Czwartkowy wieczór usadowił się na pięciolinii. Tym razem nogi poniosły mnie do Klubu Herbacianego Nie lubię poniedziałków. Odkryłam to miejsce całkiem niedawno przy okazji stand up'owych zmagań moich kolegów. Ta maleńka knajpka mieści się przy ul. Szlak 14, a jej wykafelkowane w peerelowskim stylu ściany w poszukiwaniu pierwotnej wizji przeznaczenia lokalu nasuwają skojarzenia ze sklepem mięsnym. Wbrew pozorom udało się tu stworzyć wyjątkowo przytulną atmosferę, a oprócz rozmaitych trunków klub serwuje smakowite kąski wszelakiej rozrywki dla duszy. Wybrałam się z moim przyjacielem Maćkiem na koncert zespołu Cztery koty. Nie ukrywam, że czynnikiem kuszącym była nazwa zespołu, a moja powszechnie znana słabość do tych futrzaków ograniczyła przedkoncertowe szpiegostwo wyłącznie do sprawdzenia gatunku muzycznego. Rock jak najbardziej podchodzi pod moje gusta.
Tak naprawdę kapelę Cztery koty tworzy duet muzycznych pasjonatów: Antonina Kardaś śpiewa, a Paweł Kaczmarczyk gra na gitarze (choć i jemu zdarza się dośpiewywać w niektórych kawałkach). A jednak wyjątkowo na scenie rzeczywiście grasowała kocia czwórka, gdyż gościnnie w bębny uderzał Sławomir Zięba, a w harmonijkę dmuchał Adrian Szupke.
Antonina i Paweł poznali się w liceum w Suchej Beskidzkiej. Do Krakowa przyjechali poszerzać horyzonty naukowe - ona ćwiczy cyrylicę w ramach filologii rosyjskiej, on wybrał architekturę. W czasie poszukiwania nazwy dla zespołu Tosia była szczęśliwą posiadaczką kociej czwórki: Fifi, Ginger, Pysi i Koki. Później pojawiła się jeszcze Dona, ale pierwotna cyfra pozostała już niezmieniona.
Kapela eksploatuje przede wszystkim rockowe, bluesowe i punkowe złoża muzyczne. Na razie ograniczają się jedynie do coverów (nawet w kilku przypadkach wypadając, moim zdaniem, lepiej niż oryginał), ale zdradzili, że pracują nad własnym materiałem. Na uwagę zasługują niesamowite możliwości głosowe Tosi - świetnie radzi sobie zarówno w delikatnych balladach, jak i w ostrych, typowo męskich kawałkach, nie tylko w polskiej wersji językowej, ale również po angielsku i rosyjsku. Najbardziej jednak urzekły mnie partie śpiewane wspólnie przez Tosię i przez Pawła - pasja i namiętność iskrząca w ich spojrzeniach pełnych wzajemnej miłości i czułości tworzą znakomitą, niepowtarzalną oprawę dla każdej piosenki. Na Cztery koty regularnie można się natknąć w różnych krakowskich klubach, więc zapraszam do podglądania koncertowych harmonogramów na oficjalnej stronie zespołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz