W pewnym momencie mojego życia poczułam, że jestem przytłoczona rzeczami. Zbieractwo kompulsywne wyssane z mlekiem matki przełożyło się na przerost formy nad treścią. Postanowiłam wyrwać się z niewoli przedmiotów. Przestałam gromadzić pamiątki na rzecz kolekcjonowania wrażeń. Z podróży przywożę teraz wyłącznie fotografie. Ograniczyłam zakupy do niezbędnych elementów codzienności. Owszem, nadal zdarza mi się w czymś zakochać, jednak coraz częściej zauroczenie mija przed położeniem towaru przy kasie. Każdy lubi prezenty, ale dla mnie najcenniejsze są te niematerialne, związane z emocjami, choćby krótkotrwałymi, ale budującymi w psychice szkielet dobrych wspomnień. Idealnie dobrany podarek powinien być dopasowany do gustu solenizanta i zawierać w sobie cząstkę darczyńcy. Niewątpliwie najbardziej harmonizuje z tym wymiarze rękodzieło. Dla uczczenia urodzin mojej przyjaciółki wybrałam jednak doznanie mistyczne. Beata, tak samo jak ja, uwielbia spacery w pięknych okolicznościach przyrody. Zaplanowałam więc porwanie na nieprzetarte szlaki Wyżyny Miechowskiej. Naszym dyżurnym kaowcem została Małgosia, znawca tamtejszych terenów, a funkcję zastępcy kierownika wycieczki objęła Dorotka.
Naszym celem była Biała Góra, zalesione wzgórze o wysokości 416 m n.p.m. Pod wzniesieniem wykopano dwa bliźniacze tunele kolejowe - północny o imieniu August oraz południowy, nazwany Włodzimierzem. O ich obecności przypominały sygnały pociągów przecinające leśną ciszę. Brzmiały, jakby nawoływały samice. Tablice przy drodze informują, że teren jest monitorowany i rzeczywiście, jedno drzewo intensywnie wpatrywało się w nas czarnymi jak węgiel oczami. Pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Nagle błękit nieba zniknął w odmętach szarości i sypnęło śniegiem. Atmosfera porwania dopełniła się krajobrazem zapożyczonym z horroru. Kilka minut później wyszło słońce rozlewając po niebie pastele i zupełnie odmieniło narrację naszej bajki. Dzień mogę wrzucić do pudełka niezwykłych wrażeń i tylko jedna rysa zakłóca tę doskonałość. Na Białej Górze utworzono rezerwat przyrody. Zastanawia mnie jednak, co w rezerwacie robią ambony myśliwskie, niektóre pachnące wręcz nowością. Przecież myśliwi to najwięksi wrogowie natury.