Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

czwartek, 29 marca 2018

Pasta z sercem

Pasta jajeczna to jeden z moich smaków dzieciństwa. Okazje do rozkoszowania się nią nadarzały się wyłącznie w domach wczasowych podczas ferii i wakacji. W moim małym móżdżku nie mieściło się, że coś tak niezwykłego można po prostu zrobić w domu, więc nigdy nie poprosiłam, żeby Mama przygotowała mi takie rarytasy na śniadanie. Rzadko zaglądam do kuchni, bo w moim zabieganym życiu zazwyczaj stołuję się na mieście. Infekcja ograniczyła moją mobilność, więc musiałam zapolować na jedzenie we własnej lodówce. Tradycyjny przepis poddałam pewnym innowacjom, bo moje kubki smakowe są bardzo kapryśne. Przy okazji kuchennych rewolucji skonstruowałam sobie również urządzenie do przeistaczania jaj w serduszka.


Przepis na pastę jajeczną:
- 6 jaj ugotowanych na twardo
- 3 kopiaste łyżki sera żółtego startego na wiórki
- 3 ząbki czosnku
- 1 zielona cebulka (dymka)
- 2 niewielkie ogórki kiszone
- 3 łyżki majonezu
- sól ziołowa

Przepis na jajko w kształcie serduszka: z boku umytego kartonu po mleku lub soku wycinam pasek o przekroju litery V. Do środka wkładam obrane, ciepłe jajko ugotowane na twardo. Od góry przyciskam okrągłym trzonkiem drewnianej łyżki, mocując ją z dwóch stron gumkami recepturkami. Po przestygnięciu jajka wkładam całą konstrukcję na noc do lodówki. Rano wyciągam, przecinam jajko na pół i mam dwa serca gotowe do ozdobienia talerza i do konsumpcji. Smacznego.


środa, 28 marca 2018

Jaja w czekoladzie

Sezon pisankowy kończę niskim ukłonem w stronę papierowej wikliny. W tym roku, zamiast tradycyjnie wyplatać, ponawijałam rurki na wydmuszki. Efekt eksperymentu uważam za całkiem udany. Klasyczne plecionkarstwo pozostawiłam na świąteczną oprawę. Wszystkie jajka trafią do czterech czekoladowych koszyczków, które różnią się kształtem i rozmiarem. Oczywiście, zarówno zestawy dotychczas wyprodukowanych przeze mnie pisanek, jak i dołączone do nich w komplecie koszyki, nie nadają się do spożycia i służyć mogą jedynie jako dekoracja. Jadalna wersja wielkanocnych malunków zamieni się w pastę jajeczną.




wtorek, 27 marca 2018

Pisankoza

Słynny hodowca krów postanowił rozwinąć swoją działalność. Poprosił mnie o kozę i owcę. Niestety, na jego farmie zamieszka tylko koza. Owca popełniła samobójstwo. Zeskoczyła z półki, a w konfrontacji z podłogą doszło do wielokrotnych złamań z przemieszczeniami. Kości miała kruche jak skorupka jajka. Nie znam pobudek jej zachowania. Nie zostawiła listu. Zapewne nie potrafiła pisać. Może w przyszłym roku spróbuję zrobić nową i od razu przerobię z nią alfabet. Na razie Hendrykowi do szczęścia musi wystarczyć wypasanie jednej kozy i dwóch krów.



poniedziałek, 26 marca 2018

Mój chłopak jest dziewczyną

Całkowitej pewności nie mam, bo brakuje mi doświadczenia w rozpoznawaniu płci. Ukończenie przyspieszonego kursu internetowego skłania mnie do postawienia hipotezy, że osobnik od początku naszej znajomości uznawany za samca jest samicą. Jego zachowanie wydawało się typowo męskie. Odrzucał wszelkie formy gry wstępnej, takie jak głaskanie, drapanie za uszkiem czy przytulanie. Bywał brutalny. Kilka razy oberwałam od niego z liścia. Właściwie bez powodu. Karał mnie za każdą próbę zbliżenia się. Ostentacyjnie pokazywał chęć dominacji. Nawet wygląd zewnętrzny wskazywał na faceta. Przecież nosi wąsy!


