnie z Małopolskim Stowarzyszeniem Miłośników Historii "Rawelin" zorganizowaliśmy trzy tury zwiedzania. Po obiekcie oprowadzali Dariusz Krzyształowski (widoczny na jednym ze zdjęć poniżej), Paweł Piszczek oraz Krzysztof Śliwa. Fort nigdy nie wziął udziału w walkach, ale w 1920 roku został uszkodzony przez wybuch amunicji składowanej we wnętrzach. W czasach Polski Ludowej pomieszczenia wykorzystywane były jako magazyn żywności. Adaptacja na hotel miała przywrócić budowli dawny blask. Remont został jednak wykonany powierzchownie i niechlujnie, a jego konsekwencje uwidoczniają się w postaci zawilgocenia ścian. Drugim grzechem ówczesnego dzierżawcy było otworzenie strzelnicy. Okaleczone cegły do dnia dzisiejszego przypominają o niefrasobliwości organizatora tego przedsięwzięcia. Smutną refleksję nad zniszczonymi murami rekompensuje soczystość wszechobecnej zieleni fortecznej, a także niesamowite tunele schronu głównego, otwierające wrota artystycznej wyobraźni.
Etykiety:
Aktualności,
Historia sztuki,
Natura
czwartek, 23 maja 2019
Antyszczepionkowcy
Dyskusja wokół naszych wykładów o kulturach dalekowschodnich przeniosła się w kuluary. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się Czhojong, który, według tradycyjnych koreańskich wierzeń, chroni przed wszelkimi epidemiami. Wystarczy powiesić jego wizerunek w swoim domu, aby demon zarazy trzymał się daleko. Temat obowiązkowego pakietu szczepień dzieci wzbudza w Polsce wiele kontrowersji. Ostatnio na najpopularniejszym portalu społecznościowym pojawiła się ankieta dość stronniczo zestawiająca szczepionkę na odrę z autyzmem. Akurat taką zależność oparto na zmanipulowanych badaniach, których autor został za oszustwo wykreślony z rejestru lekarzy. Ziarno teorii spiskowej zostało, niestety, zasiane. Spektrum autyzmu może jednak wystąpić zarówno u szczepionych, jak i u nieszczepionych dzieci. Oczywiście, możliwe są inne powikłania poszczepienne. Osobiście znam dwa poważne przypadki z lat siedemdziesiątych, jeden związany był z partią wadliwych szczepionek, drugi wynikał z obniżonej odporności pacjenta. Prawdziwe niebezpieczeństwo kryje się w chorobach zakaźnych. Wśród zagrożeń wywołanych wirusem odry najbardziej groźne są powikłania neurologiczne, często rozwijające się latami w formie utajonej. Zresztą, każde schorzenie zostawia swój ślad w organizmie. Uważam, że lepiej zapobiegać niż leczyć, więc przed każdą podróżą do egzotycznych zakątków świata dobrowolnie zgadzam się na serię bolesnych zastrzyków.
W ankiecie zabrakło innych opcji wyboru, więc dodaliśmy własną propozycję. Wyniki badań najwybitniejszych naukowców z Korei Północnej jednoznacznie wskazują, że osoby, które w swoich domostwach posiadają wizerunek Czhojonga, są odporne nie tylko na zarażenie odrą lub pojawienie się objawów autyzmu, ale również nie imają się ich przyziemne choroby, takie jak przeziębienie czy grypa. Mogą w ogólnej wesołości i pełnym zdrowiu budować potęgę swojego państwa. I to nie jest żadna propaganda, tylko bardzo poważna oferta handlowa. Ważna do wyczerpania zapasu.
Etykiety:
Psychologia,
Religie świata
wtorek, 21 maja 2019
Strachy z Dalekiego Wschodu
Po raz kolejny we współpracy z Krakowskim Młodzieżowym Towarzystwem Przyjaciół Nauk i Sztuk oraz Kołem Naukowym Porównawczych Studiów Cywilizacji zorganizowaliśmy kulturoznawczy podwieczorek. Tym razem zabraliśmy wszystkich chętnych w podróż na Daleki Wschód. O Chinach opowiadała Weronika Szawara, Tomasz Jakutowicz odkrywał tajemnice Japonii, a ja straszyłam fantastycznymi stworami z Korei. Rozważania Stanisława Lema na temat prawdopodobieństwa istnienia smoków przypomniał Cezary Wiśniewski, a nasza publiczność wykazała się imponującą wiedzą w zakresie smokologii.
