Czasami moja wyobraźnia mnie ponosi. W przypadkowym ułożeniu przedmiotów dostrzegam artystyczny wymiar. Opowiadałam Wam kiedyś o Arturze Kłosińskim, dokumentującym sztukę niezamierzoną w cyklu "Kosaara nad people". Poniższe zdjęcia są luźnym nawiązaniem do tego projektu.
Najpiękniejsze przyjęcie weselne, na które została zaproszona, odbyło się kilka lat temu w gaju oliwnym w Grecji, na Krecie. Na jednym z drzew zawieszono figurki przedstawiające nowożeńców. Podczas jednego z moich spacerów po Belgradzie zauważyłam, że wiatr podobnie ułożył zwykłą reklamówkę w postać panny młodej, chociaż patrząc na rysy "twarzy", raczej tej gnijącej.
W innym miejscu podarty woreczek foliowy przybrał kształt pieska. Wiem, że to tylko śmieci, ale podobają mi się te wietrzne próby ich upcyklingowej reinkarnacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz