Jezioro Solińskie pojawiło się w Bieszczadach w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku jako pochodna budowy zapory i elektrowni wodnej w Solinie. Nie rozumiem zachwytów nad samą konstrukcją zapory, gdyż ten ogromny bury betonowy klocek nie harmonizuje z malowniczymi krajobrazami okolic. W niemym proteście natura powoli zasypuje zbiornik, wprowadzając w procesie abrazji 200000 m3 materiału skalnego rocznie.
Nie odważyłam się zanurzyć w wodzie nawet stopy. Błotniste dno nie wyglądało zachęcająco, a dzicy mieszkańcy podwodnej krainy z pewnością już ostrzyli na mnie swoje zęby. Wędrowałam więc wzdłuż wybrzeża cypla werlaskiego kadrując bogactwo flory i fauny. Obejście całego jeziora zabrałoby 6 dni marszu. Być może kiedyś, jeśli znajdę kompana nie lękającego się używania nóg, zatoczę taką pętlę.
Czadowe foty !
OdpowiedzUsuń