Kultura koreańska to połączenie kilku systemów religijnych - szamanizmu, buddyzmu, konfucjanizmu, a od XX wieku chrześcijaństwa. Szamanizm wprowadził szeroki wachlarz nadprzyrodzonych istot. Ich obecność pomagała wyjaśnić zarówno trudy, jak i przyjemności życia. Zgodnie z tymi wierzeniami, duchy zamieszkują każdy obiekt na Ziemi. Koreański folklor odzwierciedla związek pomiędzy światem ludzkim a krainą duchów. I właśnie o mieszkańcach tej drugiej równoległej płaszczyzny rzeczywistości opowiadałam podczas mojej prelekcji "Dokkaebi, duch ze starej miotły". Zapraszam do lektury fragmentu moich opowieści.
Dokkaebi nie można nazwać diabłami, demonami lub potworami. Potwory zazwyczaj z premedytacją chcą wyrządzić krzywdę, podczas gdy te istoty są raczej zabawne, łagodne i przyjazne wobec ludzi. Co prawda, w polskiej wersji mitologii koreańskiej autorstwa Haliny Ogarek-Czoj pojawia się określenia "koreańskie diabły", ale w tekstach źródłowych trudno znaleźć potwierdzenie dla takiej interpretacji. Dokkaebi to stworzenia o nadprzyrodzonych mocach i umiejętnościach. Posiadają zarówno negatywne, jak i pozytywne cechy. Ogólnie czerpią przyjemność z tego, że ludzie są szczęśliwi i nie chcą wyrządzać nikomu krzywdy. Wierzono, że posiadają moc kontrolowania wszystkich stworzeń morskich. W społecznościach rybackich były czczone w nadziei na udany i wielki połów. Czasem przynoszą jednak niepomyślność. Uwielbiają płatać figle i drwić z ludzi. Bywają bardzo dokuczliwe. Swoimi psotami potrafią nawet zmusić mieszkańców do opuszczenia swoich domów.
Dokkaebi, w przeciwieństwie do gwisin, nie są reinkarnacjami zmarłego ducha, ale przemianami przedmiotów nieożywionych. Powstają zazwyczaj z dawno nieużywanych artykułów gospodarstwa domowego, takich jak: stare miotły, kosze, naczynia lub z przedmiotów splamionych w przeszłości ludzką krwią. Mogą zmieniać postać i wcielać się w różne rzeczy, np. w polana przeznaczone do wrzucenia w ognisko. Należą do typowo nocnych istot, ale można je spotkać w dzień, szczególnie kiedy jest mgliście i deszczowo. Lubią przestrzenie, w których panuje ciemność i wilgoć. Najchętniej przebywają w miejscach odosobnionych, takich jak wyschnięte studnie, opuszczone świątynie, groty w górach, dzikie wąwozy czy wykroty pod starymi drzewami. Mogą mieszkać także w domostwach ludzkich. Dokkaebi przybierają różne kształty i rozmiary. Przeważnie mają rogi, wyłupiaste oczy, duże usta, długie, ostre zęby, owłosione ciało i długie pazury. Mogą poruszać się na jednej nodze lub w ogóle nie mają nóg. Posiadają dwa magiczne atrybuty: kapelusz (gamtu dokkaebi), który pozwala posiadaczowi stać się niewidzialnym, a także magiczną pałkę (dokkaebi bangmangi), która działa jak magiczna różdżka i pozwala przyzywać różne przedmioty. Dokkaebi mogą przywołać wszystko z treści swojego serca, ale tylko istniejące obiekty. Nie mogą wyczarować niczego z powietrza, a jedynie teleportować przedmioty. Posłuchajcie jednej z legend:
Stary człowiek mieszkał samotnie na górze. Dokkaebi odwiedził jego chatę. Uprzejmy staruszek poczęstował go napojem alkoholowym i zostali przyjaciółmi. Duch często odwiedzali starca i długo rozmawiali. Pewnego dnia mężczyzna poszedł na spacer do lasu w pobliżu rzeki. Odkrył, że jego odbicie wygląda jak dokkaebi. Z przerażeniem uświadomił sobie, że stopniowo sam staje się tym stworzeniem. Postanowił, że nie może do tego dopuścić. Zaprosił stwora i zapytał: „Czego najbardziej się boisz?”, a dokkaebi wyszeptał: „Boję się krwi. A ty czego się boisz?” Starzec odpowiedział: „Boję się pieniędzy. Dlatego sam mieszkam w górach”, po czym zabił krowę i rozlał jej krew po całym domu. Dokkaebi, zszokowany i rozgniewany, uciekł, odgrażając się: „Wrócę z twoim największym strachem!” Następnego dnia dokkaebi przyniósł worki pieniędzy i rzucił je staruszkowi. Zaskoczony brakiem reakcji nigdy już nie wrócił, a starzec stał się najbogatszym człowiekiem w okolicy.
