spod czarnej parasolki
z lamusa
w koronce delikatnej niczym pajęczej nici splot
matowy
dzwon głosu
wybija się spośród głów
powstańczych wielokątów
szybuje jaskółką ponad placem
w kręgach piekła
omdlewa
zza czerni rewerendy
wychodzą
zdetronizowane kapłanki świątyni własnych ciał
przekrwiony
gniew oczu
odbija się echem słów
zbuntowanych niewolnic
opada rozpruty siwy warkocz
w kroplach deszczu
odchodzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz