Zamiast czerpać garściami z garnca wolnych dni, odrabiam zadania domowe. W przerwie pomiędzy wystukiwaniem pracy semestralnej z psychologii, próbami zrozumienia bełkotu fenomenologicznego i wchłanianiem wiedzy o wierzeniach ludów Australii i Oceanii pojawił się Anturek. Kociak uszyty został z czerwonego prasowanego filcu według tego samego schematu co wcześniejsze szalikowce. Jego błędne spojrzenie zdradza, że hucznie obchodził Sylwestra.
Kolorystykę dopasowałam do anturium, które w mojej rodzinie nazywane jest językiem teściowej. Pracę zgłaszam do wyzwania ogłoszonego przez Agatkę.
ło motka, Ty to masz tempo, ja jeszcze nawet nie pomyślałam co zrobić. Kiciak jest przefajny :)
OdpowiedzUsuńKocurek szalenie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńA wzrok ...oj zaszalało kocisko w Sylwestra zaszalało :):)
To ci kotek po oczach widać że był na bardzo udanej imprezie. ;-) Już czekam na następnego mruczka-ciekawe jakiego będzie koloru. Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w pisaniu:-)
OdpowiedzUsuńHahaha... no wyczeszcz ma zajefajny ;)... hehe.. taki śmieszny jest. A ja tez znam ta nazwę co ty. Moja ciocia ma kwiaciarnie i mnie kiedyś uczyła różnych nazw kwiatów - "języki tesciowej" zapadły mi w pamięć ;)
OdpowiedzUsuńCo za imponujące tempo! Przeuroczy kotek. Oczy ma obłędne :)
OdpowiedzUsuńŚliczny!!!
OdpowiedzUsuńBajeczny... :)
OdpowiedzUsuńAle fajny ten anturek :)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł miałaś :)
OdpowiedzUsuńOgnisty kocurek hehe, świetny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pyszczek i oczy kociaka są super! :)
OdpowiedzUsuń