Zupełnie zatraciłam poczucie czasu. Noce wymieszały się z dniami i zagubiłam się w rzeczywistości. Dopiero Piotrek przypomniał mi, że dzisiaj są Walentynki. Oderwałam się więc od pracy, szumnie zwanej naukową, i stworzyłam romantyczną czarownicę.
Bazą figurki jest opakowanie po kulkowym dezodorancie. Kapelusz i pelerynę zrobiłam z filcu. Włosami podzieliłam się własnymi, stąd zapewne wzięła się taka rozczochrana fryzura. Miotła powstała z żywej wikliny, ale bardzo nie lubimy zimowej aury, więc gałązki natychmiast zakwitły filcowymi kwiatuszkami. Prawdziwa czarodziejka musi mieć czarnego kota. Wydaje się wyrośnięty jakiś, ale z pewnością jest magiczny. Życzę Wam ogromu miłości i słodkości w życiu.
PS: Wyniki i prawidłowe odpowiedzi w zagadkowej zabawie opublikuję po zakończeniu sesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz