Zawsze przychodził nocą. Codziennie punktualnie o 21:00 ciemność ogrodu wypełniał szelestem. Z zachwytem patrzyłam na zdjęcia Małgosi. Jej jeże tak pięknie pozowały w naturalnym świetle. Cud wydarzył się w niedzielne popołudnie. Wychylił nosek spomiędzy konwalii.
- Gdzie jest moje jedzenie? Jak długo mam czekać na obsługę? - zapytał.
Szybko nakryłam do stołu. Zjadł głośno mlaskając i na odchodnym pokazał mi język.
Super gość choć trochę niegrzeczny😁😁😁
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy to jest jeż, czy jeżyna ;) Nie potrafię rozpoznać rysów pyszczka ;)
Usuń