Tym razem pozdrawiam Was z pięknej Irlandii i z zamku Ballincolig Castle.
Kalendarium
* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
niedziela, 30 listopada 2014
sobota, 29 listopada 2014
Wanda i Banda
Uwielbiam ludzi, którzy odporni są na uderzenia wody sodowej do głowy. Właśnie taka jest Wanda Kwietniewska: otwarta, spontaniczna i serdeczna. Aż trudno uwierzyć, że po trzech dekadach podbojów muzycznej sceny piosenkarka zachowała tą świeżość i naturalność. Na scenie zamienia się w energetyczny wulkan. Poza sceną pozostaje ciepłą osobą, która dla każdego znajdzie dobre słowo i promienny uśmiech.
Koncert zespołu Wanda i Banda odbył się podczas ogólnopolskiej konferencji, która ze sztuką nic wspólnego nie miała. Dla mnie był on zdecydowanie najciekawszym punktem programu. Zaskoczyła mnie niesamowita żywiołowość artystki, zapraszanie publiczności do wspólnej zabawy oraz... figura, której Wandzie mogłyby zazdrościć nawet osiemnastolatki. Dla Was mam amatorskie nagranie jednej z kompozycji oraz życiowy przekaz, o który poprosiłam piosenkarkę: Wanda powiedziała, żeby zawsze pamiętać o tym, że szklanka jest do połowy pełna i życzyła wszystkim wiecznego optymizmu.
Zespół powstał w 1982 roku pod nazwą Banda i Wanda. Mimo spektakularnych sukcesów i zdobycia złotej płyty, muzycy rozstali się i podążyli własnymi ścieżkami. W 2000 roku, w składzie reaktywowanej przez Wandę kapeli, pojawiły się już zupełnie nowe nazwiska:
Z Wandą Kwietniewską
Koncert zespołu Wanda i Banda odbył się podczas ogólnopolskiej konferencji, która ze sztuką nic wspólnego nie miała. Dla mnie był on zdecydowanie najciekawszym punktem programu. Zaskoczyła mnie niesamowita żywiołowość artystki, zapraszanie publiczności do wspólnej zabawy oraz... figura, której Wandzie mogłyby zazdrościć nawet osiemnastolatki. Dla Was mam amatorskie nagranie jednej z kompozycji oraz życiowy przekaz, o który poprosiłam piosenkarkę: Wanda powiedziała, żeby zawsze pamiętać o tym, że szklanka jest do połowy pełna i życzyła wszystkim wiecznego optymizmu.
Zespół powstał w 1982 roku pod nazwą Banda i Wanda. Mimo spektakularnych sukcesów i zdobycia złotej płyty, muzycy rozstali się i podążyli własnymi ścieżkami. W 2000 roku, w składzie reaktywowanej przez Wandę kapeli, pojawiły się już zupełnie nowe nazwiska:
Marek Tymkoff - gitara, chórki,
Dominik Samborski - gitara basowa,
Waldemar Szoff - gitara, chórek,
Damian Grodziński - perkusja.
piątek, 28 listopada 2014
UNIVERSUM Daniela Jacoba Dali
W dniu 7 listopada br., mimo deszczowej aury, poczuliśmy w Krakowie śródziemnomorskie słońce. Sprawcą ocieplenia klimatu był Daniel Jacob Dali, polski projektant, który mieszka i tworzy na Ibizie. W klubie Shine obejrzeliśmy jego nową kolekcję odzieży, zatytułowaną "UNIVERSUM".
W świecie mody niełatwo zaistnieć. O ogromnym sukcesie Daniela świadczy fakt, że jego kreacje zyskały uznanie wielu celebrytów. Sama kolekcja zaskakuje różnorodnością i nie posiada wspólnego wystylizowanego mianownika. Inspiracją jest wszechświat. Autor czerpie z niego garściami, z powodzeniem przenosząc do konfekcji naturalne piękno w postaci motywów zwierzęcych i kwiatowych czy też w wizualizacji zjawisk atmosferycznych.
Zapraszam do obejrzenia projektów Daniela. Cechuje je lekkość, podkreślanie atutów kobiecości, odważne stosowanie geometrii, bogata kolorystyka, wyraziste wzory oraz rzadko spotykana na wybiegach wygoda. Najbardziej spodobały mi się nowatorskie i nieszablonowe nadruki z błyskawicami.
