Ania strasznie mnie rozpieszczała. Nieśmiało zaproponowałam adopcję i przedstawiłam krótką listę moich zalet, ale nie zdecydowała się zatrzymać mnie na zawsze.
Ania zabrała mnie na plażę Inchydoney Beach. To niesamowite uczucie móc w grudniu zbierać muszelki. Pogoda zawiesiła się w odcieniach szarości, więc okolica była wyludniona.Towarzystwa dotrzymywały nam wróble. W przyhotelowym ogrodzie zabłąkała się fioletowa wiosna.
Daleko - ale sympatycznie:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa pewno jeszcze tam powrócę ;)
Usuń