Lamia, w baskijskich wierzeniach,
Mieszkała na skraju lasu,
Słuchając szumu strumienia.
Niestety, tylko do czasu.
Oprócz złotego grzebienia
Niczego więcej nie miała.
I nie nosiła odzienia,
Bo chłodu nie odczuwała.
Trwała tak w tej melancholii,
Gdy ją ujrzał wieśniak młody
I zapragnął ją zniewolić
Pod wrażeniem jej urody.
Chociaż płetwy rybie miała,
Wyglądała zjawiskowo.
Chłop tak pragnął tego ciała,
Że ją schwytał obcesowo.
Zamknął ją w izbie z alkową,
chociaż nie była człowiekiem,
I traktował jak królową:
Karmił chlebem, poił mlekiem.
Zasłaniała usta w złości,
Bunt milczeniem podkreślała.
Zamiast uciec ku wolności,
Długie włosy wciąż czesała.
Bywa, że w związkach niektórych
Milkną małżonki czasami.
Fochy są zewem natury,
bowiem każda ma coś z Lamii.
Wszystkie bajki morał mają
I ja dla was mam przesłanie:
Ciche dni wiecznie nie trwają,
Weźcie je na przeczekanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz