Kalendarium

* Od 5 do 30 września 2017 r. - piesza pielgrzymka do Santiago de Compostela
* bezterminowo: Akcja społeczna Zielone Bronowice

środa, 30 kwietnia 2014

Meksykańska tortilla

Są takie miejsca, w które zawsze wybieram się z przyjemnością. Należą do nich pokazy filmowe organizowane co miesiąc pod szyldem Etiuda&Anima w studenckim Klubie Gwarek. Przyciąga mnie ten niezwykły dar tworzenia fantastycznej atmosfery. Niszowe kino zaskakuje za każdym razem, zaś wybór prezentowanych obrazów świadczy o poczuciu smaku festiwalowych decydentów.

W poniedziałek, 28 kwietnia br., wybraliśmy się z Maćkiem na przegląd produkcji rodem z Meksyku, zebranych pod wspólnym tytułem "Meksykańska tortilla". Szkoła Centro de Capacitación Cinematográfica założona została w 1975 r., a jej absolwenci zdobyli wiele prestiżowych nagród. Obejrzeliśmy sześć filmów:

EL OJO EN LA NUCA / OKO NA KARKU / THE EYE IN THE NAPE, reż. Ricardo Plá, Meksyk, Urugwaj 2000, 25’.
VER LLOVER / W DESZCZU / WATCHING IT RAIN, reż. Elisa Miller, Meksyk 2006, 13’.
LAS OVEJAS PUEDEN PASTAR SEGURAS / OWCE MOGĄ PAŚĆ SIĘ BEZPIECZNIE / SHEEP CAN GRAZE SAFE, reż. Néstor Sampieri, Meksyk 2009, 11’.
DORSAL, reż. Pablo Delgado Sánchez, Meksyk 2010, 22’.
AMANECER / BRZASK / DAYBREAK, reż. Erick García, Meksyk 2010, 21’.
LOS NUEVE INFIERNOS / DZIEWIĘĆ PIEKIEŁ / NINE HELLS, reż. Abril Schmucler, Meksyk 2011, 25’.

Wspólnym mianownikiem wszystkich tych etiud był smutek. Zdecydowanie wolę bardziej optymistyczne zakończenia i chętnie wprowadziłabym poprawki w finale tych scenariuszy. Najwięcej nadziei pozostawiono w filmie "Owce mogą paść się bezpiecznie", opowieści o kobiecie, która utraciła pracę w wyniku kryzysu. Rozstanie pary nastolatków, balansujących między przyjaźnią a miłością "W deszczu", również pozostawia furtkę wiary, że w przyszłości jeszcze się spotkają. "Oko na karku" niemal zmierzało do szczęśliwego zakończenia, ale żądza zemsty bywa silniejsza od miłości i umiejętności przebaczania, więc łzę uroniłam nad tragicznym losem głównego bohatera. Znakomicie zestawiono ulotność tańca oraz kruchość ludzkiego życia w produkcji zatytułowanej "Dorsal". "Brzask" pokazuje niepotrzebną i brutalną śmierć przypadkowego, niewinnego przechodnia dla zaspokojenia potrzeby adrenaliny u zblazowanych bananowych bezmózgowców. Dziewięć różnych scenerii, zebranych w formie poetyckiej opowieści pod tytułem "Dziewięć piekieł", przyrównuje codzienne skupiska ludzkie, miejsca zwyczajne i ogólnodostępne, takie jak choćby miejskie targowisko, do królestwa szatana, aby wydobyć z nich niewidoczne dla tłumu cierpienia poszczególnych jednostek.


wtorek, 29 kwietnia 2014

Krasiczyn

Nawet zwykły służbowy wyjazd może dostarczyć wielu artystycznych wrażeń. Do Krasiczyna pojechałam, aby uczestniczyć w konferencji i podpisać w imieniu mojej firmy List Intencyjny w sprawie powołania Klastra Energetycznego "Zielona Dolina Przemyśl". Manierystyczno-renesansowy zamek, w którym odbyło się spotkanie, pięknie pozował do fotografii.


Rezydencja w Krasiczynie została wybudowana na przełomie XVI i XVII wieku przez ojca i syna, Stanisława oraz Marcina Krasickich. Budowla w kształcie czworoboku zorientowana została ścianami według stron świata. Prostokątny, rozległy dziedziniec otaczają od północy i wschodu skrzydła mieszkalne, zaś od południa i zachodu mury kurtynowe, zakończone piękną, ażurową attyką. Elewację pokrywają dekoracje sgraffitowe. Rysunki tworzone w tynku, przedstawiające popiersia cesarzy rzymskich, postacie polskich królów, katolickich świętych, przodków Krasickich i sceny myśliwskie, pokrywały aż 7000 m2 powierzchni. Historyczną architekturę zakłócały jednak ustawione wewnątrz rusztowania, krzątający się robotnicy i... traktor, więc skupiłam się bardziej na zewnętrznym widoku zamku. 




Mocno zauważalne zapewne jest nasilenie mojej fascynacji wieżami. W narożach krasiczyńskiego zamku wybudowano cztery cylindryczne baszty: Boską z kopułą, Papieską z attyką w kształcie korony papieskiej, Królewską z 6 wieżyczkami oraz Szlachecką (zwaną też Rycerską). Nazwy te nawiązują do symboli odwiecznego porządku na świecie i oznaczają cztery szczeble w hierarchii władzy: Boga, Kościół, monarchię oraz szlachectwo. Piąta, kwadratowa, najwyższa wieża, zwana Zegarową, znajduje się przy dawnej bramie głównej pośrodku skrzydła zachodniego. Tędy, przez zwodzony, a później kamienny most, prowadziła droga z istniejącego niegdyś miasta.





niedziela, 27 kwietnia 2014

Skuwam beton, sadzę drzewo

Z mojej głowy wyskakują pomysły jak popcorn pod wpływem wysokiej temperatury. Większość odkładam na półkę. Ten projekt jednak miał zbyt silny wydźwięk społeczny, aby pozwolić mu pokryć się kurzem. Mieszkamy w królestwie smogu. Do życia potrzebujemy świeżego powietrza. Do współpracy udało mi się namówić niesamowitych twórców, więc sztuką wyraziliśmy nasz protest wobec bezmyślnej wycinki drzew w Krakowie. W dniu 26 kwietnia 2014 r. na terenie prywatnej posesji odbył się performance artystyczny zatytułowany "Skuwam beton, sadzę drzewo".


Grupa Lasem tworzy ubrania malarskie. Najpierw powstaje obraz, potem w procesie deframestracji zostaje on zamieniony w elementy odzieży. Sztuka staje się bliższa ciału w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tematem naszego malowidła było drzewo. Pejzaż uzupełniliśmy fragmentem mojego wiersza.



Po dwóch godzinach nasz obraz był gotowy. Scenariusz wydarzenia musieliśmy nieco zmodyfikować z uwagi na kaprysy pogody. Rzęsisty deszcz zaganiał nas pod zadaszenia i testował naszą cierpliwość.


Słońce wyjrzało z ciekawości dopiero podczas akcji skuwania betonu. Zerwanie płyt kamienia sjeneńskiego nie było zbyt trudne. Prawdziwym wyzwaniem okazała się batalia z betonową warstwą pod spodem, ale młodzież walczyła dzielnie. Do pomocy zgłaszali się nawet nasi goście, bez względu na wiek i płeć. Finalnie beton został pokonany i młodzi bohaterowie przystąpili do sadzenia dębu. Wiem, że to tylko kropla w morzu krakowskich potrzeb. Mam jednak nadzieję, że ten nasz drobny gest znajdzie swoich naśladowców.







Na zakończenie Grupa Lasem przeprowadziła deframestrację. Płótno zostało wycięte z ram i skrojone w sukienkę. Zostanie ona wykończona już w pracowni krawieckiej i wtedy będzie można oglądać dzieło w pełnej krasie. A ja ze ścinków naszego obrazu wykonam biżuterię, która dopełni modową kolekcję.




Jeszcze raz pragnę podziękować Grupie Lasem za zaangażowanie i udział w tym projekcie. Dziękuję naszym dzielnym wojownikom, którzy skruszyli beton i zasadzili drzewo. Podziękowania należą się również Mariuszowi Waszkiewiczowi, który podczas naszego wydarzenia służył mieszkańcom pomocą w zakresie redagowania uwag do projektu Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego dla Krakowa.


piątek, 25 kwietnia 2014

Wernisaż wystawy Jadwigi Sawickiej

Nigdy nie przygotowuję się do wydarzeń, o których zamierzam kilka słów napisać. Nie czytam recenzji ani też nie studiuję biogramów. Rejestruję jedynie czas i miejsce, aby z czystym umysłem wejść w świat artysty, a dopiero po obejrzeniu jego prac wyrobić sobie swoją własną opinię. Zupełnie przypadkowo po drodze na wernisaż wystawy Jadwigi Sawickiej nasza rozmowa z Cezarym oscylowała wokół problematyki schizofrenii i nieprzewidywalności funkcjonowania ludzkiego mózgu. "Głosy w głowie" okazały się znakomitą dla naszej dyskusji pointą.

Z Jadwigą Sawicką                                                           Jadwiga Sawicka

"Mówiące" obrazy, kolaże oraz fotografie zawisły na ścianach Składu Solnego w piątek 11 kwietnia br. Zatarła się granica pomiędzy malarstwem a literaturą. Chwilami narracji podejmowały się kolory. Innym razem odzywały się kształty. Wtrącały się spękania i reliefy. Powierzchnia gwałtownie ożywała i zaczynała pulsować, podniecona własną opowieścią. Wklejone paseczki nadrukowane słowami tonowały tą krzykliwość materii, zmieniały temat, snuły nową opowieść.

Właśnie takie wystawy lubię najbardziej. Nie resetujące się po opuszczeniu galerii. Zmuszające do refleksji. Wciągające w swoistą grę. Głosy czasem próbują opowiedzieć bardzo osobistą historię. Kiedy indziej okazują się tylko mozaiką cytatów pozbieranych z cudzych wypowiedzi. Pełnowymiarowy obraz pozostaje jedynie w głowie. W tym właśnie tkwi sedno sztuki - nikt nie potrafi odczytać myśli drugiego człowieka. A ja ułożyłam puzzle z prac Jadwigi w zupełnie inną opowiastkę.