W dziedzinie papierowej wikliny jestem samoukiem. Zdarzyło mi się już co nieco powyplatać, ale nigdy wcześniej nie analizowałam czasu ani niezbędnej ilości rurek. W warunkach warsztatowych takie informacje mogą się okazać niezwykle przydatne, więc intensywnie testuję różne sploty, szukając przy okazji najłatwiejszego dla dzieci. Miejsce na stole zaczęło się gwałtownie kurczyć, więc gotowe koszyczki przełożyłam na wersalkę. Wystarczyło na chwilę wyjść z pokoju, by pojawiło się na niej coś czarnego i udawało, że śpi. Do zdjęć pozować nie lubi, ale jeśli widzi inny obiekt mojego zainteresowania, od razu odnajduje swoje miejsce w kadrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz