Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

piątek, 29 grudnia 2017

Anioły i demony

To nie jest fotomontaż. Do wykonania takich zdjęć wystarczy ciemne pomieszczenie, aparat, statyw i latarka. Malowanie światłem to kreatywna technika fotografii bazująca na długich czasach naświetlania i punktowym źródle światła. Efekt końcowy ukazuje tylko te elementy, które były dostatecznie podświetlone i nieruchome. Dzięki funkcji Bulb na trybie manualnym można tak długo naświetlać zdjęcie, jak długo wciśnięty jest spust migawki.


Na pierwszej fotografii najpierw podświetliłam modelkę z przodu, przesuwając strumień światła z latarki po całej sylwetce od dołu do góry i nieco dłużej zatrzymując go na twarzy. Potem przeskoczyłam do tyłu i dorysowałam aureolę świecąc w stronę obiektywu. Na drugim zdjęciu podświetliłam latarką twarz modelki, zgasiłam, a w tym czasie modelka przesunęła się w bok, ponownie podświetliłam twarz, zgasiłam i powtórzyłyśmy podświetlenie w kolejnej pozycji. Dzięki temu na jednym kadrze zapisały się trzy mroczne portrety tej samej osoby. Obraz "ognika" uzyskałam dzięki żarówce o cieplejszej barwie światła.

Oczywiście, malowana światłem sesja nie zostałaby zrealizowana bez pomocy moich przyjaciół. Musiałam wypożyczyć elementy do stylizacji i maksymalnie wykorzystać cierpliwość moich modelek. Specjalne podziękowania kieruję do Marty, Beaty, Mileny, Niny, Basi i Marcina. Przede mną jeszcze dwa projekty graficzne oraz jeden fotoreportaż religioznawczy, do którego wciąż poszukuję bohatera. Na razie jednak zaszyłam się w górach i lasach. Zdjęciami z moich wędrówek podzielę się niebawem. Życzę wszystkim wspaniałej zabawy sylwestrowej oraz niewyczerpalnych źródeł inspiracji i szczęścia w Nowym 2018 Roku.


wtorek, 26 grudnia 2017

Czas niespodzianek

Święta przynoszą ze sobą prezenty. Do mojej kolekcji kotów dołączyły dwa: czarny i fioletowy. Moje żywe kociaki pokażę Wam dopiero w przyszłym roku, bo siedzę już na plecaku i uciekam pooddychać czystym powietrzem na szczytach gór. Micia jest niekwestionowaną Królową Niespodzianek i znowu przysłała mi paczuszkę. Wydziergała dla mnie cudną fioletową torebkę i słodkiego czarnego kotka. Drugim zaskoczeniem była przesyłka od Kasi i Oli. Tak pięknej kociej zakładki jeszcze nie widziałam. Na pewno umili mi czytanie naukowych ksiąg, które zamierzam przestudiować w pięknych okolicznościach przyrody.




piątek, 22 grudnia 2017

Choinka w wiklinie

Mało tworzę ostatnio, ale gdzieś pomiędzy nocą a dniem plecie się wiklina. O tej porze roku najbardziej kłopotliwa jest wykończeniówka, a więc lakierowanie, preferowane na zewnątrz, ograniczane warunkami pogodowymi i czasem niezbędnym do wyschnięcia z każdej strony. Całości dotychczasowej produkcji nie zaprezentuję, bo zdecydowana większość urobku trafi do puli prezentowej, ale kilka prac może już pokazać się światu. Tradycyjnemu bałwanowi towarzystwa dotrzymuje bałwan olafowaty. W dzisiejszych czasach wszystko jest schin i Olaf dostosował się kolorem skóry do azjatyckich trendów. Chciał być wyjątkowy. Największej figurce śnieżne stwory sięgają do pasa. Srebrzysty aniołek jest dwufunkcyjny. Może stać albo wisieć dzięki makramowej aureoli.



Potrójną odsłonę najnowszych prac z papierowej wikliny zgłaszam do świątecznego wyzwania w Klubie Twórczych Mam. A Wam chciałabym złożyć życzenia cudowności w przeżywaniu Świąt Bożego Narodzenia, radości w sylwestrowych szaleństwach, szczęścia i realizacji wymarzonych projektów w Nowym Roku.




czwartek, 21 grudnia 2017

Koncert kolęd

Mój gust muzyczny skłania się przede wszystkim w kierunku rocka i mam ogromną słabość do dźwięków gitary. Za muzyką kościelną, poza kilkoma wyjątkami, zwyczajnie nie przepadam. Kolędy w wykonaniu Ars Cantandi, Chóru Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu pod batutą Anny Grabowskiej-Borys, już po pierwszych nutach dołączyły do grona moich faworytów. Na organach akompaniował Filip Presseisen. Organizatorem tego wydarzenia był Wojciech Kucharski, zafascynowany twórczością Henryka Miłka, żyjącego w latach 1878-1943 i pochodzącego właśnie z Wawrzeńczyc. Wśród mieszkańców koncert również budził niezwykłe emocje, gdyż do śpiewania zaproszone zostały dzieci z chóru działającego w tutejszej szkole.





Jeśli macie ochotę poczuć muzyczny dreszcz z ubiegłego stulecia, to zapraszam do kościoła w Wawrzeńczycach w dniu 20 stycznia 2018 r. o godzinie 17:00. Wrocławski chór we współpracy z krakowskim wirtuozem organowym zaprezentuje Mszę Pasterską Henryka Miłka. Wstęp wolny.




Nurtuje mnie pewna tajemnica związana z zabytkowym kościołem w Wawrzeńczycach. Pierwotnie miał dwoje patronów: św. Zygmunta i św. Marię Magdalenę. Zastanawiam się, czym Zygmunt się naraził, że zniknął z nazwy parafii i jedynie figura na głównym ołtarzu przypomina o dawnej jego pozycji.


środa, 20 grudnia 2017

Podejdź no do płota

Dla mieszczucha zwierzęta gospodarskie stanowią niebywałą atrakcję. Do Wawrzeńczyc pojechałam w zupełnie innym celu, ale o tym w następnym odcinku. Wiedzieliście, że kozy mają takie długie rzęsy? Czarne owce w stadzie były aż dwie, ale podobno runo zjaśnieje im w okresie dorastania. Karmiąca je matka przypominała surrealistyczną hybrydę z dwunastoma nogami. Po drugiej stronie przechadzały się strusie, a gęsi łypały na mnie jednym okiem.








wtorek, 19 grudnia 2017

Podchody

Czasami próbuję udawać osobę dorosłą. To była bardzo poważna konferencja, a rozmowy toczyły się wokół przyszłości muzealnictwa oraz najnowszych technik digitalizacji. Nagle Małgosia wypatrzyła przez okno wiewiórkę. Walczyłam ze sobą przez całą wieczność, co najmniej przez minutę. Przegrałam. Wyciągnęłam fotograficzny aparat i pobiegłam brodzić w błocie. Ciężko chodzić po drzewach w butach na obcasach, ale udało się. Mam ostatniego wiewióra w tym sezonie.





piątek, 15 grudnia 2017

Pielgrzym

dwie intencje
te najbliższe
co dały życie
spakowałam do plecaka bez muszli
wsunęłam pomiędzy mapę a parę skarpet
przykryłam bluzą z miękkiego polaru

nie ważyły nic

w Kantabrii zgubiłam strach
wśród aniołów bez skrzydeł
w Asturii zabrakło mi pokory
w zachwycie nad melodią oceanu
w Galicji zapomniałam o zmęczonych stopach
otulona snem w klasztornej celi

milion kroków później
dwie intencje
te najbliższe
co dały życie
położyłam obok ciała bez głowy
co płynęło łodzią bez wioseł

dym kadzidła
pośrednik niebieski
daremnie próbował je podnieść

były zbyt ciężkie







Wiersz został wyróżniony przez jurorski duet w składzie Jerzy Kaśków i Stina Novakowska w II Edycji Ogólnopolskiego Konkursu "Metafizyczny tekst poetycki".*