W świecie mody niełatwo zaistnieć. O ogromnym sukcesie Daniela świadczy fakt, że jego kreacje zyskały uznanie wielu celebrytów. Sama kolekcja zaskakuje różnorodnością i nie posiada wspólnego wystylizowanego mianownika. Inspiracją jest wszechświat. Autor czerpie z niego garściami, z powodzeniem przenosząc do konfekcji naturalne piękno w postaci motywów zwierzęcych i kwiatowych czy też w wizualizacji zjawisk atmosferycznych.
Daniel Jacob Dali
Zapraszam do obejrzenia projektów Daniela. Cechuje je lekkość, podkreślanie atutów kobiecości, odważne stosowanie geometrii, bogata kolorystyka, wyraziste wzory oraz rzadko spotykana na wybiegach wygoda. Najbardziej spodobały mi się nowatorskie i nieszablonowe nadruki z błyskawicami.
czwartek, 27 listopada 2014
Listopad na środku jeziora
To było klasyczne porwanie. Podjechałam czarnym samochodem pod zakład pracy Roberta, wciągnęłam do środka i wywiozłam w jeden z najdzikszych zakątków Krakowa. Nawet nie opierał się przed moim szalonym pomysłem na listopadowe popołudnie. Wzorcowy przykład syndromu sztokholmskiego.
Jedną z moich nagród w bardzo mokrej letniej zabawie był bon na przejażdżkę rowerkiem wodnym po Bagrach. Ciepły i słoneczny dzień, nietypowy dla tej pory roku, pozwolił na skorzystanie z tej atrakcji. Mój chytry plan przewidywał bezkrwawe polowanie na wodne ptactwo: perkozy, łyski, kaczki. Pojazd jednak wydawał z siebie dźwięk przypominający jęki wyżymanego kota, więc potencjalne ofiary odpływały w popłochu lub ukrywały się w przybrzeżnych zaroślach. Na środku jeziora nie było ani jednej gałęzi, żebyśmy się mogli zamaskować i poudawać niewinny krzaczek. Wpłynięcie w sitowie groziło z kolei naszym zaplątaniem się albo nawet wywrotką. Na szczęście zachód słońca nie zwracał uwagi na dziwne rzępolenie i pięknie pozował do zdjęć.
Fot. Robert Polański
Jedną z moich nagród w bardzo mokrej letniej zabawie był bon na przejażdżkę rowerkiem wodnym po Bagrach. Ciepły i słoneczny dzień, nietypowy dla tej pory roku, pozwolił na skorzystanie z tej atrakcji. Mój chytry plan przewidywał bezkrwawe polowanie na wodne ptactwo: perkozy, łyski, kaczki. Pojazd jednak wydawał z siebie dźwięk przypominający jęki wyżymanego kota, więc potencjalne ofiary odpływały w popłochu lub ukrywały się w przybrzeżnych zaroślach. Na środku jeziora nie było ani jednej gałęzi, żebyśmy się mogli zamaskować i poudawać niewinny krzaczek. Wpłynięcie w sitowie groziło z kolei naszym zaplątaniem się albo nawet wywrotką. Na szczęście zachód słońca nie zwracał uwagi na dziwne rzępolenie i pięknie pozował do zdjęć.
wtorek, 25 listopada 2014
Tajemnicza Kamila
Zaprosiłam moją siostrę Ewę do teatru Barakah na przedstawienie pod tytułem "Tajemnicza Kamila". Wieczór wypełniony był pozytywnymi emocjami. Spektakl złamał wszelkie schematy. Wciągał widzów w świat, w którym nic nie jest takie, jakim się wydaje. Zacierał granice pomiędzy improwizacją a wystudiowaną grą.
Z Pawłem Plewą, Michałem Wanio i Joanną Połeć
Trójka młodych aktorów, Joanna Połeć, Michał Wanio i Paweł Plewa, zaskoczyła nas swoimi wyrazistymi, ekspresyjnymi oraz energetycznymi wcieleniami. Pusta, surowa scena, całkowicie pozbawiona dekoracji i blichtru, przy ograniczeniu do minimum ilości rekwizytów, tętniła życiem za sprawą nietuzinkowych osobowości. Kanwą widowiska była historia Kamili, została jednak całkowicie pokruszona przez nagłe i niespodziewane dygresje w postaci monologów, dialogów, piosenek, występów tanecznych czy sesji terapeutycznych. Wprowadzenie bardzo intymnych wątków osobistych przez odtwórców utworu wzmocniło dramaturgię i podsyciło ciekawość widowni. Artyści ugniatali scenariusz jak ciasto, tworząc w efekcie smakowity wypiek, daleki od nudy i sztywnych teatralnych standardów. Świetnie dobrana muzyka dopełniła całości.
Nie zdradzę więcej niespodzianek przygotowanych dla widzów. Szczerze polecam ten spektakl. Dość ostre słownictwo sprawia, że adresowany jest on raczej do osób dorosłych, chociaż pokazana tutaj "scena seksu" jest najzabawniejszą i najdelikatniejszą inscenizacją wątku erotycznego, jaką widziałam. Taką wersję udostępnić można nawet najmłodszym.
poniedziałek, 24 listopada 2014
XI OPAK
W mojej pragmatycznej rodzinie jestem jedynym niesfornym elementem, który oderwał się od rzeczywistości i zawiesił się na artystycznym obłoku. Ku mojemu zdziwieniu, zadzwonił do mnie Tato i poprosił o blogową relację z wystawy w Domu Kultury Kolejarza. Powodem zainteresowania był Marek Błeszyński, którego ikony od lat zachwycają moich Rodziców.
Marek pokazał swój wytrawny warsztat w ikonopisarstwie, malarstwie pejzażowym, w karykaturach i w martwej naturze. Talentem wykazał się również podczas koncertu gitarowego, zarówno solowego, jak i w duecie z Piotrem Zemankiem.
Ogólnopolskie Prezentacje Artystyczne Kolejarzy to coroczne spotkanie uzdolnionych osób z całej Polski, połączonych przyjaźnią mknącą po torowisku. Uroczystość uświetnił koncert ludowej kapeli "Osiem sióstr Knapik". Rozmach imprezy przekroczył moje wyobrażenia. W odległej galaktyce przedprywatyzacyjnej miałam już okazję zakosztować serdeczności panującej w kolejarskiej rodzinie. Nic się nie zmieniło. Przepadłam na kilka godzin w tej radosnej atmosferze wspólnego celebrowania artystycznych osiągnięć.
Poziom prezentowanych prac był zróżnicowany. Niektóre dzieła były wręcz wybitne, inni artyści dopiero zaczynali swoją eksplorację świata sztuki. Równie szerokie okazało się spektrum twórczych dokonań: muzyka, poezja, proza, malarstwo, rzeźba, fotografia oraz rozmaite techniki rękodzielnicze.
Czarodziejski głos Danuty Jańczak sprawił, że sala w Domu Kultury Kolejarza zawirowała. Zapraszam do posłuchania fragmentu koncertu, choć przez pierwszą minutę proszę przymknąć oko, bo ciągle zapominam, że kamera funkcjonuje inaczej niż aparat fotograficzny.
Danuta Szudzichowska osiągnęła wirtuozerię w quillingu. Barbara Kąsowska urzekła mnie haftem. Niesamowite wrażenie wywarły na mnie miniatury malowane na liściach przez Dariusza Bekasa. Do chwili zadumy nad przemijaniem zmusił cykl Grzegorza Groblewskiego, przedstawiający młyny wodne. Równie piękne były batikowe kompozycje autorstwa Tamary Kierdelewicz.
To tylko wybrane przeze mnie przykłady niezwykłej pasji kolejarzy. W jedenastej edycji OPAK udział wzięli:
Marek pokazał swój wytrawny warsztat w ikonopisarstwie, malarstwie pejzażowym, w karykaturach i w martwej naturze. Talentem wykazał się również podczas koncertu gitarowego, zarówno solowego, jak i w duecie z Piotrem Zemankiem.
Ogólnopolskie Prezentacje Artystyczne Kolejarzy to coroczne spotkanie uzdolnionych osób z całej Polski, połączonych przyjaźnią mknącą po torowisku. Uroczystość uświetnił koncert ludowej kapeli "Osiem sióstr Knapik". Rozmach imprezy przekroczył moje wyobrażenia. W odległej galaktyce przedprywatyzacyjnej miałam już okazję zakosztować serdeczności panującej w kolejarskiej rodzinie. Nic się nie zmieniło. Przepadłam na kilka godzin w tej radosnej atmosferze wspólnego celebrowania artystycznych osiągnięć.
Poziom prezentowanych prac był zróżnicowany. Niektóre dzieła były wręcz wybitne, inni artyści dopiero zaczynali swoją eksplorację świata sztuki. Równie szerokie okazało się spektrum twórczych dokonań: muzyka, poezja, proza, malarstwo, rzeźba, fotografia oraz rozmaite techniki rękodzielnicze.
Czarodziejski głos Danuty Jańczak sprawił, że sala w Domu Kultury Kolejarza zawirowała. Zapraszam do posłuchania fragmentu koncertu, choć przez pierwszą minutę proszę przymknąć oko, bo ciągle zapominam, że kamera funkcjonuje inaczej niż aparat fotograficzny.
Danuta Szudzichowska osiągnęła wirtuozerię w quillingu. Barbara Kąsowska urzekła mnie haftem. Niesamowite wrażenie wywarły na mnie miniatury malowane na liściach przez Dariusza Bekasa. Do chwili zadumy nad przemijaniem zmusił cykl Grzegorza Groblewskiego, przedstawiający młyny wodne. Równie piękne były batikowe kompozycje autorstwa Tamary Kierdelewicz.
To tylko wybrane przeze mnie przykłady niezwykłej pasji kolejarzy. W jedenastej edycji OPAK udział wzięli:
Mikołaj Bialik,
Zofia Bialik,
Józef Bylica,
Krystyna Banach,
Mirosław Banach,
Elżbieta Barnaś,
Dariusz Bekas,
Stanisław Bartniczak,
Marek Błeszyński,
Teresa Bigos,
Piotr Brandys,
Aleksandra Cyglicka,
Edward Cybulko,
Zdzisław Czarkowski,
Helena Derus,
Wiesława Dręczewska,
Ewelina Dyl,
Grzegorz Groblewski,
Barbara Jargo,
Danuta Jańczak,
Jan Jasicki,
Kazimierz Jarosz,
Piotr Jaworski,
Józef Jędrychowski,
Barbara Kąsowska,
Krzysztof Knapik,
Elżbieta Kotarba,
Zdzisław Kowalczyk,
Irena Krupska,
Krystyna Krawczyk,
Tadeusz Krawczyk,
Dorota Lebiecka,
Janusz Liczba,
Jadwiga Lutyńska,
Jadwiga Migas,
Mirosława Michalska-Winkel,
Bożena Mrozińska,
Stanisław Mól,
Marcin Nawalany,
Zenon Nowak,
Wacław Niwczyk,
Maria Ogonowska,
Zenon Ozga,
Helena Ozga,
Małgorzata Rutana,
Witold Suchucki,
Bożena Smółka,
Marek Srokol,
Stanisław Stolorz,
Mikołaj Szatyłowicz,
Józefina Szkółka,
Władysław Szczepański,
Danuta Szudzichowska,
Tadeusz Tuleja,
Paweł Westrych,
Dorota Willer,
Michał Wojtczak,
Jadwiga Wolska,
Grażyna Woźniak,
Helena Wołowiec,
Zofia Zimna,
Piotr Zemanek,
Lucyna Żełabo.
piątek, 21 listopada 2014
Wybory samorządowe 2014
Ogłoszono już wyniki.
Słychać podniesione krzyki:
"Coś nam tutaj się nie zgadza!
Kto zasiada w nowych władzach?"
Gratulują dziennikarze,
jak obyczaj dobry każe:
"Przecież wygrał pan wybory!
Nie startował pan? To... Sorry..."
Komisja wyborcza płacze
- żądają od niej tłumaczeń...
Jak wyjaśnić błędy własne,
skoro wszystko jest już jasne?
To hakerzy się włamali
i wyniki pozmieniali!
Rozdali wiele mandatów
dla nieznanych kandydatów...
O fałszerstwo podejrzenia
nie mają tu racji cienia!
Wszystko pod kontrolą było,
tylko system... przeciążyło!
Poczucie winy jest obce
w tej całej wyborczej szopce.
Nie polecą żadne głowy
za ten program... rozrywkowy!
Etykiety:
Słowotwory
czwartek, 20 listopada 2014
Biżuteria turystyczna
Nieodłącznymi towarzyszami każdej podróży są przedmioty jednorazowego użytku. Trudno oczekiwać porcelanowej zastawy czy rodowych sreber w samolotach albo w przydrożnych barach. Do kawy dostaliśmy plastikowe mieszadełka. Nie używam cukru, więc dla mnie był to zbędny gadżet. Znalazłam inne zastosowanie dla niego. Pomalowałam mieszadełka srebrną farbą i zawiesiłam na biglach. Kolczyki są długie, ale lekkie i nie obciążają ucha.
Etykiety:
Ekosztuka,
Kolczyki,
Moje prace
środa, 19 listopada 2014
Twierdza Kalemegdan
Źródłem szczęścia człowieka jest obcowanie z przyrodą. Zachwyciła mnie zielona oaza w centrum Belgradu. W Krakowie urzędnicy nazwaliby to niegospodarnością, zaś developerzy powciskaliby wszędzie betonowe klocki. Tutaj ogromny teren udostępniono dla mieszkańców oraz turystów. Codziennie kierowałam tam swoje kroki. Przenosząc się w przeszłość - odkrywałam kolejne architektoniczne perełki. Wracając do teraźniejszości - delektowałam się pięknem przyrody.