W niektórych wioskach dokkaebi były obarczane odpowiedzialnością za przynoszenie chorób, takich jak ospa. Na ratunek Koreańczykom mógł przybyć Czhojong, jeden z siedmiu synów smoka Morza Wschodniego. Większość smoków w mitologiach europejskich jest związana z elementami ognia i zniszczenia. Smoki koreańskie są przede wszystkim dobroczynnymi istotami utożsamianymi z wodą i rolnictwem. To właśnie smok chroni rodziny w Korei przed zarazą.
Władca państwa Silla, Hongang, zbudował świątynię dla smoka Morza Wschodniego. Smok z wdzięczności posłał na dwór królewski swojego syna, Czhojonga. Młodzieniec został urzędnikiem i ożenił się z piękną dziewczyną. Demon zarazy postanowił uwieść młodą żonę. Podstępnie przybrał postać młodego małżonka. Smoczy syn przyłapał ich in flagranti. Zamiast wpaść w gniew, ułożył wiersz. Zawstydzony demon padł na kolana i zaczął się tłumaczyć ze swojego postępku. Obiecał Czhojongowi, że jeśli gdzieś zobaczy jego wizerunek, to będzie to miejsce omijał. Tak został zapoczątkowany zwyczaj odpędzania złych mocy.
Dokkaebi to tylko jeden z rodzajów niezwykłych istot w kulturze ludowej Korei. Wspomniane wcześniej gwisin pochodzą od ludzi i istnieją na granicy pomiędzy życiem a śmiercią. Ludzie są fizycznie martwi, ale ich duchy pozostają nadal w ludzkim świecie z powodu urazów i nierozwiązanych spraw zwanych won-han. Można je znaleźć w wielu miejscach, najczęściej pojawiają się w opuszczonych budynkach, domach, cmentarzach, lasach i szkołach. Muszą wykonać swoje zadanie przed udaniem się do podziemi. Postać przedstawiana jest zwykle jako przezroczysta, beznoga i unosząca się w powietrzu. Nosi biały hanbok, tradycyjną suknię, zakładaną na pogrzeby. Ma długie, opadające czarne włosy i czasami jest pozbawiona twarzy. W zależności od ich osobowości i nastawienia siła oraz poziom złośliwości gwisin mogą się różnić. Bardzo spokojny człowiek, który zawsze był miły, nie może krzywdzić innych ani im przeszkadzać.
Etykiety:
Artykuły,
Religie świata
wtorek, 14 maja 2019
Agroturystyka u Krystyny
Wybór miejsca noclegowego padł na gospodarstwo agroturystyczne w Kolnicy. Rzeczywistość przerosła oczekiwania. Właściciele, pani Krystyna i pan Jerzy, dokładali wszelkich starań, aby umilić nam pobyt. Zabrakło czasu, żeby skorzystać ze wszystkich atrakcji, jakie przygotowali dla nas gospodarze. Ani razu nie zagrałyśmy w bilarda, a zmęczenie po naszych całodniowych wyprawach badawczych nie pozwoliło nam w pełni uczestniczyć w codziennych rytuałach ogniskowo-grillowych. Okoliczności przyrody były fascynujące. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć z bliska bażanta złocistego. Paw zachwycał nas swoimi tańcami godowymi, ale pawice udawały obojętność. Niezwykła przyjaźń łączyła kucyka i owcę. Para bocianów zastanawiała się, czy wziąć w posiadanie przygotowane stanowisko pod gniazdo. Być może jeden z tych ptaków to Miecio, którego kiedyś uratowała pani Krystyna?
Najbliższe relacje nawiązałyśmy z dwójką najbardziej oswojonych domowników. Lucy wykorzystywała każdą okazję, żeby wprowadzić się do naszego pokoju. Fruzię musiałam przekupić mlekiem bez laktozy. Co ciekawe, zjadła także rodzynki, które Mitsu wydłubała z sernika. Nie wiedziałam, że koty lubią bakalie.
Etykiety:
Daleko od domu,
Natura
poniedziałek, 13 maja 2019
Kościół w kształcie tulipana
Nie należę, delikatnie ujmując, do entuzjastów postmodernistycznej architektury. Szczególnie razi mnie ten styl w świątyniach. Współczesne dziwadła odbierają poczucie sacrum. Pozytywnie zaskoczyła mnie Kolnica, niewielka wieś w pobliżu Augustowa. Skonstruowany na wzór kwiatu tulipana kościół pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbe został wzniesiony w latach 1981 – 1987, według projektu Andrzeja Chwaliboga. Kształt przypomina rozwijający się kielich. Biała bryła otwiera się ku błękitnemu niebu i subtelnie wpisuje się w krajobraz. W moim prywatnym rankingu to najbardziej udany projekt sakralny w powojennej Polsce.
Etykiety:
Daleko od domu,
Historia sztuki
niedziela, 12 maja 2019
Centrum Europy
Pomysł na dodatkowy przystanek na trasie podsunął mi Adam, którego żona pochodzi z Podlasia. W 1775 roku kartograf i astrolog królewski Szymon Antoni Sobiekrajski określił miejsce, gdzie krzyżują się linie łączące najdalsze punkty Europy. Zgodnie z jego obliczeniami środek naszego kontynentu znajduje się w miejscowości Suchowola koło Białegostoku. Ustawiono tam pamiątkowy obelisk, który przypomina nieco koślawy pępek.
O ludzkiej potrzebie mitologizacji przestrzeni świadczy fakt, że co najmniej 12 miast przypisuje sobie lokalizację w samym centrum Starego Świata. Trudno jednoznacznie wyznaczyć geograficzny środek Europy. Jego położenie można wskazać stosując różne kryteria. Sam przebieg granicy Europa-Azja wzbudza kontrowersje. Niejasne są również kwestie przynależności do kontynentu Islandii, Azorów, Madery, Svalbardu i arktycznych wysp Rosji (Nowa Ziemia, Ziemia Franciszka Józefa). W czasach mojego dzieciństwa Polska leżała na krawędzi cywilizacji. Dalej rozciągało się złowieszcze terytorium Dzikiego Wschodu, zwanego Związkiem Radzieckim. Nasze serca kierowały się w przeciwną stronę, na Zachód. Odzyskanie niepodległości przez dawne republiki diametralnie zmieniło tę perspektywę.
Etykiety:
Daleko od domu
piątek, 10 maja 2019
Święty Spirydon z Tremituntu
Obiecałam Paulinie, że przywiozę jej "malutką ikonę". Moja znajomość świętych czczonych w prawosławiu jest raczej uboga, więc przy wyborze kierowałam się głównie... estetyką. Święty Spirydon należy do kanonu Kościoła katolickiego, ale, w przeciwieństwie do Cerkwi greckiej, jest mało znany. Z jego żywotem zapoznałam się dopiero po powrocie do domu. Urodził się wokoło 270 roku w ubogiej rodzinie na Cyprze, był prostym i niewykształconym pasterzem. Po śmierci żony przyjął święcenia kapłańskie, a w 315 roku został wybrany biskupem Tremithus. Nowa sytuacja nie zmieniła nic w jego zachowaniu. Sokrates podkreślał, że "przy nadzwyczajnej swej skromności, piastując godność biskupa, Spirydon pasał nadal owce".
Jedną z najważniejszych kart w historii Kościoła był Wielki sobór w Nicei, zwołany w 325 roku przez cesarza Konstantyna wobec zagrożeń płynących z heretyckiej nauki Ariusza (ariańska myśl filozoficzna powróciła później w czasie reformacji). Święty Spirydon wziął do ręki cegłę, uczynił nad nią znak krzyża i zawołał: "w imię Ojca"! W mgnieniu oka pojawił się ogień. Biskup dodał: "i Syna"! Natychmiast pociekła woda. Po słowach "i Świętego Ducha" w jego ręku została tylko garstka piasku. Spirydon chciał w ten sposób udowodnić, że tak jak trzy elementy, ziemia, woda i ogień, złączone tworzą całość, tak Ojciec, Syn i Duch Święty to Trzy Hipostazy, Trzy Osoby, ale Jeden Bóg, jedna Boska natura, jedna istota. „Oto trzy żywioły, a cegła jedna – powiedział – tak w Przenajświętszej Trójcy są Trzy Osoby, a Jedno Bóstwo”.
Spirydon zmarł ok. 348 roku, ale do dzisiaj nie zostawia bez wsparcia proszących o jego pomoc. Według wielu świadectw, zanoszona do niego modlitwa o rozwiązanie podstawowych życiowych problemów, takich jak: znalezienie pracy, zdanie egzaminów czy rozwiązanie problemów z mieszkaniem, zawsze przynosi jego cudowną pomoc. Mieszkańcy wyspy Korfu twierdzą, że kiedy zmieniane są szaty na relikwiach świętego, jego buty okazują się zdeptane, co stanowi oczywisty znak tego, że święty nadal chodzi po ziemi i pomaga potrzebującym. Może sprawdzę podczas najbliższej sesji, czy do Krakowa też zagląda?
Troparion ku czci świętego Spirydona:
Pierwszego Soboru okazałeś się obrońcą i cudotwórcą, mający Boga w sercu Spirydonie, ojcze nasz. Przeto zmarłą w grobie przywołałeś i żmiję w złoto zamieniłeś, i kiedy śpiewałeś święte modlitwy, aniołów współsłużących Tobie miałeś, o świętobliwy. Chwała Temu, Który daje Tobie moc, chwała Koronującemu Ciebie, chwała Temu, Który poprzez Ciebie uzdrawia wszystkich.
Etykiety:
Religie świata,
Sztuka
środa, 8 maja 2019
Grabarka
Przez ostatnie tygodnie przerzucałam plecak pomiędzy miastami, miasteczkami i wioskami. Rozrzut miałam spory, bo w sumie pokonałam ponad 5000 km. Podczas każdej podróży cele przyświecały mi naukowe, ale nie wykluczały one zachwytu nad pięknem świata. Razem z Mitsu i Niną ruszyłyśmy w stronę północno-wschodniego krańca Polski. Pierwszym przystankiem na naszej trasie była Święta Góra Grabarka.
Fot. Mitsu Dębowska
Grabarka zasłynęła w 1710 roku z cudownych uzdrowień w obliczu epidemii cholery. Pielgrzymi wciąż przybywają zaczerpnąć wody ze źródełka i zostawiają krzyże wotywne. Świętym miejscem opiekują się mniszki z prawosławnego klasztoru św. Marty i Marii. Każdy krzyż to osobista historia jakiegoś człowieka, smutek lub radość, tęsknota lub nadzieja, prośba lub podziękowanie. Z dala od codziennego zgiełku, wśród szumu drzew i śpiewu ptaków, warto zatrzymać się w refleksji nad cudem własnego życia, pochylić się nad czyimś cierpieniem albo uśmiechnąć wobec czyjegoś szczęścia. Zapraszam na fotospacer.
Etykiety:
Daleko od domu,
Fotografia,
Religie świata
Subskrybuj:
Posty (Atom)