Przy pierwszym podejściu salwowałam się ucieczką. Widok osób kąpiących się na zewnątrz przy minusowej temperaturze nie spełniał norm mojej ciepłolubnej natury. Dopiero za drugim razem odważyłam się rozebrać i zanurzyć w wodzie. We Vrbovie znajduje się siedem basenów termalnych. Kąpiele w nich rekomendowane są przy reumatyzmie i chorobach układu ruchowego, a także w stanach pozawałowych. Nie uskarżam się na żadną z tych przypadłości, ale z pewnością mogę stwierdzić, że ta brunatna i śmierdząca siarką woda działa łagodząco na skórę.
Rozbawiły mnie lokalne formy promocji kąpieliska termalnego. Nie znam autora tych unikalnych "rzeźb", ale z pewnością można pogratulować mu odwagi.
Kalendarium
* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice
środa, 31 grudnia 2014
wtorek, 30 grudnia 2014
Vrbov
Vrbov to niewielka, senna wioska w Słowacji. Pojechaliśmy z Wojtkiem po prostu odpocząć przez chwilę pośród gór, z daleka od wielkomiejskiego chaosu.
Pierwsza pisemna wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1251 roku. Zabytkowa kolumna z rzeźbą, ustawiona przed kościołem z XVIII wieku, upamiętnia fakt, że przez ponad 350 lat rejon ten należał do Polski. Największe wrażenie robi tutaj widok na majestatyczne Tatry Wysokie, które są tak malownicze i niezwykłe, że aż wydają się być dziełem wyjątkowo utalentowanego grafika.
Fot. Wojciech Jantos
Pierwsza pisemna wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1251 roku. Zabytkowa kolumna z rzeźbą, ustawiona przed kościołem z XVIII wieku, upamiętnia fakt, że przez ponad 350 lat rejon ten należał do Polski. Największe wrażenie robi tutaj widok na majestatyczne Tatry Wysokie, które są tak malownicze i niezwykłe, że aż wydają się być dziełem wyjątkowo utalentowanego grafika.
Etykiety:
Daleko od domu,
Historia sztuki,
Natura
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Nordycka Żaba
Międzynarodowy projekt "Szlak Bajkowy" rozsypuje ludowe opowieści po europejskich miasteczkach. W słowackim Vrbovie natrafiłam na bajkę estońską.
Dawno, dawno temu na ziemie estońskie przybył z Północy smok, zwany Nordycką Żabą. Była to wielka i chciwa bestia, która pożerała ludzi, stada krów,
całe wioski i łąki. Gdy stwór wyruszał na łowy, przerażeni ludzie uciekali, szukając schronienia.
Żył w tamtych czasach odważny młodzieniec, który postanowił zmierzyć się z Nordycką Żabą. Wiadomo było, że bestię powstrzymać może tylko włócznia zaczarowana magicznym pierścieniem. Ale gdzie znaleźć ten pierścień? Młodzieniec poszedł po pomoc do Leśnej Wiedźmy. Uwarzyła ona eliksir,
dzięki któremu mógł on rozumieć język ptaków. Kierując się wskazówkami skrzydlatych przyjaciół, młodzieniec odnalazł pierścień i przekazał
jego magiczną moc swojej włóczni. W ten sposób, dzięki mądrości natury, pokonał Nordycką Żabę, która ukryła się głęboko od ziemią i przysięgła
służyć swojemu nowemu panu, gdy tylko będzie tego potrzebował.
Przez wiele, wiele lat Estończycy żyli w szczęściu i pokoju na swoich ziemiach, aż pewnego dnia ich krajowi i wolności zagroził podstępny wróg. Ludzie wiedzieli,
że pokonana żaba śpi gdzieś pod ziemią i przyjdzie im z pomocą, jeśli tylko ktoś będzie wiedział, jak ją obudzić. Ale niestety, zapomnieli języka węży
i nie mogli przemówić do smoka. Nikt nie pamiętał także języka ptaków, aby poprosić je o pomoc.
Wreszcie odnaleziono zapomnianą wioskę, gdzie wciąż zachowywano te starożytne umiejętności. Mieszkający tam mędrcy obudzili smoka, który
natychmiast odparł wroga. Najeźdźcy nie odważyli się obejrzeć za siebie, dopóki nie mieli już dokąd uciekać.
W ten sposób Nordycka Żaba stała się sprzymierzeńcem i wspomożycielem tego niewielkiego narodu. Nauczyła Estończyków pozostawania w przyjaźni
z naturą i przeciwstawiania się każdemu, kto zagrozi temu ludowi lub jego ziemi. Żaba rozumie język ptaków i zawsze będzie pamiętać, jak mówić
w języku węży, dopóki ludzie będą wiedzieli, jak obudzić ją z głębokiego snu, aby szukać u niej pomocy.
Etykiety:
Daleko od domu,
Literatura
poniedziałek, 22 grudnia 2014
U stóp Tatr
Od kilku dni jesteśmy na Słowacji. Góry wyglądają jak namalowane i wydają się być tak blisko, że wystarczy wyciągnąć rękę, aby ich dotknąć. Brakowało mi takiego spowolnienia czasu. Potrzebowałam odcięcia się od machiny codzienności. Czuję podmuchy wiatru szczęścia. Jest pięknie.
Etykiety:
Daleko od domu,
Natura,
Osobiste
niedziela, 21 grudnia 2014
Ars Magna - Architektura Militaris
Twierdza Kraków doczekała się w końcu rzetelnego opracowania oraz własnej wystawy. Uczczono w ten sposób setną rocznicę bitwy o nasze miasto. Projekt powstał we współpracy Muzeum Politechniki Krakowskiej oraz Fundacji imienia Tadeusza Kościuszki. Historyczne metryczki dla poszczególnych obiektów składających się na system fortyfikacyjny to efekt pracy wielu osób. Wernisaż odbył się w dniu 12 grudnia br.
Ta wystawa aż się prosi o wprowadzenie dodatkowego, interaktywnego elementu. Właśnie taką sugestię przedłożyłam jej autorom. Uzupełnienie muzealnej ekspozycji o serię otwartych wycieczek do krakowskich fortów pozwoliłoby na zgłębienie tajemnic sygnowanych inicjałami C.K. Na razie mogę Was zaprosić do odwiedzenia dawnego aresztu koszar Arcyksięcia Rudolfa przy ul. Warszawskiej 24, gdzie do 1 września 2015 r. można przenieść się w czasy Wielkiej Wojny i porównać je z obecnym stanem Twierdzy Kraków.
Krzysztof Wielgus Jan Janczykowski
Ta wystawa aż się prosi o wprowadzenie dodatkowego, interaktywnego elementu. Właśnie taką sugestię przedłożyłam jej autorom. Uzupełnienie muzealnej ekspozycji o serię otwartych wycieczek do krakowskich fortów pozwoliłoby na zgłębienie tajemnic sygnowanych inicjałami C.K. Na razie mogę Was zaprosić do odwiedzenia dawnego aresztu koszar Arcyksięcia Rudolfa przy ul. Warszawskiej 24, gdzie do 1 września 2015 r. można przenieść się w czasy Wielkiej Wojny i porównać je z obecnym stanem Twierdzy Kraków.
Etykiety:
Artykuły,
Historia sztuki
sobota, 20 grudnia 2014
Tieson
Tego posta nie powinien zobaczyć mój kot. Podczas kiedy Napoleon walczył o swój kawałek podłogi w szkole przetrwania prowadzonej przez rozbrykaną młodzież, ja słuchałam kołysanek mruczanych po irlandzku. U Ani miałam wszystko, co lubię: przyrodę, zamki, rękodzielnicze warsztaty z Oliwią i etatowego kociaka, Tiesona.
Ania, dziękuję raz jeszcze. Tęsknię za Wami.
Ania, dziękuję raz jeszcze. Tęsknię za Wami.
Etykiety:
Daleko od domu,
Osobiste
piątek, 19 grudnia 2014
Inchydoney Beach
Ania strasznie mnie rozpieszczała. Nieśmiało zaproponowałam adopcję i przedstawiłam krótką listę moich zalet, ale nie zdecydowała się zatrzymać mnie na zawsze.
Ania zabrała mnie na plażę Inchydoney Beach. To niesamowite uczucie móc w grudniu zbierać muszelki. Pogoda zawiesiła się w odcieniach szarości, więc okolica była wyludniona.Towarzystwa dotrzymywały nam wróble. W przyhotelowym ogrodzie zabłąkała się fioletowa wiosna.