Początki fortyfikacji sięgają III wieku p.n.e., kiedy Celtowie założyli miasto Singidunum. W historii twierdzy przelano wiele krwi. Odcisnęło się tutaj piętno podbojów rzymskich, bizantyjskich, bułgarskich, węgierskich, austriackich czy tureckich. Śladem tych tragicznych dziejów jest nazwa parku, pochodząca od tureckich słów: kale (twierdza) oraz meydan (pole bitwy). Wielokrotnie odbudowywane lub przebudowywane mury w chwili obecnej stanowią kanwę niezwykłej przestrzeni parkowej. Niektórzy zaszywają się w samotności na ustronnych ławeczkach, inni korzystają z atrakcji zbiorowych, jak choćby ze stolików do gier, jeszcze inni oglądają stałe albo tymczasowe plenerowe wystawy, kolejni podziwiają panoramę z platform widokowych, a pozostali uprawiają sport lub po prostu spacerują.
Twierdza Kalemegdan znakomicie łączy w sobie funkcje rekreacyjne, historyczne, kulturalne, edukacyjne i religijne. Dwie zlokalizowane w fortyfikacji cerkwie, Ružica oraz Sveta Petka, przyciągały niewyobrażalne tłumy podczas jednego z prawosławnych świąt. Wspominałam wcześniej o Ogrodzie Zoologicznym, wykorzystującym naturalny potencjał tego miejsca. Obejrzeć tutaj można również zabytkowe uzbrojenie z wielu krajów. Polskim akcentem w Muzeum Wojskowym jest tankietka TKF, unikalny czołg rozpoznawczy produkowany w zakładach Ursusa w latach trzydziestych, przed wybuchem II wojny światowej.
Nasuwa się smutna refleksja: dlaczego elementy Twierdzy Kraków nie mogłyby pełnić podobnych funkcji u nas? Dlaczego krótkowzroczne władze naszego miasta pozwalają na zabetonowanie każdego skrawka zieleni? Dlaczego nasze dziedzictwo historyczne i kulturowe musi ulegać degradacji z powodu indolentnych decyzji urzędniczych marionetek na usługach pazernych firm developerskiej?
Początki fortyfikacji sięgają III wieku p.n.e., kiedy Celtowie założyli miasto Singidunum. W historii twierdzy przelano wiele krwi. Odcisnęło się tutaj piętno podbojów rzymskich, bizantyjskich, bułgarskich, węgierskich, austriackich czy tureckich. Śladem tych tragicznych dziejów jest nazwa parku, pochodząca od tureckich słów: kale (twierdza) oraz meydan (pole bitwy). Wielokrotnie odbudowywane lub przebudowywane mury w chwili obecnej stanowią kanwę niezwykłej przestrzeni parkowej. Niektórzy zaszywają się w samotności na ustronnych ławeczkach, inni korzystają z atrakcji zbiorowych, jak choćby ze stolików do gier, jeszcze inni oglądają stałe albo tymczasowe plenerowe wystawy, kolejni podziwiają panoramę z platform widokowych, a pozostali uprawiają sport lub po prostu spacerują.
Twierdza Kalemegdan znakomicie łączy w sobie funkcje rekreacyjne, historyczne, kulturalne, edukacyjne i religijne. Dwie zlokalizowane w fortyfikacji cerkwie, Ružica oraz Sveta Petka, przyciągały niewyobrażalne tłumy podczas jednego z prawosławnych świąt. Wspominałam wcześniej o Ogrodzie Zoologicznym, wykorzystującym naturalny potencjał tego miejsca. Obejrzeć tutaj można również zabytkowe uzbrojenie z wielu krajów. Polskim akcentem w Muzeum Wojskowym jest tankietka TKF, unikalny czołg rozpoznawczy produkowany w zakładach Ursusa w latach trzydziestych, przed wybuchem II wojny światowej.
Nasuwa się smutna refleksja: dlaczego elementy Twierdzy Kraków nie mogłyby pełnić podobnych funkcji u nas? Dlaczego krótkowzroczne władze naszego miasta pozwalają na zabetonowanie każdego skrawka zieleni? Dlaczego nasze dziedzictwo historyczne i kulturowe musi ulegać degradacji z powodu indolentnych decyzji urzędniczych marionetek na usługach pazernych firm developerskiej?
Etykiety:
Daleko od domu,
Historia sztuki,
Natura
Subskrybuj:
Posty (Atom)