Z Jamesem Sierżęgą Z Kotem Galeryjnym
Fot. Krzysztof Bubnicki
Za tytuł wystawy posłużyła nazwa mitologicznej wyspy Ultima Thule, symbolizującej koniec świata. James Sierżęga w dążeniu do odkrycia, zrozumienia oraz opisania wszechświata uspokaja chaos łagodnością, przechodzi gwałtownie z ostrości w płynność i łączy te kontrastowe elementy w zgrabną całość. Największe wrażenie wywarła na mnie praca przedstawiająca wyciszone, beznamiętne, niemal martwe, antyczne oko w centrum szalejącego cyklonu. Można tutaj dośpiewać jeden z przebojów Budki Suflera: "a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"... Do kolorystyki artysta podchodzi w sposób wielce umiarkowany, natomiast ogromny nacisk kładzie na grę świateł. Swoje pytania o granice wielowymiarowego postrzegania wpisuje najczęściej w okręgi.
Po wystawie oprowadzał nas... kot. Do dzieł sztuki podchodził bardzo zmysłowo, poszukując w nich drugiego dna.
Moniu Ty to się nie nudzisz . Muszę przyznać, że prace, które wybrałaś to dość intrygujące dzieła szczególnie to z "martwym"okiem choć ja widzę tam oko niewidomego,którego ślepe spojrzenie w wirze codzienności dostrzega więcej niż przecięty zdrowy człowiek .
OdpowiedzUsuńNo a kotek to mnie nie zaskoczył na przewodnika nadaje się na pewno . Pozdrawiam cieplutko.
Fajnie, ze możesz tak na co dzień przebywać w otoczeniu sztuk z "wyższej półki"
OdpowiedzUsuńMi też to oko bardzo się spodobało - fantastyczne:)