Florencja powitała nas muzyką i kolorami. Nie wiem, czy błądzę w labiryncie przypadków, czy może to kolejny dowód, że jestem dzieckiem szczęścia. Bandierai degli Uffizi, "Sbandieratori Ufficiali di Firenze", czyli grupa rekonstrukcyjna oficjalnie reprezentująca miasto, na zmianę warty przy wejściu do Palazzo Vecchio zaprasza sporadycznie, najwyżej w jedną niedzielę miesiąca, w dodatku z klauzulą bezdeszczowej pogody. Chmury wisiały złowieszczo, ale litościwie wstrzymały atak do późnego popołudnia i pozwoliły nam podziwiać stroje, herby oraz insygnia charakterystyczne dla Republiki Florenckiej w XVI wieku. Pokaz był bajeczny. Poczucia humoru i pomysłowości Florentczykom na pewno nie brakuje. Na liście lokalnych wynalazków można znaleźć okulary i fortepian. Tutaj debiutowała opera. Florenem, złotą monetą bitą od 1525 r., posługiwano się w Europie, podobnie jak obecnie euro. Szczególnie urzekły mnie okienka do sprzedawania wina bezpośrednio z pałacowych piwniczek, takie jak widoczna na zdjęciu Buchetta di Palazzo Antinori.
W moim subiektywnym rankingu cudów architektury na pierwszej pozycji uplasowały się ex aequo dwie budowle. Łukowy most Ponte Vecchio nad rzeką Arno uwodzi maleńkimi domkami, przyklejonymi nieco chaotycznie i wspartymi drewnianymi masztami. Początkowo działały tutaj sklepy cechu rzeźników, przeniesionych z ulic Florencji z pobudek, delikatnie mówiąc, estetycznych i higienicznych. Pod koniec XVI wieku miejsce targu mięsno-rybnego zajęły warsztaty jubilerów i złotników. Równie zachwycająca jest katedra Santa Maria del Fiore. Charakterystyczna ceglana kopuła, którą zaprojektował Filippo Brunelleschi, waży 37000 ton i wbrew sceptykom oraz prawom grawitacji wyjątkowo spokojnie przygląda się rozwojowi miasta od 1436 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz