Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

niedziela, 24 lutego 2013

Być Kobietą - wyzwanie piąte

Gdybym nie próbowała zapanować nad chaosem myśli moich nieuczesanych, nagłówek tego posta brzmiałby po prostu: "Czytanie dywanu". I jak zwykle, nikt nie mógłby zrozumieć, co poeta miał na myśli. Skrzętnie skrywana logika moich wypowiedzi bazuje w tym wypadku na piątym wyzwaniu tafcikowym, które w ostatnich medialnych kampaniach reklamowych kojarzy się ze sloganem: "nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka".

Terry'ego Pratchetta poznałam w Portugalii. Aż po sam czubek wypełniał limit bagażu podręcznego mojego dziecięcia. Dwa tygodnie - poza brzęczeniem telefonu i domofonu, bez nieustających pielgrzymek ludzi ślepo wierzących w moje umiejętności rozwiązywania wszelakiej maści problemów egzystencjalnych, bez błagalnych alertów o ratowanie wszechświata, bez kultu urzędniczej indolencji oraz bez złodziejstwa czasowego uprawianego nawet przez domowe sprzęty - zdecydowanie sprzyjały literackiej konsumpcji.

Sceptycznie podchodzę do wszystkich tworów z kategorii "fantastyka". Owszem, wierzę w anioły i krasnoludki, ale straszydła rozmaite nigdy nie przekraczają granic świata mojej wyobraźni. A jednak w Pratchecie zakochałam się od pierwszego akapitu. Mimo dzielącej nas przepaści całego pokolenia doświadczeń okazało się, że nadajemy na tych samych falach. 

Wakacje, niestety, charakteryzują się ulotnością, a codzienność z uśmiechem okrucieństwa odbiera paszport uprawniający do podróży w relaksacyjny papierowy świat. Owszem, regularnie sięgam po mądre książki potrzebne mi na płaszczyźnie zawodowo-naukowej, ale witryna biblioteczki, w której zadomowiła się literatura piękna, długo czekała na moją wolną chwilę. Tym razem maszyna losująca ściągnęła z półki "Dywan". Jak zdradza w przedmowie sam autor, powieść ma charakter dualny. Popełnił ją w wieku lat siedemnastu, na długo przed dniem moich narodzin, ale przed wznowieniem publikacji przeprowadził na niej gruntowną operację plastyczną. Być może kiedyś przysiądę nad oryginalną wersją i dokonam analizy porównawczej z czystej ciekawości dla procesu ewolucji pisarskiego talentu. Niestety, nie mam żadnego dywanu w moim prywatnym zestawie ścian, aby osobiście zaobserwować rozgrywające się w jego splotach historie. 

Fabuły oczywiście zdradzać nie będę, aby nie pozbawiać innych czytelników radości Kolumba ze stąpania po odkrytym właśnie nieznanym lądzie. Z pewnością warto zwrócić uwagę na słynne pratchettowskie perełki błyskotliwych metafor i elokwentnych skojarzeń wręcz pozrywanych z egzosfery, które zdobią każdą stronicę książki. Z czystym sumieniem mogę polecić tą powieść wszystkim koneserom piękna.



3 komentarze: