Księżniczki uwielbiają zamki. A jeśli nie ma żadnego w pobliżu, to potrafią sobie wybudować.
Mój pierwszy zamek Mateusz nazwał kupą słonia. Stanisław dostrzegł potencjał na zaistnienie tego dzieła w MOCAKu, ale grad usunął je z firmamentu sztuki.
Mój drugi zamek, zdaniem Witka, zainspirował podkrakowskich chłopów do odlania dzwonu dla Brazylijczyków.
Zamki księżniczek przyciągają rycerzy. I nagle, kiedy wykańczałam wieżę, przybiegł jeden z białym koniem.
Niestety, rycerz, mimo młodego wieku, miał wielkie braki w uzębieniu. Konik za to był przepiękny.
Rycerzowi pękło serce z powodu braku mojej atencji, zabrał konika i razem zniknęli w odmętach fal.
Jaki z tego morał? Dbaj o zęby, jeśli chcesz zdobyć księżniczkę. Sam konik nie wystarczy.
Shqipëria - tak mieszkańcy Albanii nazywają swój kraj. Spodziewałam się większej różnorodności i silnego akcentu tych lat izolacji od Europy. Okazuje się, że światowe koncerny już się tutaj zagnieździły i we Vlorze trudno znaleźć odmienność. Jedynie wszechobecne bunkierki, owce pasące się na boisku czy krowa przywiązana do słupa na skrawku trawy przy głównej ulicy przypominają, że jestem w innym kulturowo państwie. A Vlora wygląda jak jeden wielki plac budowy.
Pidżampart jest bohaterem pierwszego rozdziału książki, którą piszę dla mojej bratanicy. Pewnie Julka osiągnie pełnoletność, zanim uszyję wszystkie kociaki.
A o co w mojej bajce chodzi? W telegraficznym skrócie: Pidżampart wie, że powinien już dawno iść spać. Słyszy jednak gwar, śmiech i muzykę. Nie może się powstrzymać i biegnie na imprezę. Jest tak śpiący, że oczka same mu się zamykają. Nie może zasnąć w tym hałasie. Męczy się tylko w półśnie, a z imprezy kompletnie nic nie pamięta. A przecież gdyby został w swoim łóżeczku, byłby wypoczęty i z pewnością szczęśliwszy.
Martyna spodziewa się dziecka. Przypomniał mi się pomysł jednej koleżanki, z którą studiowałam kiedyś na Wydziale Sztuki i postanowiłam zrobić coś podobnego: ciężarną anielicę, która czuwać będzie nad przyszłą mamą. Wykonana z ceramiki figurka liczy sobie 20 cm wzrostu. Nie mogę sobie przypomnieć imienia autorki pierwowzoru, ale myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu, że się nią zainspirowałam.
Rozbrykałam się wakacyjnie i popełniłam pierwszy w życiu akt. W dodatku męski. Biegam teraz po całym domu za tym golasem i próbuję zrobić mu zdjęcie.
Nagi Etek na szczęście zachował odrobinę przyzwoitości i zdecydował się zasłonić swoje klejnoty. Podejrzewam, że jest wyjątkowo częstym gościem w Studiu Tatuażu Just Mitsu Thing, bo czytać można z niego jak z gazety.
Figurkę wyplotłam z papierowej wikliny barwionej na pomarańczowo. Fryzura zrobiona jest ze wstążki od bukietu kwiatków. Pracę zgłaszam do wrześniowego wyzwania u Agatki. Ale czy właściwie zrozumiałam wytyczne do zabawy? Czy naprawdę chodziło o nagiego Etka?