Zaczęło się niewinnie od przeprowadzenia warsztatów w ramach zimowych ferii. Chętnych do nauki wyplatania znalazło się wielu. W rozmaitych okolicznościach zdradzałam sekrety papierowej wikliny przez kilka tygodni. Pletli mali i duzi. Powstawały hurtowe ilości koszyczków, a niektórzy moi kursanci zaczęli przyuczać kolejne osoby. Wiklinowy wirus krąży teraz po Krakowie i po Przemyślu.
Wspólnie z Krowoderską Biblioteką Publiczną w Krakowie, która wywołała ten efekt motyla, ogłosiliśmy wiklinowy konkurs. W szranki stanęło sześciu śmiałków, a jedna osoba zdążyła wykonać aż dwa koszyczki. Wybór zwycięzcy był niezwykle trudny. Jedni zaskoczyli mnie kolorystyką, inni formą, a jeszcze inni precyzją. Nagrodę główną - koszyk z zajączkiem i kurczaczkami - otrzymała praca Roberta, gdyż doceniłam jego poczucie humoru i kreatywność. Autor przyozdobił swój wielkanocny koszyk... śnieżynkami. Przygotowałam oczywiście upominki dla pozostałych uczestników konkursu: Bartek i Filip dostali baranki, Karolina zajączka, Wojtek kurczaczka, natomiast Ewa za podwójne zgłoszenie - zajączka i kurczaczka. Wszystkie nagrody ode mnie pokazywałam już wcześniej. Dodatkowo każdy został obdarowany książkami przez współorganizatora konkursu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz