Na trudności w budowaniu trwałych relacji składają się przede wszystkim trzy czynniki: różnice wynikające z płci, odmienne cechy charakteru oraz przynależność do obcych kultur. Utrwaliło się powiedzenie, że kobiety pochodzą z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę, a więc zmaskulinizowane baby, często podejrzewane o kontakty z piekłem, czy zniewieściali lalusie całkiem odarci z męskości, niemniej na całym świecie powtarzalny jest zestaw cech, którym przypisuje się pierwiastek żeński lub męski. Drugim źródłem konfliktów w relacjach międzyludzkich są osobowości. Niezależnie od tego, czy ludzie dopasowali się jak puzzle, na zasadzie przyciągających się przeciwieństw, czy podstawą ich związku jest wzajemne podobieństwo, na każdym etapie może pojawić się tarcie, które w skrajnych przypadkach prowadzi do rozłamu. Ostatni element, który nasila się w obliczu powszechnej globalizacji, to nieporozumienia na styku różnych kultur i religii. Jako ilustracja do moich rozważań posłuży filmowa wersja "Białej Masajki" w reżyserii Hermine Huntgeburth.
Film można określić jednym słowem: płytki. Bohaterowie w ogóle nie rozmawiają ze sobą. Pomijam barierę językową. Brakuje tutaj przede wszystkim jakiegokolwiek wzajemnego zainteresowania. Miłość została sprowadzona do fascynacji cielesnością. Namiastka czułości pojawia się właściwie tylko w jednej scenie, gdy Lemalian troszczy się o Carolę zarażoną malarią.
Carola obserwuje rytuały Masajów jak teatralne widowiska. Nie zadaje pytań, chociaż nie rozumie ich sensu. Próbuje przenieść na kenijską rzeczywistość europejskie standardy. Nie zna pokory. Nie szanuje miejscowych zwyczajów. Pomoc oferowaną przez misjonarza odrzuca w przekonaniu o własnej nieomylności. Zachowuje się niczym rozkapryszona, mała dziewczynka, chociaż jest pewna, że jest silną i mądrą kobietą. Dostała wymarzoną, dużą, egzotyczną lalkę, ale nie zauważyła, że to prawdziwy człowiek. A przecież podstawą związku jest wzajemna komunikacja.
Lemalian, w moim odczuciu, sprawia wrażenie upośledzonego psychicznie. Przypomina autystyczne dziecko. Ataki zazdrości pojawiają się u niego nagle, bez żadnej wyraźnej przyczyny. Nigdy nie prosi o opowieści na temat kraju pochodzenia swojej żony ani o historie związane z jej rodziną. Okazuje jedynie zainteresowanie jej fizycznością. Emocje budzą się w nim naprzemiennie w amoku zazdrości i w ostentacyjnym obrażaniu się. Ale zamiast spróbować wyjaśnić sporną sytuację, próbuje zabić wyimaginowanego kochanka żony lub po prostu odchodzi bez słowa. To mężczyzna powinien być głową rodziny. To mężczyzna powinien prowadzić samochód, nawet jeśli nie potrafi i nigdy wcześniej tego nie robił. To mężczyzna powinien utrzymywać rodzinę, nawet jeśli nie ma bladego pojęcia o prowadzeniu sklepu i rozdaje cały towar na kredyt. Lemalian traktował małżeństwo jako umowę jednostronną. Nie próbował zatrzymać Caroli, kiedy z ich córką uciekała do Szwajcarii. Cierpiał, bo sfrustrował go własny analfabetyzm. Nie zaproponował wspólnego wyjazdu, chociaż miał świadomość, że rodzina rozpada się na zawsze. Najbardziej żal mi dziecka, które musiało ponieść konsekwencje decyzji swoich niedojrzałych rodziców.
Nie byłabym sobą, gdybym nie odnalazła pozytywnych akcentów w tym filmie. Z ogromną przyjemnością oglądałam przepiękne afrykańskie krajobrazy. I nagle bardzo zatęskniłam za Kenią, bo byłam tam prawie jedenaście lat temu. Powinnam teraz poszukać zdjęć z tamtej wyprawy i Wam pokazać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz