Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

niedziela, 12 sierpnia 2018

Park Bronowicki

Zupełnie przypadkowo, dosłownie w ostatniej chwili, otrzymałam enigmatyczną wiadomość o niespodziance ukrytej za powojskowym murem. Złapałam więc aparat fotograficzny i pobiegłam na rekonesans. Przygotowania do otwarcia naszego wymarzonego parku prowadzono w najgłębszej tajemnicy. U wylotu ul. Kmietowicza znalazłam plakat i strzałki kierujące do parkowej bramy. Wybór miejsca reklamy nie należał do fortunnych, ponieważ wytypowano zdecydowanie najmniej uczęszczany odcinek ul. Bronowickiej. Ruch pieszych koncentruje się po drugiej stronie drogi: przy przystankach tramwajowych, sklepach czy poczcie. Inauguracyjne wydarzenie pozbawione zostało rozgłosu, na który zasługiwało. Nie rozumiem, dlaczego. Przecież dla nas, mieszkańców Bronowic, mogłoby to być wspaniałe, wspólne święto. Zabrakło również informacji, w jakich godzinach park będzie czynny, bo mam nadzieję, że jego istnienie nie skończy się na jednorazowej imprezie. 


Drugi minus straszy tuż przed bramą wejściową. Niewiele z parkiem ma wspólnego, ale pozostawia, delikatnie ujmując, niesmak. Nie wnikając zbyt głęboko w mroczną historię tego budynku, zdradzę, że jego właściciel cierpiał na przypadłość zwaną zbieractwem kompulsywnym. Wybierał zawartość kontenerów na śmieci i znosił różne "skarby" do swojego domu. Warstwy piętrzyły się aż po sufit, a poruszać się między nimi można było wąskimi ścieżkami. Dom stał niezamieszkały, pełnił jedynie funkcję magazynu. Pierwszymi dzikimi lokatorami zostały szczury. Później dołączył do nich "element socjalny": koneserzy alkoholu i narkotyków. Podczas jednej z nocnych libacji ktoś zaprószył ogień. Sterty zalanych w czasie gaszenia pożaru odpadów zaczęły gnić. Budynek stanowi zagrożenie epidemiologiczne, a jego stan techniczny zwiastuje tragedię. Służby miejskie ignorują problem, stwierdzając, że "jest to własność prywatna" i "nie mogą znaleźć właściciela". Zapewne jednak przyznacie mi rację, że fetor, szczury i amatorzy mocnych wrażeń to nieodpowiednie sąsiedztwo dla miejsca, w którym będą się bawić dzieci.




I ostatnia uwaga krytyczna z mojej strony: tereny zielone wydają się zbyt skromne, wręcz przytłoczone są spękaną betonową płytą. Od strony fortu odgrażają się czerwone łapki z zakazem wstępu, chociaż według obrysu na mapie to powinien być obszar parku. Dawną rampę kolejową można ciekawie zagospodarować, choćby przez ustawienie drewnianej wiaty z ławkami na jej części. Zmienią się wtedy proporcje i optycznie zwiększy się pas zieleni, a dodatkowo park zyska miejsce, w którym można schronić się przed deszczem albo zorganizować, na przykład, wieczór poezji czy warsztaty artystyczne.





Przejdźmy do dobrej wiadomości: mamy park!!! Walczyliśmy o niego przez wiele lat i niektórzy stracili już nadzieję, że tereny powojskowe kiedykolwiek zostaną nam udostępnione. Nie zamierzam usiąść na laurach i uważam, że cała zieleń przyforteczna powinna znaleźć się w granicach parku. Na razie jednak cieszmy się tym, co dostaliśmy. Zapraszam na naszą bronowicką kwietną łąkę. Najlepiej wybierzcie się tam sami, bo na fotografiach brakuje zapachu kwiatów.







I na wypadek, gdyby moje przemyślenia zechciał przeczytać pan Piotr Kempf, nasze zielone światełko na krakowskim oceanie betonu, zostawiam kilka wskazówek dotyczących naszej, czyli mieszkańców, wizji parku. W naszej dzielnicy bardzo brakuje miejsc, które pełniłyby funkcje integracyjne. Wiele osób chciałoby się osobiście zaangażować w urządzanie parku, oczywiście w ramach skoordynowanych działań. Chętnie podzielę się szczepkami z mojego ogrodu. Nie chcemy pomników, tylko drzewa, krzewy, kwiaty i trawę. Liczymy na to, że łąka kwietna pokryje znacznie większą powierzchnię. Mała gastronomia typu food track jest świetnym pomysłem do wprowadzenia na stałe, choćby tylko na każde niedzielne popołudnie. Zadaszony kącik z ławkami pozwoliłby na realizację cyklicznych spotkań i wydarzeń kulturalnych. Przydałby się również dyskretny punkt z toi toiem.


3 komentarze:

  1. Do listy życzeń dodam jeszcze: dokładniej uporządkować tory. Byłam wczoraj w parku z synem, który był zachwycony możliwością pobiegania po torach, czego oczywiście zazwyczaj nie wolno mu robić. Na torach jednak leżą druty, odłamki spękanych podkładów, kamienie - łatwo się potknąć i pokaleczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tory nadają kolorytu temu miejscu i powinny zostać, oczywiście uprzątnięte. Dziękuję za cenną uwagę. Warto spojrzeć z perspektywy dziecka, najważniejszego użytkownika parku. Kiedyś mój siostrzeniec narysował obrazek, który dla nas przypominał góry, ale malec twierdził, że to chodnik. Spojrzałyśmy na zdeformowane, połamane i wystające płyty jego oczami i rzeczywiście każdy krok dla dziecięcych nóżek był wspinaczką. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż?! Widocznie ktoś miał wizję i ja zrealizował 🙂 Ala najważniejsze to cieszyć się tym co się ma, wiec ważne jest to, ze macie wreszcie park. Może z czasem przyjdą zmiany zgodne z oczekiwaniami.
    Pozdrawiam Alina

    OdpowiedzUsuń