Ania zabrała mnie na plażę Inchydoney Beach. To niesamowite uczucie móc w grudniu zbierać muszelki. Pogoda zawiesiła się w odcieniach szarości, więc okolica była wyludniona.Towarzystwa dotrzymywały nam wróble. W przyhotelowym ogrodzie zabłąkała się fioletowa wiosna.
Etykiety:
Daleko od domu,
Natura
czwartek, 18 grudnia 2014
Zamek w Ballincollig
Oliwia, córka Ani, zabrała mnie na fantastyczną wyprawę. Przedzierałyśmy się przez chaszcze, zapadałyśmy się na podmokłych łąkach i omijałyśmy elektryczne pastuchy. Cel wart był najtrudniejszej drogi. Na ruinach zamku w Ballincollig spędziłyśmy magiczne popołudnie.
Zamek jest pozostałością po inwazji Normanów na Irlandię. Najprawdopodobniej wzniesiony został w roku 1395 przez Rogera Cole'a. Zbudowany został na wapiennej skale i pierwotnie otoczony był fosą oraz murami, z których część się zachowała. Na centralnej, liczącej 15 metrów wysokości wieży, na pamiątkę jej przebudowy w 1857 roku, umieszczono monogram przedstawiający herb ówczesnych właścicieli, rodu Wyse'ów.
Zamek jest pozostałością po inwazji Normanów na Irlandię. Najprawdopodobniej wzniesiony został w roku 1395 przez Rogera Cole'a. Zbudowany został na wapiennej skale i pierwotnie otoczony był fosą oraz murami, z których część się zachowała. Na centralnej, liczącej 15 metrów wysokości wieży, na pamiątkę jej przebudowy w 1857 roku, umieszczono monogram przedstawiający herb ówczesnych właścicieli, rodu Wyse'ów.
Etykiety:
Daleko od domu,
Historia sztuki
środa, 17 grudnia 2014
Corkowe widoczki
Na podeszwach butów odcisnęła mi się cała mapa Cork o różnych porach dnia i nocy. Zapraszam na migawkowy spacer po moich śladach.
Najstarszą część utworzonego w 1845 roku University College Cork (Coláiste na hOllscoile Corcaig) stanowi gmach w stylu gotyku tudorowskiego. Sporo można tu odnaleźć celtyckich symboli. Nad wejściem do kaplicy Honan (Sparkling Jewel of the Celtic Revival), zbudowanej w 1916 roku, znajdują się trzy koncentryczne łuki, zdobione różnymi motywami: zygzakami, guzkami i szewronami. Kolumny zwieńczone są głowami irlandzkich świętych, przedstawionych ze splątanymi włosami. Malowniczo prezentuje się obserwatorium astronomiczne (The Crawford Observatory / Réadlann Crawford), otwarte w 1880 roku.
Cork leży przy ujściu rzeki Lee do Morza Celtyckiego. Centrum miasta znajduje się na wyspie pomiędzy głównymi korytami rzeki, a wiele ulic powstało w wyniku zasypania dawnych kanałów rzecznych. Woda bywa kapryśna, więc w wyniku powodzi ucierpiało nawet sądowe archiwum.
I jeszcze na koniec kilka panoramicznych ujęć z Fortu Elizabeth.
Najstarszą część utworzonego w 1845 roku University College Cork (Coláiste na hOllscoile Corcaig) stanowi gmach w stylu gotyku tudorowskiego. Sporo można tu odnaleźć celtyckich symboli. Nad wejściem do kaplicy Honan (Sparkling Jewel of the Celtic Revival), zbudowanej w 1916 roku, znajdują się trzy koncentryczne łuki, zdobione różnymi motywami: zygzakami, guzkami i szewronami. Kolumny zwieńczone są głowami irlandzkich świętych, przedstawionych ze splątanymi włosami. Malowniczo prezentuje się obserwatorium astronomiczne (The Crawford Observatory / Réadlann Crawford), otwarte w 1880 roku.
Cork leży przy ujściu rzeki Lee do Morza Celtyckiego. Centrum miasta znajduje się na wyspie pomiędzy głównymi korytami rzeki, a wiele ulic powstało w wyniku zasypania dawnych kanałów rzecznych. Woda bywa kapryśna, więc w wyniku powodzi ucierpiało nawet sądowe archiwum.
I jeszcze na koniec kilka panoramicznych ujęć z Fortu Elizabeth.
Etykiety:
Daleko od domu,
Historia sztuki
Subskrybuj:
Posty (Atom)