Problemy z prawidłowym określeniem płci są u nas rodzinne. Na działce moich Rodziców przed laty pojawiły się dwa dzikie kociaki. Dokarmiane przez nas stały się częstymi gośćmi. Jednego mój Brat nazwał Bojownikiem, bo na widok samochodu od razu przybiegał i łasił się w oczekiwaniu na przysmaki. Drugi nieśmiało zbliżał się do miski dopiero, gdy w pobliżu nie było człowieka. Brat wołał na niego Srajda. Po pewnym czasie Bojownik urodził kocięta, a Srajda okazała się kocurem...


sobota, 24 marca 2018

Anna Jagiellonka

To jest Ania. Ania jest brzydka i ma wrednego brata. Zygmuś mógł z łatwością poprawić urodę Ani odpowiednią wysokością posagu, ale w chytrości swojej wolał skazać siostrę na staropanieństwo. Dopiero w wieku 53 lat Ani udało się złowić męża błyszcząc złotem korony Polski, ale na rozpalenie żaru miłości było już wtedy za późno. Stefek ostentacyjnie uciekał przed umizgami swojej małżonki barykadując się w swojej komnacie.



czwartek, 22 marca 2018

Jaja prosto od krowy

Czytałam kiedyś raport z badań przeprowadzonych wśród dzieci mieszkających w wielkim mieście. Nie mogę sobie przypomnieć źródła, ale jeden drobny szczegół utkwił w mojej pamięci. Wszystkie maluchy, poproszone o sportretowanie krowy, narysowały... fioletową z reklamy Milki. Osobiście się im nie dziwię i uważam, że świat cały spowity w fioletach byłby znacznie ciekawszy. Naukowcy jednak zwrócili uwagę na fakt, jak silnie kampanie marketingowe oddziałują na postrzeganie nieoswojonej rzeczywistości oraz na nieznajomość zwierząt gospodarskich wśród typowych mieszczuchów. Na pytanie, skąd się bierze mleko, dzieci odpowiadały, że z kartonu lub, w szerszym kontekście, z supermarketu. Podobnie identyfikowały inne produkty pochodzące ze wsi i nie wiedziały, że jajka są znoszone przez kury. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie była to reprezentatywna grupa społeczeństwa. Do mojej serii humorystycznych pisanek dorzucam dwie łaciate krowy.



środa, 21 marca 2018

Pisankot

Zgodnie z zasadą "dom bez kota to głupota", również na świątecznym stole nie może u mnie zabraknąć kociego akcentu. Przedstawiam Wam Pisankota.




wtorek, 20 marca 2018

Abstrakcyjne jaja

Sezon pisankowy nabiera tempa. Oddaliłam się nieco od tradycji sięgając do abstrakcyjnych wzorców. Mam jeszcze kilka pomysłów, jeszcze bardziej oderwanych od rzeczywistości. W tym roku na moim stole królować będą śmieszne jajka. W końcu świąteczny czas zobowiązuje do niczym nieskrępowanej radości.




sobota, 17 marca 2018

Dyskretek

Podobno krasnale nie istnieją. Polemizowałabym. Jak można inaczej wyjaśnić tajemnicze znikanie rzeczy i równie niezwykłe ich pojawianie się w innym zakątku domu, jeśli nie obecnością tych psotnych istot? Spryciarze są tak sprytni, że często podrzucają schowany przedmiot w to samo miejsce, w którym szukałam go kilka minut wcześniej. Owszem, mogłabym zrzucić winę na koty, ale również w przedkocich czasach fenomen znikania i pojawia się występował z analogiczną częstotliwością. Przyzwyczaiłam się do obecności figlarnych skrzatów i właściwie większym zaskoczeniem okazuje się sytuacja, w której poszukiwany element leży na wierzchu, niż zakrojona na szeroką skalę akcja ratunkowa, do której angażować muszę psy gończe, uruchamiać wykrywacz metalu i wzywać śmigłowce albo przynajmniej wykonać telefon do przyjaciela z zapytaniem, z jaką torebką lub w jakiej kurtce widziana byłam ostatnio. Najczęściej w niebycie rozpływają się klucze i dokumenty, ale zdarza się, że nagle wyparuje coś w większym rozmiarze, jak choćby pistolet do kleju. Po pewnym czasie wszystko wraca do stanu pierwotnego. Jedynie zawartość kubka kawy zawsze ulatnia się bezpowrotnie.




Dyskretek wywodzi się z innej rodziny. Jego zadaniem jest pilnowanie drobiazgów przed zawieruszeniem. Urodził się w ubiegłym roku, ale musiał przezimować w szafie z ufokami. Nie mam warunków do lakierowania prac w domu. Kilka słonecznych dni pozwoliło wykończyć pracę w ogrodzie. Kolor w założeniu miał być nieco inny, ale znów moje postrzeganie barw rozminęło się z wersją producenta barwników. Na buteleczce napisali: szmaragdowy. Dowcipnisie. Wiklinowy krasnoludek suszy się teraz i szykuje do podróży. Nieśmiały jest i wciąż się zamartwia, czy w nowym domu go polubią?




sobota, 10 marca 2018

Wyzwanie międzykulturowe #2 Indie

W drugiej odsłonie zabawy zapraszam Was do zmierzenia się z kulturą indyjską. Pracę wykonać można w dowolnej technice, mile widziane popisy kulinarne i wszelkie inne formy twórczości, którymi lubicie się zajmować. Szczegóły w regulaminie: ---> REGULAMIN.




