Na moją nagłą decyzję o wyjeździe do Wrocławia, niczym warkocz, splotły się trzy przesłanki. Pierwszą z nich był telefon w sprawie odbioru nagrody i informacja, że teoretycznie wszystko można załatwić za pośrednictwem kuriera, niemniej organizatorom miło byłoby, gdybym zechciała pofatygować się osobiście. Drugą - propozycja przyjaciela, który akurat w tym czasie wybierał się w tamtejsze rejony, że mógłby mnie ze sobą zabrać, więc podróż w jedną stronę zapowiadała się wyjątkowo kusząco. Trzecią, i chyba najbardziej motywującą, okazała się prowokacja ze strony mojej blogowej koleżanki, aby czymś siebie samą zaskoczyć. A zatem zafundowałam sobie niespodziankę. Błyskawicznie zreorganizowałam swoje bieżące plany oraz zobowiązania i bladym świtem następnego dnia czuwałam pod furtką machając łapką na stopa, kiedy tylko zauważyłam zbliżający się samochód Wojtka i Kasi. Im dalej od Krakowa, tym piękniejsza stawała się pogoda, a zamiast śniegu, oczy cieszyły się widokiem zieleni budzącej się do życia.
Mój kierowca szczęśliwie dostarczył mnie pod same drzwi docelowe. Odebrałam nagrodę, dopełniłam formalności biurokratycznych i wybrałam się na spacer po wrocławskiej Starówce. Słońce nieśmiało zerkało zza chmur i gdyby nie wyjątkowo natrętne towarzystwo siarczystego mrozu z pewnością godzinami włóczyłabym się wśród wąskich fasad kamieniczek. Z żalem musiałam jednak ograniczyć moją żądzę poznawczą do krótkich i wybiórczych przystanków na drodze do dworca PKP.
O kilku napotkanych zabytkach z zakresu poważnej historii sztuki, które szczególnie mój wzrok przykuły, opowiem przy innej okazji. Największą bowiem frajdę sprawiło mi polowanie na rzeźbione skrzaty. Jak powszechnie wiadomo, Wrocław krasnalami stoi. Podczas naszej zabawy w berka z wrednym i nachalnym mrozem udało mi się wypatrzeć jedynie czterech przedstawicieli tego gatunku niskiego wzrostem, ale w mojej głowie już zakiełkowała szalona myśl. Pewnego dnia powrócę do Wrocławia uzbrojona w Mapę Poszukiwaczy Krasnali i odnajdę wszystkie zakamarki, w których się ukrywają.
Fajne figurki. W poszukiwaniu cikawych zapraszam do Torunia ;) Mamy Filutka, Kargula i Pawlaka, osła, gęsiareczkę. Przyjemnie się chodzi po naszym nowym Starym Mieście.
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś się wybiorę ;) Buziaki ;)
UsuńWrocław to moim zdaniem najpiękniejsze miasto, spędziłam tam dziesięć cudownych lat i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę:) Mapkę krasnali również posiadam:) Podrawiam:)
OdpowiedzUsuńDla mnie najpiękniejszy jest Kraków, ale krasnali zdecydowanie mi w nim brakuje ;) Pozdrowionka ;)
UsuńWe Wrocławiu byłam raz, bardzo krótko... i bardzo żałowałam, że wyjeżdżam... . Chyba łatwiej byłoby mi wyliczyć miasta (w których byłam, oczywiście), które są... najbrzydsze... . Ale, tu nie będę im robić "pseudoreklamy" :-) Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńKażde miejsce jest piękne, jeśli żyją w nich dobrzy ludzie ;) Ale niektóre piękne są, nawet jeśli nikogo tam nie znamy ;)
Usuń