* Wyróżnienie jest dla mnie szczególnie cenne, bo, po pierwsze, w tekście tym zdeponowałam bardzo osobiste emocje i wspomnienia. 
Po drugie, liczne metafory i odniesienia do mało znanych tradycji i legend związanych z Camino de Santiago oraz ze świętym Jakubem, mogą sprawiać czytelnikowi trudności interpretacyjne, na przykład: 
Gruzini w XI wieku zbudowali w Jerozolimie, w miejscu dawnego sanktuarium św. Menasa, kościół ku czci św. Jakuba. W XII wieku kościół ten przejęli Ormianie. W 1165 roku pielgrzym Jan z Würzburga pisał: 
Niedaleko stąd, po przejściu na inną przestrzeń płaską, znajduje się wielki kościół zbudowany na cześć św. Jakuba, gdzie mieszkają mnisi ormiańscy i mają tam wielki szpital, aby w nim gromadzić ubogich ze swego narodu. Tam wielkim szacunkiem jest otoczona głowa tegoż świętego apostoła Jakuba. Został on bowiem ścięty przez Heroda, a ciało jego włożyli uczniowie na statek w Joppie i zawieźli do Galicji, natomiast głowa pozostała w Palestynie. Ta właśnie głowa aż do dziś jest pokazywana przebywającym pielgrzymom w tymże kościele. 
Źródło: H. Vincent, F.M. Abel, Jérusalem, Recherches de Topographie, d'Archeologie et d'Histoire, 2, Paris 1922, s. 516-528. 
Po trzecie, w tym samym konkursie została wyróżniona również moja uczennica. Zgłoszenie mojego wiersza miało wymiar motywacyjny, aby zachęcić młodzież do napisania własnych tekstów.


środa, 13 grudnia 2017

Nakręteczka dla koteczka

Każdego dnia jestem zasypywana prośbami o wsparcie. Po odsianiu wszystkich apeli od podejrzanie wyglądających instytucji, fundacji nachalnie żądających zwielokrotnienia dotychczasowych datków oraz wiadomości, których treści brzmią w stylu "dej mnie, bo mam chorom curke", litania naprawdę potrzebujących nieustannie pozostaje długa. Wszystkich nie mogę uratować. Najchętniej angażuję się w pomoc dla znanych mi osób i dla zwierzaków. Szczególnie cenię bezgotówkowe akcje, promujące dodatkowo działania proekologiczne. Z przyjemnością wymienię worek nakrętek na uśmiechy zawieszone na kocich wąsach.


Organizatorem bezterminowej zbiórki plastikowych nakrętek jest Fundacja Na Zdrowie Zwierzęta Ludziom Ludzie Zwierzętom. Lista punktów odbioru w różnych miastach stale się powiększa, można również zgłaszać własne propozycje. W poszukiwaniu najświeższych informacji najlepiej zaglądać na fanpage.



wtorek, 12 grudnia 2017

Kingsajz po zmroku

Nadeszła pora na prezentację ostatniej porcji zdjęć maluchów upolowanych w tym podejściu. Mam poczucie niedosytu, ale nie mogłam zostać dłużej we Wrocławiu. Krasnale odprowadziły mnie pod sam dworzec autobusowy i wyraziły nadzieję, że nie będę odwlekać następnej wizyty. Na fotografiach widnieją kolejno:

1, 2. Papa Krasnal (ul. Świdnicka)
3. Zikusia (ul. Świdnicka)
4. Capgeminiusz Programista (ul. Świdnicka)
5. Gazeciarz (pl. Kościuszki).
6. Spadochroniarz (ul. Komandorska)
7. Florianek (ul. Świdnicka)
8. Recyklinek (ul. Świdnicka)
9, 10. Kasyniarze: Hazarduś, Pokerek, i Farciarz (ul. Piłsudskiego).
11. Mellonik (ul. Swobodna).
12. Concierge (skrzyżowanie ul. Suchej i Borowskiej).








A co powiecie na mały test na spostrzegawczość i umiejętność czytania ze zrozumieniem? Pytanie brzmi: ile brązowych krasnali zgromadziłam do tej pory? Oczywiście, nie chodzi o kolor, tylko o stop, z którego są wykonane. Na Wasze odpowiedzi czekam do 20 grudnia 2017 r.