Jako inspirację przygotowałam grafikę, ilustrację do jednego z mitów kosmogonicznych. Było ciężko, bo jestem przeciwnikiem wszelkich ingerencji w strukturę fotografii i do tej pory omijałam photoshopa szerokim łukiem. Doświadczenie nie zmieniło moich przekonań, więc omijać nadal będę, do szczęścia wystarcza mi paint i podpis na zdjęciu. Zresztą ten podpis też jest w pewien sposób wymuszony przez lepkie ręce grasujące w przestrzeni wirtualnej.




Na początku wszystkiego nie było niczego, ani słońca, księżyca czy gwiazd. 
W mrokach pierwotnego Eteru, zwanego dziś Chaosem, który spał i śnił w bezruchu o swej egzystencji, pojawiły się wody. 
A z wody pojawił się ogień.
Siłą ognia i zawartego w nim ciepła zrodziło się złote jajo.
Nie istniała wówczas ani data, ani rok, bo nie miał kto odmierzać czasu. Ale tyle, ile trwa rok, złote jajo unosiło się w otchłaniach Eteru.
Z tego złotego jaja po upływie czasu równemu rokowi zrodził się Prarodzic, Brahma.
Rozbił on jajo na dwie części i stworzył Niebo z górnej, Ziemię z dolnej, a pomiędzy te dwa byty wstawił przestrzeń powietrzną.
Potem umieścił ziemię wśród wód i ustanowił kierunki pra Eteru, zwanego Wszechświatem.
Ustalając kierunki nadał Wszechświatowi początek czasu i tak wszechświat ożył swym materialnoenergetycznym życiem.
Wieczna siódemka i dwunastka Boga, 36 tchnień i 360 dni czasu, w 144 280 288 aspektach Wszechświata.
Brahmie urodziło się siłą jego samej myśli sześciu synów, sześciu wielkich władców stworzenia.




środa, 7 marca 2018

Wernisaż rzeźb naturalnych

Spotkało się trzech rzeźbiarzy: Słońce, Wiatr i Mróz. A może to tylko moja wyobraźnia? Ciekawe, czy widzicie dzieła sztuki czy przypadkowe bryły śniegu...












wtorek, 6 marca 2018

Dzwoneczki i jazgot

Ciszę lasu przeciął dźwięk dzwoneczków. Rozejrzałam się, wypatrując elfów w śnieżnej bieli mojej baśni. Brzęczało coraz bliżej i coraz głośniej. I nagle zobaczyłam konie ciągnące sanie. Rozczarowałam się nieco, odkrywając banalność źródła muzyki. Porozmawiałam przez chwilę z woźnicą i ruszyłam w dalszą wędrówkę pustym szlakiem. Panowała idealna harmonia. W moich oczach odbijał się błękit nieba. Śnieg lśnił w słońcu jak kobierzec utkany z diamentów. Wiatr delikatnie kołysał gałęzie. Wtedy zza zakrętu wyskoczyli bandyci. Było ich trzech. Mieli zamaskowane twarze. Warkot silników okaleczył naturalne piękno. Jeszcze długo czułam smród spalin, zanim przyroda wróciła do stanu równowagi. Nie mogliby urządzać sobie wyścigów na asfalcie?



poniedziałek, 5 marca 2018

Dzięcioł duży

- Puk, puk!
- Kto tam? - spojrzałam w niebo.
- Dzięcioł duży - łobuzersko przekrzywił głowę i wystukał dalszą wiadomość na czułym telegrafie gałęzi. - Chcesz się pobawić w chowanego?
- Jasne! - skierowałam obiektyw w koronę drzewa gotowa na zajęcia z rytmiki.
- Puk, puk - odliczał alfabetem Morse'a i wychylał głowę, a ja strzelałam migawką.


Osobnik na zdjęciu jest samcem. Zdradziła go czerwona plama na potylicy. Dziewczyny dzięciołów takich nie noszą. Poza tym drobnym wyróżnikiem upierzenie mają bardzo podobne. Kuper, ogon, skrzydła i część głowy dzięcioła dużego (Dendrocopos major) są czarne, a białą dolną część ciała rozświetla jaskrawoczerwona pręga na podogoniu. Nie zdążyłam namówić go do zejścia kilka pięter niżej. Spłoszyły go dźwięki dzwoneczków, ale to już inna przygoda.