Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

sobota, 24 grudnia 2016

Pan kotek był chory

Podczas standardowej dawki pieszczot wyczułam coś niepokojącego na brzuchu mojego kociaka. Początkowo podejrzewałam skutki ugryzienia, ale obca forma, zamiast znikać, powiększała się. Ciążę wykluczyłam, bo Napoleon fabrycznie był chłopcem. Zaniepokojona dziwnym guzem pobiegłam na sąsiednią ulicę, ale w lokalizacji gabinetu weterynaryjnego znalazłam sklep motoryzacyjny. Miałam dwie opcje: zdobyć aktualny adres lekarki lub poszukać nowej przychodni. Wybrałam trzecie wyjście. Postanowiłam zawieźć kota do najlepszego specjalisty, jakiego znam. Edyta Bieńko przyjmuje w Polkowicach i Lubinie. Oczywiście, pojawiły się komentarze o nierównościach pod moją kopułą. Podobno dla zwierzaka nie warto pokonywać odległości 350 km w jedną stronę. "Życzliwi" zapomnieli jednak o niesamowitym komforcie psychicznym, jaki zapewnia oddanie pupila w najbardziej zaufane ręce. Nie pomyśleli również o wartości dodanej w postaci spotkań z przyjaciółmi w czasie podróży.


Podczas zabiegu Napoleon wyglądał przerażająco. Szklane oczy, wyszczerzone zęby, łapki przywiązane do stołu. Przypominało to taksydermię. Uciekłam przed skalpelem do innego pomieszczenia. Bałam się, że zemdleję. Na widok krwi zawsze tracę przytomność.


Z narkozy wybudzał się słodki jak niemowlę. Dostał nawet specjalny kaftanik, aby zabezpieczyć szwy przed jego zbytnim zainteresowaniem.


Wykorzystałam okazję, aby zawrzeć nowe znajomości. Do gabinetu zaglądały przepiękne dziewczyny i przystojni kawalerowie. Z wizytą wpadł również zjawiskowy Szafir, którego poznałam w sierpniu. Na fotografiach pominęłam jedynie pacjentów, których uroda powróci dopiero po zakończeniu leczenia.

Bubu z Polkowic                                                                            Bruno z Polkowic

Ogoniasty z Polkowic                                                                    Fiona z Polkowic

Szafir z Parszowic                                                                               Filip z Lubina

Koty towarzyszyły nam przez cały weekend. Mieszkaliśmy u Kacpra, Sary i Maniusia. Odwiedziliśmy Sylwestra. Na koniec pojechaliśmy do Milki i Kleszcza.

Maniuś z Lubina                                                                                 Sara z Lubina

Kacper z Lubina                                                                         Sylwester z Lubina

Milka z Wrocławia                                                                      Kleszczu z Wrocławia

Po powrocie do domu Napoleon przeszedł w tryb snu dwudziestoczterogodzinnego. Wynosiłam go do misek i do kuwety. Zainteresowanie jedzeniem było znikome. Głodomór pojawił się dopiero dzisiaj. Kiedy zdjęłam kaftanik, kot momentalnie wyzdrowiał i zaczął radośnie biegać po całym domu zapominając o swoim sędziwym wieku. Pewnie o wszystkim mi opowie już za kilka minut. Wigilijna noc to idealny czas na wysłuchanie kocich zwierzeń. I pewnie niektórzy w tym miejscu zaczną znacząco pukać się w czoło, ale nie ma nic piękniejszego niż bezinteresowna miłość. Tak właśnie kochają domowe zwierzaki. Życzę Wam wszystkim, abyście takiej miłości zaznali. Wesołych Świąt!


6 komentarzy:

  1. Jesteś wspaniała! Ja postąpiłabym tak samo. Zwierzęta traktuję, jak członków rodziny i tak samo się o nie troszczę.
    Napoleonowi życzę dużo zdrowia :))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzwoniła Edyta z informacją o wynikach histopatologii: guz nie był złośliwy ;) Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  2. Piękne te koty.

    Mam nadzieje, że Twojemu Futrzakowi nic złego nie jest i szybko wróci do pełni sił!!

    Pozdrawiam i na koniec Świąt i późniejszy czas życzę zdrowia i szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zaczął rozrabiać ;) Podpija mi kawę, kiedy nie pilnuję kubeczka ;) Wszystkiego dobrego dla Ciebie ;)

      Usuń
  3. Moniu też zrobiłabym tak samo bo uważam,że jak zwierzątko się przygarnie to trzeba być za nie odpowiedzialnym. Koty są bardzo odporne na ból i nie zamiauczą co je boli. Masz wspaniałego kota choć zdjęcia ze stołu trochę przerażające. Najważniejsze że teraz wszystko idzie ku dobre. Pozdrawiam serdecznie i Ciebie i Napoleona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to zdjęcie na stole operacyjnym przeraża, ale idealnie oddaje cały mój strach o życie i zdrowie kociaka ;) Na szczęście guz okazał się niezłośliwy, chociaż nadal nie mam pojęcia skąd się wziął ;)

      Usuń