Nie wierzę w prawa fizyki. Grawitacja próbuje mi udowodnić swoje istnienie, ale z perspektywy hamaka zawieszonego w obłokach nie zauważam kolekcji siniaków. Mój świat jest o wiele bardziej duchowy niż materialny. Poruszam się po krainie średniowiecznego mistycyzmu. Wierzę w znaki. Wierzę w dobro. Doświadczam obecności Boga, czuję, że podtrzymuje mnie, kiedy się potykam, ale zdarza się, że jest zajęty ważkimi problemami wszechświata i muszę wtedy radzić sobie sama.
Dokumentując etapy projektu "kawa z żołędzi" zrobiłam niewiarygodne zdjęcie. Zauważyłam to dopiero przeglądając pliki na komputerze. W ogniu zobaczyłam oczy!!! Zwykłe, suche, dębowe gałęzie w płomieniach ułożyły się w niezwykłą formę. Według mnie przypomina ona koci pyszczek. Nie uwierzyłabym w autentyczność takiej fotografii, gdybym znalazła ją w Internecie. Mój poziom rozwoju w grafice komputerowej ogranicza się do kilku komend w programie Paint, więc nawet nie potrafiłabym czegoś takiego narysować. Nie wiem jeszcze, jak zinterpretować to zjawisko, ale moja wyobraźnia nigdy nie próżnuje, więc pewnie niebawem napiszę swoją historię.
Na mnie też te oczy patrzą :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej halucynacje mogę u siebie wykluczyć ;)
Usuń