Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

środa, 4 września 2013

Skradzione wakacje

W tym roku moje wakacje zostały odgórnie odwołane. Dwa miesiące gloryfikacji słońca niepostrzeżenie przemknęły supertajnym tunelem, przed wejściem do którego medyczne i biurokratyczne potwory postawiły przede mną niepokonywalny mur. Węzły chirurgicznego zniewolenia zostały rozsupłane i obyło się szczęśliwie bez ich złośliwości. Nadal jednak potykam się o niepotrzebną makulaturę i doktoryzuję się w kuchennej łacinie na samą myśl o krakowskich urzędach. 

Zanim przeminie czas wyjątkowo niehigienicznej dla mojego zdrowia psychicznego prohibicji na upajanie się kąpielami w wodospadach Heliosa, mogę jedynie wybierać się na nostalgiczne przejażdżki wehikułem czasu po mapach mojej pamięci. Idealną dla mnie krainą idyllicznej szczęśliwości są miejsca, gdzie autonomicznie królują upały, a na plażach bogate złoża muszelek pozwalają na ich nieustanną eksplorację pomiędzy horyzontami. Jedynym ograniczeniem w tym zbieractwie, są lotniskowe ograniczenia mojego bagażu. Na morskim czy oceanicznym wybrzeżu zamieniam się w małe dziecko zaczarowane artyzmem natury. Szukam tych skorup idealnych, które moje wyobraźnia może później moimi rękami zamienić w biżuterię lub dekoracyjne drobiazgi.

W ubiegłym roku wybrałam się na podbój Portugalii. Oczywiście, zwiedzałam, poznawałam tubylcze zwyczaje, a nawet przypadkowo natrafiłam na festiwal rękodzieła. O wrażeniach z podróży opowiem przy innej okazji. Ten post poświęcam mojemu robótkowaniu, gdyż Basia słusznie zwróciła mi uwagę, że za mało pokazuję moich prac. A zatem zapraszam do rzucenia okiem na to, co z portugalskich muszelek uplotłam. Jeszcze jeden naszyjnik z tej serii udostępniłam już wcześniej, przy okazji prezentowania zawartości blogowych wymianek. Dwie fotki na hotelowym prześcieradle przedstawiają prezenty wykonane na zamówienie poznanych podczas wyjazdu koleżanek. A na koniec dorzucam mój pomysł na wykorzystanie urwanych uszu z dziecięcych wiaderek, czyli makramowe naszyjniki-obroże.






17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Prawdziwa robótkomaniaczka nawet podczas podróży nie może przestać ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Trudno uwierzyć, ale zapięcie na koraliki podpowiedziało mi moje dziecię, które oficjalnie wstydzi się moich rękodzielniczych ciągotek ;)

      Usuń
  3. Super biżuteria, Moniu! :)
    A teraz zapraszam Cię do mnie po wyróżnienie!
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne są te muszelki a szczególnie ta z nutką czerwieni ;) super prace

    OdpowiedzUsuń
  5. Te muszelkowe są cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  6. A! A ja już myślałam, że Ty tylko się ostatnio ukulturalniasz, oglądasz wystawy, słuchasz koncertów, pochłaniasz hurtowo występy magiczne przeróżne:-) Co zresztą jest oczywiście drogą bardzo słuszną i chwalebną, i czego oczywiście bezczelnie i po chamsku Ci zazdroszczę. Gdybym mieszkała w takim miejscu dostawałabym rozstroju żołądka z konieczności dokonywania wyborów pomiędzy tym wszystkim razem i każdą rzeczą z osobną, plus jeszcze obowiązki domowo - przeróżne:-)
    A tu proszę! Kolczyki wakacyjnie lekkie i piękne. Zaszumiało nawet z muszelek egzotyczną wodą:-) Obroże pomysłowe!
    Czy z procesy doktoryzowania się w łacinie kuchennej jakieś dyplommo oficjalne zobaczymy? :-D
    Padam do nóżek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tak naprzemiennie: raz biegam po wernisażach, innym razem zamykam się w swoich robótkach, byt zupełnie nieprzewidywalny ;) Łacina pozostaje w bezgłośności ;) Buziaki ;)

      Usuń
  7. ładne :) proste i z zaklętymi wspomnieniami :)

    OdpowiedzUsuń